Zobacz także: Morderstwo przy Siewnej. Zabójca 21-letniej Polki z brytyjskim paszportem nadal na wolności
Kierowca jedynie usłyszał zarzut zabójstwa, ale to wystarczyło władzom MPK.
- Jeśli istnieją tak poważne podejrzenia jak w tym przypadku, kierowca nie może dłużej wykonywać swoich obowiązków. To zawód zaufania społecznego - dodaje wiceprezes Palenica.
Po śmierci Kate Z., Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne chce zaostrzyć kryteria naboru kierujących pojazdami MPK.
Obecnie kandydaci, oprócz przejścia przez testy zdrowotne, sprawnościowe, badanie wzroku i słuchu, musieli również być niekarani. Etatowi pracownicy składali jedynie oświadczenie, że takowymi nie są. Ci, którzy etatu nie mieli (jako jednoosobowe firmy świadczyli usługi dla MPK), musieli się wykazać świadectwem niekaralności z Centralnego Rejestru Skazanych. - Teraz będziemy wymagać tego dokumentu od wszystkich kandydatów na kierowców - mówi Zbigniew Palenica.
Mirosław Ł. nie był skazany za żadne przestępstwo. Dlatego w myśl przepisów MPK był "czysty". Jednak, w kartotekach policyjnych widniała notatka, że jego żona wzywała funkcjonariuszy, bo się nad nią znęcał.
Teraz, w ramach zaostrzania kryteriów naboru kierowców w MPK, podobne doniesienia również będą sprawdzane.
- Zwrócimy się do policji o pewne informacje, nazwijmy to wywiadem środowiskowym. Jeszcze myślimy nad formą, w jakiej chcemy to zrobić - tłumaczy Palenica.
Mirosław Ł. siedzi obecnie w tymczasowym areszcie. Ma zarzut zabójstwa 21-letniej Kate Z., studentki historii sztuki.
Kierowca przesłuchany przez śledczych twierdził, że nie chciał zabić. Dokładnie jednak opisał, jak doszło do tragedii w sobotę 30 lipca. Około godz. 3 nad ranem dziewczyna wracała do domu nocnym autobusem kierowanym przez Mirosława Ł. Przegapiła swój przystanek i na pętli domagała się, by Ł. podwiózł ją pod dom. Tak go to zdenerwowało, że wywiózł dziewczynę na ul. Siewną, a gdy wysiadła, poszedł za nią i bił po głowie prętem z mosiężną śrubą.
Nieprzytomną, zostawił w rowie. Dziewczyna udusiła się zalegającym tam błotem.
Podczas śledztwa okazało się, że Mirosław Ł. pozytywnie przeszedł wszystkie testy w MPK (w tym psychologiczne), przez kolegów zaś był uważany za spokojnego i nierzucającego się w oczy.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail