https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakliczyn. Do studni wlały się ścieki z kanalizacji. Ludzie nieświadomie pili skażoną wodę

Paweł Chwał
Studnie mieszkańcy wybudowali z własnych pieniędzy w latach 90-tych. Do tej pory służyły im one bez zarzutu. W wyniku skażenia nie nadają się już do użytku. Nie pomogło nawet kilka ich dezynfekcji
Studnie mieszkańcy wybudowali z własnych pieniędzy w latach 90-tych. Do tej pory służyły im one bez zarzutu. W wyniku skażenia nie nadają się już do użytku. Nie pomogło nawet kilka ich dezynfekcji Paweł Chwał
Mieszkańcy kilkukondygnacyjnego bloku mogli być podtruwani nawet przez kilka tygodni. Niektórzy dostali wysypki, skarżą się na bóle brzucha. Do szpitala trafiła 2,5-letnia dziewczynka.

2,5-letnia Iza od dłuższego czasu czuła się fatalnie. Męczyła ją wysoka gorączka, przekraczająca 39 stopni Celsjusza, związana m.in. z zapaleniem dróg moczowych. Do tego dochodziły bóle pleców i brzucha. Rodzice początkowo leczyli ją doraźnie, ogólnodostępnymi lekami, chodzili do lekarzy, ale objawy nie przechodziły. Wreszcie pojechali z chorym dzieckiem do tarnowskiego szpitala im. Szczeklika. Dziewczynka została poddana specjalistycznemu leczeniu z wykorzystaniem antybiotykoterapii. Przebywała w szpitalu ponad tydzień.

W karcie szpitalnej lekarze napisali, że dziecko od miesiąca miało kontakt ze skażoną ściekami wodą użytkową i to prawdopodobnie było przyczyną jej problemów zdrowotnych.

Studzienka zarosła trawą

Iza mieszka w Domu Nauczyciela w Zakliczynie. To trzykondygnacyjny, duży budynek w sąsiedztwie szkoły, w którym mieszka 12 rodzin. Jego lokatorzy czerpali do tej pory wodę z dwóch studni, których budowę sfinansowali z własnej kieszeni ponad 20 lat temu. Wody było w niej wystarczająco dużo, a jej jakość nie budziła dotąd zastrzeżeń. Zresztą, dla bezpieczeństwa, średnio raz na trzy lata dezynfekowali studnie chlorem.

Kto wie, kiedy wyszłoby na jaw, że do studni dostają się ścieki z kanalizacji, gdyby nie pracownicy gminy, którzy pod koniec lipca pojawili się na sąsiedniej działce, aby wykosić na niej trawę. W trakcie prac okazało się, że ścieki przelewają się przez metalową pokrywę studzienki kanalizacyjnej.

- Nie wiadomo, kiedy doszło do awarii, bo wszystko zarastała trawa po kolana i nic nie było widać. Równie dobrze mogło się to zdarzyć nawet kilka tygodni temu, a my przez ten czas używaliśmy skażonej wody - zauważa Eugeniusz Kukulski, jeden z lokatorów Domu Nauczyciela, dziadek Izy.

Rury też były skażone

Pan Eugeniusz ostrzegł innych mieszkańców bloku, aby przezornie zrezygnowali z używania wody z kranów. Jednocześnie poinformował o prawdopodobnym skażeniu studni delegaturę WIOŚ, Sanepid i urząd gminy.

Pracownicy Zakładu Usług Komunalnych przetkali zatkany kolektor ściekowy, a blok podłączono do miejskiego wodociągu. Sprawy to jednak nie rozwiązało, gdyż przeprowadzone ponownie badania wykazały, że woda, która dociera do mieszkań wciąż zawiera mnóstwo niebezpiecznych dla zdrowia bakterii, zwłaszcza z grupy coli.

- Woda z wodociągu była wprawdzie czysta, ale do mieszkań docierała za pośrednictwem instalacji, która została wcześniej skażona. W związku z tym ją również trzeba było odkazić - tłumaczy Danuta Litwin-Żywiec z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Tarnowie.

W urzędzie gminy Zakliczyn przekonują, że zrobili wszystko, co było można, aby ułatwić mieszkańcom w miarę normalne funkcjonowanie bez bieżącej wody. Za oknem były wtedy 30-stopniowe upały.

- Strażacy-ochotnicy podstawili pod budynek dwa pojemniki z czystą wodą, z której mieszkańcy mogli korzystać do woli. Jednocześnie podjęte zostały działania, aby jak najszybciej zamontować liczniki w mieszkaniach, aby podłączyć lokatorów do wody miejskiej. Trzeba za nią wprawdzie płacić, ale do skażeń dochodzi bardzo rzadko, praktycznie nigdy - tłumaczy Dawid Chrobak, burmistrz Zakliczyna.

Sprawę bada policja

Podejrzenia mieszkańców, że z wodą ze studni jest coś nie tak pojawiły się już wcześniej. Ta, po wlaniu do szklanki nadmiernie się pieniła, a gdy próbowano ją zagotować w czajniku to dosłownie „wybuchała” z niego.

- Sąsiedzi skarżą się na różne problemy ze zdrowiem, których wcześniej nie mieli. Kolega dostał wysypki, ja mam problemy ze wzrokiem. To ewidentnie skutek tego, że nieświadomie piliśmy i myliśmy się w wodzie, do której przedostały się różne świństwa, a być może nawet i chemikalia - zauważa Eugeniusz Kukulski.

We wtorek złożył na policji doniesienie o bezpośrednim narażeniu zdrowia i życia mieszkańców bloku przez ZUK w Zakliczynie. Jest przekonany, że awarię pracownicy zakładu powinni byli wykryć wcześniej i w porę ostrzec ludzi o zagrożeniu. Zwraca uwagę też na to, że studzienka kanalizacyjna została wybudowana za blisko. W linni prostej od ich studni dzieli ją góra 15, a powinno być co najmniej 30 metrów.

- Ktoś kiedyś wykonał taki projekt budowlany i go zaakceptował wydając zezwolenie na budowę. Nie mnie to oceniać, a tym bardziej brać odpowiedzialność za wydane w tej sprawie decyzje - odpowiada Tadeusz Bukry, kierownik ZUK w Zakliczynie.

Panoramy Krakowa z lat 20. i 30. ubiegłego stulecia [ARCHIWA...

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 16

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Ruda Zoska
Wode do picia dla rodziny w ktorej sa dzieci to gmina nie umie zaopatrzyc ....mamy pic ten syf z brudnego mauzera Wstyd i hanba a podatki umieja brac !!!!
a
a co z policji jestes?
Jestem ciekaw jakim cudem w mojej studni oddalonej 2 km od miejsca zdarzenia znalazlo sie to hujostwo. Kris za to beknie , sprawa na policje i do sadu , odszkodowania!!!
Z
Zaciekawiony
No to zakliczyńska policja wyjaśni...
A za sprawność instalacji ściekowej i kolektora ktoś chyba odpowiada? Niezależnie czy jest 15, czy 30 metrów od studni.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska