Taki głos nie jest odosobniony. Zwolenników puszczania głośnej muzyki czy radia w stacjach narciarskich też jednak nie brakuje.
Stoki jak dyskoteka
Niemal na każdym podhalańskim stoku narciarze i snowboardziści mogą usłyszeń muzykę z głośników. Zazwyczaj to puszczane „na żywo” programy poszczególnych stacji radiowych. - Pół biedy, gdy to idzie cicho. Czasami jednak muzyka jest tak głośna, że jeden narciarz drugiego nie słyszy - zauważa Ewa Marduła, miłośniczka nart z Zakopanego.
Marta Kwapin jeździła ostatnio na Wierchu Olczańskim i Rusińskim w Bukowinie Tatrzańskiej. - To po prostu straszne. Non stop na wyciągach ryczy przez głośniki radio, no i oczywiście co chwilę reklamy radiowe - opowiada.
Narciarze podzieleni
Sylwia Groszek, rzeczniczka Stowarzyszenia Stacji Narciarskich i Turystycznych w Polsce twierdzi, że do jej organizacji narciarze nie zgłaszali takich pretensji.
- Jednak z naszych obserwacji i rozmów z szusującymi wynika, że rzeczywiście zdarzają się ludzie, którzy nie życzyliby sobie muzyki na stokach. Ja osobiście wolałabym pojeździć na nartach tam, gdzie jest cisza - przyznaje.
Zakazać muzyki?
Przed kilku laty Andrzej Gąsienica-Makowski, poprzedni starosta tatrzański, chciał uciszyć stacje narciarskie.
- Musimy stawiać na jakość. Dobrze by było, żeby nasze stoki były nie tylko bezpieczne, ale i spokojne. Teraz na niektórych puszczana jest głośna muzyka. Na pewno nie wszystkim to się podoba. Może dobrze byłoby to zmienić? - zastanawiał się w 2011 roku Gąsienica-Makowski.
Niewiele jednak z jego pomysłu wyszło. Chociaż sami właściciele stacji narciarskich mówią, że nie byłby to zły pomysł.
- Ale tylko w dużych stacjach narciarskich, gdzie jest po kilka stoków i wyciągów - zastrzega Jan Walkosz-Jambor ze stacji narciarskiej na Polanie Szymoszkowej w Zakopanem. - Wówczas na jednym można by puszczać muzykę, a jak komuś to nie pasuje, to może szusować innych, gdzie panuje cisza. W ośrodkach narciarskich z jedną trasą to nie przejdzie. Ludzie bowiem chcą się tutaj bawić. Bez muzyki byłoby smutno.