Najedź na obrazek, kliknij i dowiedz się więcej
O co dokładnie chodziło radnemu Czekajowi? Tego nie wiadomo. On sam też nie do końca potrafił się wytłumaczyć z wiadomości, którą wysłał na facebooku do Pawła Chochóła - radnego powiatowego. Pewne jest, że Czekaj był bardzo wzburzony i nie przebierał w słowach. Od "buców" wyzwał Jacka Krupę, wicemarszałka województwa. Z kolei Adama Wójcika, członka zarządu powiatu krakowskiego nazwał "wielkim kur.. członkiem".
- Taki lapsus językowy - tłumaczy się Czekaj.
Lapsus? - Rozmowy między nami, facetami - precyzuje. - Twarde rozmowy w polityce.
Kazimierz Czekaj sądził, że pisze na tzw. privie (taką wiadomość odczytać może tylko sam odbiorca). Najwyraźniej w emocjach pomylił opcje i napisał na tzw. tablicy Chochóła. Wiadomość poszła w świat. Kiedy Czekaj się zreflektował, usunął wiadomość. Ale życzliwi zrobili już kopie. W myśl zasady nic o nas bez nas, informacja szybko dotarła do Krupy i Wójcika.
- Powiem wprost: czuję się urażony - mówi Jacek Krupa. - Słowo buc ma bardzo pejoratywne znaczenie i dlatego obraziłem się na radnego Czekaja - dodaje. Wyjaśnia, że on i Chochół zmierzyli się razem w wyborach wewnętrznych w PO. Walczyli o fotel szefa partii w powiecie ziemskim krakowskim. Wygrał Krupa.
Dotknięty wpisem poczuł się także Adam Wójcik. - To skandaliczne zachowanie. Nie zamierzam rozmawiać z radnym Czekajem - mówi członek zarządu powiatu.
O co chodziło? - Nie mam pojęcia, co autor miał na myśli. Nie jestem nawet członkiem Platformy, więc nie rozumiem - twierdzi Wójcik.
Wpis nie bardzo potrafi rozszyfrować nawet jego odbiorca. Mówi, że był na wakacjach, a o wiadomości poinformowali go rozbawieni znajomi.
- Kaziu ma taki styl, ale po ludzku go lubię, choć lubi emocjonalnie artykułować swoje myśli - mówi Paweł Chochół.
Dlaczego Czekaj wspomina o teściowej Chochóła? Radny wyjaśnia, że jego teściowa jest delegatką na zjazd regionalny PO, który odbędzie się w najbliższą sobotę. Zostanie na nim wybrany szef małopolskiej PO. O to stanowisko ubiegać się będzie obecny szef Ireneusz Raś i szef krakowskiej PO Grzegorz Lipiec.
- Wpis jest w stylu radnego Czekaja i każdy, kto go zna wie, że ma temperament - mówi Raś.
Z kolei Lipiec (jest też radnym sejmiku) mówi, że wolałby, aby panowie wyjaśniali swoje problemy w cztery oczy. - Oczywiście w rozmowach twarzą w twarz język polityki nie zawsze bywa żołnierski, ale na portalach to nie powinno mieć miejsca - mówi Lipiec.
Zdaniem dr Beaty Zając, językoznawcy z Instytutu Nauk Politycznych UJ, tekst radnego Czekaja jest prymitywny.
- To najbardziej emocjonalna wersja języka potocznego. Słowo buc w Małopolsce uznawane jest za wulgaryzm - podkreśla dr Zając. Tłumaczy, że na przykład na Śląsku oznacza to człowieka zarozumiałego, jednak w naszym regionie słowo jest mocno obraźliwe. - Na dodatek tekst jest mało precyzyjny i napisany nieskładnie - dodaje.
Medioznawca prof. Wiesław Godzic proponuje, aby samorządowców poddać obowiązkowemu szkoleniu z posługiwania się nowymi mediami. - Trzeba się uczyć, bo w sieci często granica między prywatnym a publicznym jest bardzo cienka - zauważa medioznawca.
- Dla mnie najgorsze w tej sytuacji jest to, że radny pokazał, jakim tak naprawdę posługuje się językiem na co dzień i co tak naprawdę myśli - ocenia prof. Godzic.
Kazimierz Czekaj najpierw stanowczo mówił, że nie ma za co przepraszać, bo nikt się na niego nie gniewa. W końcu przyznał, że będzie potrzebna męska rozmowa z Krupą i Wójcikiem.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+