- Gdy na początku grudnia odebrałam telefon i jakiś mężczyzna zarezerwował na połowę grudnia dwa pokoje w moim domu, cieszyłam się - mówi pani Aldona, 65-letnia mieszkanka Zakopanego. - Przed świętami każdy grosz potrzebny.
Jak dodaje kobieta, rzeczywiście początkowo było wszystko w porządku. Osoba, która zarejestrowała pokoje w wyznaczonym terminie przysłała 100 złotych tytułem zaliczki. Szóstka gości stawiła się też w jej domu w umówionym dniu.
- I naprawdę skłamałabym, gdybym powiedziała, że z tymi ludźmi były jakieś problemy - mówi kobieta. - Cichutcy, grzeczni. W dniu przyjazdu powiedzieli mi, że za pobyt uregulują następnego dnia. Mówili, że są zmęczeni i nie chce im się iść do bankomatu. Czekałam. W przedostatni dzień goście zniknęli bez uregulowania rachunku na 450 złotych.
Telefony nieuczciwych gości milczały. Kobieta długo się nie zastanawiając, poszła na policję, by zgłosić, że ją oszukano. - Na miejscu spotkał mnie jednak szok. Gdy powiedziałam policjantowi, że mnie okradziono, ten na mnie nakrzyczał - mówi pani Aldona. - Stwierdził, że jeszcze nie doszło do żadnej kradzieży czy oszustwa, bo może moim gościom po prostu zabrakło pieniędzy i wyjechali, by mnie nie martwić. Mówił, że ja teraz powinnam napisać do nich list z prośbą o zapłatę, a dopiero gdy ci nie odpiszą, mogę zgłosić oszustwo - mówi kobieta.
Próbowaliśmy ustalić okoliczności opisane przez kobietę w komendzie. - Ustalamy, czy do takiego zajścia doszło - mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - Dlatego nie chciałbym się odnosić do zachowania moich kolegów w szczegółach. Wydaje mi się jednak, że ta pani zachowała się bardzo rozsądnie. Ludzie, którzy zostali oszukani, powinni zawsze pierwsze kroki kierować na komendę. Tak samo śmiało można nas wzywać w sytuacji, gdy turyści jeszcze są, ale nie chcą płacić.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+