Czytaj także: W niedzielę muzea zwiedzamy za darmo. Sprawdź program
Gdy zakaz "puszczania dymka" w miejscach publicznych wszedł w życie, przerażeni byli i właściciele, i klienci. Jedni bali się, że stracą gości, drugich oburzało ograniczanie ich wolności. Dziś okazuje się, że zaakceptowanie nowych zasad nie było tak bolesne. Wierni klienci zostali w ukochanych pubach i posłusznie wychodzą zapalić na zewnątrz. Knajpy, które straciły stałych gości, znalazły z kolei sposób na przyciągnięcie nowych.
Niepalący wolą słodkie ciastka i lody
- Lokal jest na tyle duży, że udało nam się stworzyć dwie sale dla palących. Klientów więc nie straciliśmy - twierdzi Jacek Żakowski, właściciel słynnej Alchemii na Kazimierzu. - Obawy były na wyrost. Cierpię chyba tylko ja, bo nie mogę palić w mojej ulubionej sali przy barze - śmieje się. Przyznaje, że palaczy jest nawet więcej niż dawniej, bo uciekają z lokali, które wydzielonych sal nie mogły utworzyć. Tak jest choćby w Nowej Prowincji przy ul. Brackiej, dla której dostosowanie się do nowych przepisów w pierwszych miesiącach było bardzo trudne.
- Goście są dziś zupełnie inni. Rzadziej zaglądają artyści czy dziennikarze, czyli krakowska bohema. Mniej w związku z tym sprzedajemy alkoholu - przyznaje Anna Szybist, menedżer kawiarni. Po kilku miesiącach właściciele zmienili więc menu. - Okazuje się, że niepalący klienci jedzą znacznie więcej. Mamy dziś duży wybór czekolad pitnych i ciast - wylicza z uśmiechem Szybist.
We wzorowanej na paryską kawiarni Kolory przy ul. Estery początkowo miało nie być sali dla palących. Spadek zainteresowania był jednak tak duży, że szefowie zdecydowali się zaprosić miłośników papierosów do osobnej sali. Jednocześnie przybyli też nowi klienci. - Mamy z dziećmi bywały u nas wcześniej, ale teraz na pewno zostają dłużej - zauważa Maria Bałucka, barmanka.
Choć sama pali papierosy, przyznaje, że popiera zakaz dymienia przy barze. - Wreszcie podczas pracy nie boli mnie głowa, a ubrania nie śmierdzą - mówi. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że to dym tak męczył.
Dymek integruje
Maria Żurek, krakowska studentka i stała bywalczyni Wódki przy ul. Mikołajskiej, choć "podymić" może tylko przed drzwiami ulubionego lokalu, widzi więcej plusów zakazu. - Nawet stojąc na mrozie poznaję nowych ludzi, do których nigdy nie podejdę w lokalu - mówi. Ponadto, z konieczności pali mniej, co każdego palacza przecież musi cieszyć.
Pozytywne nastroje społeczeństwa potwierdzają badania. Wśród samych palaczy odsetek zwolenników zakazu palenia w pubach i lokalach gastronomicznych wzrósł z 45 proc. w 2009 r. do 53 proc. w 2011 r. Według badań OBOP sprzed miesiąca wynika, że 62 proc. Polaków popiera wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w miejscach publicznych.
- To osoby, które nie chcą nawet wydzielonych sal dla palaczy. Prawdą jest, że nigdy nie są w 100-proc. szczelne - zaznacza Dominika Kawalec ze Stowarzyszenia Manko, organizatora kampanii społecznej Lokal bez Papierosa.
Grzeczni bez mandatów
Nad przestrzeganiem zakazu palenia stale czuwają inspektorzy małopolskiego sanepidu.
- Przypadki łamania zakazu palenia zdarzają się coraz rzadziej - przyznaje Anna Armatys, rzeczniczka senepidu.
Palacze w ciągu minionego roku nie byli też kłopotliwi dla mieszkańców Krakowa i straży miejskiej. Wystawiane mandaty były w ciągu całego roku sporadyczne.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!