- Dlatego do sądu nie skierowaliśmy aktu oskarżenia przeciwko kobiecie, ale wniosek o detencję, czyli umieszczenie 60-latki w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym - mówi Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury.
Do tragedii doszło 13 lutego br. W domu przy ul. Kolejowej w Słomnikach odkryto zwłoki 36-letniej Beaty T. i jej 14-letniej córki Małgorzaty. Na łóżku znaleziono też zakrwawioną Bożenę T. i to jej postawiono zarzut podwójnego zabójstwa. Przyznała się do winy.
Z ustaleń śledczych wynika, że od kilku miesięcy narastał konflikt między mieszkankami domu. 60-latka uważała, że jej córka zbyt rygorystycznie wychowuje wnuczkę Małgorzatę. Z kolei Beata T. miała uwagi do matki, że ta jej nie pomaga, zwłaszcza w czasie częstych wyjazdów Beaty do Niemiec. Świadkowie wspominali też o burzliwych relacjach między babcią i wnuczką.
W rodzinie nie było mężczyzn. Kobiety zajęte podsycaniem konfliktów zaniedbywały dom. Sprzątaniem i przygotowywaniem posiłków zajmowała się mieszkająca tam 82-letnia Alina W., prababcia 14-latki.
Z wyjaśnień 60-latki wynikało, że by rozwiązać problemy, postanowiła zabić córkę i wnuczkę, a potem samą siebie. Zaplanowała dokonanie zbrodni w nocy z 11 na 12 lutego br., ale zmęczona usnęła. Zdecydowała więc, że zaatakuje następnej nocy i zabije obie "dla ich dobra".
Przygotowała drewnianą nogę od stołu o długości 80 cm z dwiema metalowymi śrubami. Koło 4 nad ranem najpierw uderzyła w głowę córkę. Zamroczona Beata T. wstała, przeszła jeszcze kilka kroków i wtedy otrzymała kolejne ciosy. Upadła, krwawiła, zmarła.
Rozemocjonowana Bożena T. położyła się na wersalce, by się uspokoić. Potem poszła zabić wnuczkę. 14-latka wybudziła się po pierwszym ciosie, także wstała, doszła nawet do pokoju matki i wtedy otrzymała kolejne, śmiertelne uderzenia.
Po wszystkim 60-latka próbowała się otruć i udusić paskiem od szlafroka, ale bezskutecznie.
- O sprawie powiadomiła nas mieszkająca na parterze prababcia dziewczynki - opowiada insp. Marek Korzonek z Komendy Policji Powiatowej w Krakowie. 82-latka w nocy słyszała odgłosy awantury, a od rana nie mogła się dostać do mieszkania piętro wyżej. Weszli tam dopiero funkcjonariusze i zastali na miejscu ślady krwi oraz dwa ciała: 14-letniej córki i 36-letniej matki.
- To klasyczny przykład tzw. rozszerzonego samobójstwa, gdy jedna osoba zabija członków rodziny i sama chce się pozbawić życia. W tym wypadku jej się to nie udało - komentuje krakowski policjant. Faktycznie, 60-latka po dokonaniu zbrodni nie zdołała popełnić samobójstwa. Trafiła do szpitala, ale tylko dlatego, że zasłabła w czasie przesłuchania na komendzie. Potem jednak znalazła się w areszcie.
Kluczowe dla wyjaśnienia okoliczności sprawy okazały się wyniki obserwacji psychiatrycznej Bożeny T. Biegli orzekli, że była niepoczytalna. Teraz jej sprawa trafiła do sądu z prokuratorskim wnioskiem o umorzenie śledztwa i zamknięcie kobiety w psychiatryku.
Wyznanie krakowskiego gangstera: Strasznie zawaliłem Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!