Tym razem na stoku narciarskim w rodzinnej miejscowości Kamila zawody drużynowe w Soczi oglądało nieco mniej kibiców niż ostatnio. Jednak nie zabrakło flag i szalików biało-czerwonych, a także wszechobecnych trąbek. Wśród kibiców nie zabrakło Bronisława Stocha, ojca Kamila.
- Chłopcy walczyli, ale stawka była bardzo wyrównana. Minimalny błąd mógł zdarzyć się każdemu. Trafił się akurat nam. I ten los trzeba przyjąć z godnością. Chłopcy walczyli, chcieli bardzo wygrać. To było widać. I trzeba im za to podziękować. Kiedyś czwarte miejsce było dla nas i tak nieosiągalne. Dzisiaj jesteśmy blisko podium. Trzeba się cieszyć – mówił ojciec podwójnego złotego medalisty z Soczi.
- Nie jest śle, jesteśmy w pierwszej szóstce. Tam są bardzo wyrównane drużyny. Minimalny błąd powodował zmiany w tabeli. Przyzwyczailiśmy się chyba już do medali, ale wychodzi na to, że ten brązowy nie był nam dany. My nie jesteśmy daleko i mamy dobre nadzieje na przyszłość – dodał Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański, który oglądał skoki w Zębie.
- Chcieliśmy medal, nie udało się. Chłopaki zrobiły wszystko co mogli. Taki jest sport. Żeby jednak ta olimpiada była dopięta na ostatni guzik, brakuje nam tego medalu w drużynówce. Może na kolejne olimpiadzie – mówili z kolei górale.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+