Młody zakopiańczyk, prowadzący rodzinny biznes na Krupówkach, chce teraz doprowadzić do odwołania Kacpra Gąsienicy-Byrcyna ze stanowiska radnego i przewodniczącego komisji urbanistyki i rozwoju.
Trzy koperty przeważyły
Jak mówi Morawetz, czara goryczy przelała się w ostatni czwartek, gdy prezes Polskich Kolei Linowych ujawnił jak wyglądały próby podpisania umowy między spółką a rodziną Byrcynów.
Najpierw - w styczniu - Bożena Gąsienica-Byrcyn, matka Kacpra, oświadczyła publicznie, że podpisała umowę z PKL na dzierżawę terenów i teraz czeka na podpis spółki.
Według Janusza Rysia, prezesa spółki PKL, gdy odwiedził on notariusza, u którego pani Bożena zostawiła umowę, dowiedział się, że czekają na niego trzy koperty. Usłyszał, że po podpisaniu dokumentów z pierwszej koperty, będzie mógł otworzyć
drugą i tak dalej. Prezes PKL nie zamierzał brać udziału w takiej grze. Porozumienia więc nie ma.
Musi zrezygnować
Według pana Krystiana, mieszkańcy Zakopanego zostali wprowadzeni w błąd przez Gąsienicę-Byrcyna. - Gdyby nie obiecywał, że Gubałówka zostanie otwarta, nie wszedłby do rady - uważa.
Dlatego rozpoczął w internecie akcję zbierania poparcia pod swoim pomysłem. Chce na sesji rady miasta, która odbędzie się 25 lutego, wystąpić z wnioskiem, by odebrać Gąsienicy-Byrcynowi mandat.
- A jeśli to się nie uda, to przynajmniej odebrać mu przewodnictwo w komisji urbanistyki i rozwoju. Bo to jest kpina, że człowiek, który blokuje rozwój miasta, zasiada w komisji odpowiedzialnej właśnie za to - dodaje Morawetz.
Radny się dziwi
- Co ten Pan rozumie przez blokowanie? Czy blokowaniem jest podpisanie umów i złożenie do depozytu notarialnego? - pyta radny.
Co do zarzutów, że wprowadził w błąd mieszkańców, twierdzi, że jego rodzina zrobiła wszystko, by do uruchomienia trasy doprowadzić.
- Pomimo wieloletniego naruszania naszego prawa własności przez PKL, właśnie dla dobra rozwoju miasta umowy zostały podpisane i złożone u notariusza. PKL otrzymały e-maila z informacją, w której kancelarii umowy się znajdują. Nie wiem, dlaczego prezes PKL nie chciał ich podpisać i nawet się z nimi nie zapoznał. Co więcej, przystaliśmy na propozycję drugiej strony sprzed wyborów. Po wyborach widać zmianę postawy PKL. Nie chcą podpisać ani zapoznać się z umowami. O co tu chodzi? - pyta.
Co do umów w kopertach, radny Gąsienica-Byrcyn tłumaczy, że umowy zostały złożone zgodnie z prawem o notariacie. - Dziwię się, że prezes tak dużej spółki nie wie jak działa depozyt notarialny i nazywa go "dziwną grą" - mówi. - Wydaje mi się, że jeśli PKL szukają dziury w całym, to znajdą ją nawet w formie złożenia umów. Umowy podpisane przez naszą rodzinę umożliwiają otwarcie trasy. Druga strona te dokumenty dobrze zna, bo negocjowała je przez kilkanaście miesięcy.
Mandatu nie straci
Wniosek Krystiana Morawetza o odebranie mandatu radnemu wydaje się skazany na porażkę. - Nie ma takich instrumentów prawnych, by odebrać radnemu mandat na wniosek mieszkańców, którzy twierdzą, że ich oszukał w kampanii wyborczej - wyjaśnia Artur Słowik z biura prawnego wojewody małopolskiego. - Mandat radny może utracić jedynie poprzez naruszenie prawa lub gdy sam się go zrzeknie.
Radni mogą natomiast - o ile zechcą - powierzyć komuś innemu zadanie kierowania pracami komisji urbanistyki.