Czytaj także:
- Gdyby ten samolot spadł dwie godziny później, to pewnie już by nas nie było wśród żywych - opowiada Ryszard Nowak. - Oglądaliśmy telewizję, więc jeszcze nie spaliśmy. Jak spadł samolot rzuciliśmy się do ucieczki, sąsiedzi pomagali ratować dzieci, wyciągali je przez okna. Od paliwa lotniczego zapalił się dom. Wszystko spłonęło, zostaliśmy w tym, w czym uciekliśmy z domu.
Do późnej nocy wokół miejsca wypadku gromadzili się ludzie. Sąsiedzi zapewniali wszelką pomoc dla poszkodowanych. Przygarnęli wszystkich do swoich domostw.
- Najtrudniejsza sytuacja jest u Nowaków - relacjonuje jedna z sąsiadek. Tam są malutkie dzieci. Niedawno w wypadku drogowym zginęła jego żona. On niedawno wyremontował dom, naprawił dach. Teraz wszystko przepadło.
Młody chłopak, który jako jeden z pierwszych zadzwonił na tel. ratunkowy 112 tak relacjonuje wydarzenie. - Tu samoloty latają często. w niedzielę też widziałem trzy latające maszyny, w tym szybowiec. Tego samolotu, który się rozbił nie widziałem, ale słyszałem huk, zaczęło się palić, było okropnie gorąco, strasznie było, nie da się tego opisać. Zadzwoniłem na 112, pierwszy raz się nie udało, połączyłem się dopiero za drugim razem. Ogień był wielki, zza walu było go widać, wybuchu nie słyszałem, tylko eternit strzelał.
Od poniedziałku od rana na miejscu wypadku pracują członkowie komisji badającej wypadki lotnicze, prokuratorzy, policjanci i strażacy.
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!