Dopiero gdy policja belgijska zatrzymała parę osób, a one zaczęły składać obszerne zeznania, okazało się, że całej afery nie uda się łatwo zlekceważyć. Teraz niemal codziennie wychodzą na jaw nowe fakty, a Parlament Europejski, który w tym tygodniu obradował w Strasburgu, huczy od plotek i coraz liczniejszych podejrzeń.
Aresztowanie wiceprzewodniczącej parlamentu, greckiej europoseł Evy Kaili otworzyło serię zatrzymań, przesłuchań, rewizji w biurach poselskich, wniosków o uchylenie immunitetów. W Belgii, Grecji i we Włoszech trwają śledztwa zapoczątkowane unijną aferą. Grecka prokuratura zwróciła się do Panamy o potwierdzenie przelewów na ponad 50 milionów dolarów, które trafiały do kieszeni skorumpowanych polityków. Szajka socjalistycznych posłów łapówkarzy jest podobno znacznie liczniejsza niż dotąd ujawniono, a w tej chwili w kręgu podejrzeń i dochodzeń znajduje się ponad 60 europosłów.
W Parlamencie Europejskim w poniedziałek przegłosowano wniosek o pilną debatę na temat korupcyjnej afery. Co ciekawe, wniosek przeszedł ogromną większością, ale wśród tych, którzy wstrzymali się od głosu, było troje polskich europosłów z totalnej opozycji. Dlaczego? Warto ich spytać. Nie jest to jedyny polski wątek tej afery. O wielu będzie jeszcze głośno, już teraz warto jednak zauważyć, że w konstruowaniu i przegłosowywaniu rezolucji przeciwko Polsce, w czym tak ochoczo brali udział polscy europosłowie z opozycji, duży udział miały osoby wymieniane przy okazji korupcyjnej afery, w tym pani Evy Kaili.
Dlaczego akurat oni angażowali się w obronie rzekomo zagrożonej praworządności w Polsce? Skoro według obecnych ustaleń śledztwa za źródła korupcyjnych transferów uważa się Katar i Maroko, to jaki z tym związek miała przepychana w europarlamencie antypolska operacja, zamawiana w Warszawie według opozycyjnej strategii „ulica i zagranica”?
I tu pojawia się kolejne pytanie. Jeżeli takie Maroko mogło wydawać ogromne pieniądze dla lobbowania za swoimi interesami w Brukseli, to co można powiedzieć o znacząco większych możliwościach, jakimi dysponuje Rosja? Czy europosłowie lewicowych frakcji, którzy byli do wynajęcia przez Katar czy Maroko, odmówiliby zlecenia pochodzącego z Moskwy? A czy Moskwie nie było na rękę oczernianie Polski, choćby z powodu pomocy udzielanej Ukrainie?
Odpowiedź na te pytania, w tym także o udział polskich euro-posłów reprezentujących niepolskie interesy, dopiero przed nami.
