Dotychczas nie zgłosił się po certyfikat unijny ani jeden baca z Podhala. Co to oznacza? Że nielegalne, podrabiane góralskie serki zaleją Krupówki, targowisko pod Gubałówką, bacówki w Tatrach i te przy zakopiance.
Jak wyjaśnia dyrektor Janczy, aby uzyskać roczny certyfikat na produkcję oscypka, baca najpierw musi wystąpić o numer weterynaryjny. Powiatowy inspektorat weterynarii sprawdza aktualne badania, m.in. bacy, juhasów, wody, zwierząt i odbiera bacówkę.
- Dotychczas numer weterynaryjny odebrało 28 baców z powiatów tatrzańskiego i nowotarskiego - informują w powiatowym inspektoracie weterynarii w Nowym Targu.
Jednak sam numer nie pozwala bacy na produkcję prawdziwego oscypka. Musi on wpisać się na listę w Związku Hodowców, który kieruje wnioski do Inspekcji Jakości Artykułów Rolno-Spożywczych (lub trzech firm prywatnych). Kontrolerzy przyjeżdżają na bacówkę, pobierają próbki i w labolatorium sprawdzają, czy oscypek jest produkowany zgodnie z wymogami unijnymi. - Dotychczas nikt do nas się nie zgłosił, aby go wpisać na listę - zaznacza Janczy.
Z taki zamiarem nosi się tylko dwóch baców, ale ich zezwolenia na produkcję serków są ważne jeszcze do lipca, m.in. Kazimierza Furczonia, bacy z Leśnicy Gronia. Zapewnia, że on na pewno wystąpi o pozwolenie na kolejny rok. - Chcę produkować legalne oscypki, bo po co tyle przeszliśmy z tą całą rejestracją oscypka - pyta Furczoń.
Ale reszta baców raczej nie pali się do certyfikatu, bo jak twierdzi, certyfikat to dla nich prawdziwa zmora.
- Miałem zezwolenie na początku, gdy oscypek wszedł do Unii, ale zrezygnowałem, bo żeby dostać certyfikat na oscypek, muszę stracić około tysiąca złotych - mówi jeden z baców (nie chce podać swojego nazwiska). - Ale nie to jest najgorsze, tylko te kontrole. Ledwo co tam złego dzieje się z oscypkiem , ledwo pójdzie w gazetach, że dziecko zatruło się... chyba oscypkiem, zaraz mam kontrole na karku. A mój sąsiad, który pucy podróbki i nigdzie nie jest zgłoszony, śmieje się ze mnie, żem głupi!
Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański ostrzega, że dojdzie w końcu do tego, iż stracimy certyfikat na oscypek, a wraz z tym skończy się boom na ten góralski serek, a także na redykołkę i bundz.
- Póki odpowiednie służby nie zajmą się nielegalnymi oscypkami, te będą zalewać Podhale, a bacom nie będzie się opłacało starać o certyfikat - mówi Janczy. - Obecnie tak się namnożyło tych "podrabiaczy", że zimą nie zdołali sprzedać wszystkich swoich serów, bo sezon był w Zakopanem gorszy. Zostały im pełne chłodziarki podróbek i sprzedają je teraz na Krupówkach.