Związek tworzą samorządy Łososiny Dolnej, Gródka nad Dunajcem i Chełmca w powiecie nowosądeckim oraz Czchowa w powiecie brzeskim. To one stały się beneficjantami unijnych pieniędzy na rekultywację zamulonego zbiornika. W opisywanym przypadku chodzi o 33 mln zł na drugi etap inwestycji. Kwota przepadłaby w razie zmiany warunków przetargu. Tego zaś żądała zwycięska firma Haller, uznając, że musi więcej wyłożyć na zlecone roboty, niż wynika z dokumentów przetargowych.
Wójtowie pięciu gmin muszą zdecydować, czy składać wniosek do Sądu Najwyższego o kasację niekorzystnego wyroku, czy pogodzić się ze stratą. Kara umowna, wynosząca 10 procent wartości kontraktu, to 1,2 mln zł, reszta to koszty sądowe i odsetki naliczone przez lata procesów w pierwszej i drugiej instancji. Komornik już zajął konto związku, na którym było około 270 tys. zł.
Drugim dylematem, który musi rozstrzygnąć pięciu wójtów znad Jeziora Rożnowskiego, jest to, kto ma zapłacić karę: cały związek, czy tylko gmina Gródek nad Dunajcem, gdzie śląska firma miała prowadzić rekultywację.
Zarówno Stanisław Golonka, przewodniczący ZGJR, jak i wójt Gródka nad Dunajcem Józef Tobiasz, na dzisiejsze posiedzenie uzbroili się w interpretacje prawne. Tobiasz podkreśla, że ewentualne przerzucenie finansowych skutków zerwania kontraktu na jego gminę pozbawia ją szans na jakiekolwiek inwestycje nie tylko w tym roku.
- To sprawa bardzo skomplikowana i wielowątkowa - zastrzega Mirosław Chrapusta, dyrektor Wydziału Prawnego i Nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Nie chce oceniać, jakie rozwiązanie prawne jest tu najwłaściwsze. - Trzeba zacząć od analizy statutu Związku Gmin Jeziora Rożnowskiego. Uwzględnione muszą być także wcześniejsze ustalenia między członkami, no i ogólne zasady prawa - wyjaśnia.
Stanisław Golonka, wójt gminy Łososina Dolna, przewodniczący Związku Gmin Jeziora Rożnowskiego: Sąd drugiej instancji wydał wyrok i to sprawa bezsporna. Mam jednak bardzo poważne wątpliwości, dlaczego uwzględnione były jedynie dokumenty, ale pominięte realia. Firma ze Śląska, z którą zerwaliśmy kontrakt, mówi, że nie można było zrealizować go za kwotę, którą określono w przetargu. Tak się jednak złożyło, że kolejny wykonawca podjął się zadania i wykonał je o 800 tysięcy taniej, niż w warunkach przetargu. To był nasz najmocniejszy argument procesowy, ale katowicki sąd go nie dopuścił.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+