To była "czarna niedziela" - mówią zakopiańscy strażacy, którzy przedwczoraj w ciągu zaledwie 5 godzin musieli zmierzyć się z dwoma olbrzymimi pożarami. Na zboczach Antałówki i Gubałówki z dymem poszły budynki o wartości minimum pół miliona złotych.
Choć rodziny zamieszkujące oba spalone domu już wczoraj zaczęły przygotowywać się do odbudowy, wiadomo, że same sobie z tym nie poradzą. Potrzeba jest im pomoc.
- W jednej chwili straciliśmy dosłownie wszystko - mówi Irena Orłowska-Świerczyńska, właścicielka spalonego domu na Antałówce, w którym mieszkała z 17-letnim synem.- Ja jestem w lepszej sytuacji, bo udało się uratować z ognia część moich ubrań. Syn ma jednak tylko to, z czym wybiegł z domu. Resztę strawił ogień. Dziś jeżdżę, by kupić mu jakieś ubrania, ale wiadomo, że teraz są ważniejsze wydatki.
Jak mówi kobieta, o uratowaniu kosmetyków czy pamiątek nawet nie było mowy. - Zresztą nawet to, czego nie dosięgły płomienie, jest zalane. Podobnie zresztą jak sam dom, a raczej jego resztki. Nie da się już w nim mieszkać. Na razie nocujemy u rodziny. Będę wdzięczna za każdą pomoc - dodaje kobieta.
Równie dramatycznie sytuacja wygląda na Gubałówce. Tu spłonął dom państwa Słodyczków. Teraz 7-osobowa rodzina mieszka w niezalanej suterenie, ale większość ich rzeczy też poszła z dymem.
- Chwała Bogu, że pożar wybuchnął o godz. 20, gdy córka z rodziną jeszcze nie spała - mówi . - Jej mieszkanie było na poddaszu. Gdyby ogień ich tam zastał, pewnie dziś by ich na tym świecie nie było - mówi roztrzęsiona Anna Słodyczka-Maśniak, której mąż jest znanym bacą z Doliny Kościeliskiej.
Jak twierdzi góralka, w ich domu już dziś rozpoczęło się sprzątanie. Liczna rodzina i sąsiedzi pomagali gospodarzom wynieść spalone elementy zarówno z domu, jak i ze stojącej obok stajni. Ta spłonęła doszczętnie. Zdążono z niej wyprowadzić jedynie 20 owiec i maszyny rolnicze.
Choć domy były ubezpieczone, właściciele obu z nich przyznają, że odbudowa ze zgliszczy będzie kosztowna. Dlatego pogorzelcy proszą mieszkańców Podhala o pomoc - nawet tę najmniejszą.
Przyjmą wszystko, co ludzie mogą im przekazać. Potrzebne są ubrania, książki dla dzieci, pościel, a przede wszystkim materiały budowlane. Każdy oferujący pomoc może zgłosić się do redakcji "Krakowskiej" (tel. 18 20 015 91), a my skontaktujemy darczyńców z pogorzelcami.
Pomoc już wczoraj zadeklarował zakopiański magistrat. Do obu rodzin pojechali pracownicy interwencyjni oraz służby firmy komunalnej Tesko. Pomagali w sprzątaniu.
- Wysłaliśmy tam też pracowników Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy zbadają, jakie ci ludzie mają potrzeby - mówi Mariusz Koperski, zastępca burmistrza Zakopanego. - Oni będą pilotować pomoc dla nich. Na pewno przekażemy im w najbliższych dniach po 6 tysięcy złotych jednorazowej zapomogi. W każdej chwili możemy też zapewnić pogorzelcom tymczasowe mieszkania.
Przyczyny pożarów
Pożar na Antałówce rozpoczął się prawdopodobnie od źle zagaszonego ogniska, które dzień wcześniej było palone przed domem - uważają strażacy z Zakopanego. - Ewidentnie widać, że to właśnie z zewnątrz ogień dostał się po ścianie na poddasze budynku, a stamtąd przeszedł na cały dom.
Pożar na Gubałówce wznieciły iskry, jakie powstały w przedłużaczu zasilającym lodówkę. To przez nie spłonęła stodoła i piętro w domu.