Te listewki, które Pan tnie z taką precyzją, to już z myślą o wiankach?
A jakże by inaczej! W przyszłym tygodniu dziewczyny zaczną je wyplatać. Trzeba je będzie zamocować do krzyżaków z tychże listewek, potem dołączyć jeszcze świeczkę, by całość była stabilna i ładnie popłynęła z nurtem Ropy. Liczę, że będzie ich kilkadziesiąt.
Czyli Noc Kupały w skansenie…
Tak. W przyszłą sobotę, o godz. 19 wszystko się zacznie. Takiej sobótki, jeszcze Gorlickie nie widziało…
Niby czemu?
A temu, że będziemy się starali odtworzyć kupałowe zwyczaje tak, jak to kiedyś rzeczywiście było. Dziewczyny będą plotły prawdziwe wianki z prawdziwych ziół i kwiatów, gdy przyjdą do nich panowie - z pieśniami, które się wówczas śpiewało. Będą próbowali oczarować swoje wybranki - wszak to noc miłości i radości. Pewnie jednym się to uda, innym już niekoniecznie (śmiech). Wyniki zalotów nie zmienią nic - panowie, gdy już swoje wyśpiewają, zajmą się rozpalaniem ogniska, a w tym czasie dziewczęta pójdą do lasu szukać kwiatu paproci.
Rozumiem, że organizatorzy zadbają o to, by go znalazły…
Nic podobnego! Nie będzie żadnego podkładania zerwanych wcześniej liści. Czy znajdą, to ich sprawa. Tak czy inaczej, gdy dziewczyny wrócą z lasu, zaczną się tańce, tajemnicze opowieści zielarek o wykorzystywaniu darów natury, skoki przez ogień. Młodzi będą się bawili ochoczo, z każdą chwilą coraz bardziej. Wciągną publiczność. Razem zatańczą taniec zachodni, którego nigdzie indziej nie spotkamy...
Ćwiczycie już?
Od co najmniej tygodnia. Nie tylko tańce, ale śpiewy również (śmiech).
Co z tymi wiankami?
Spokojnie. Przecież o nich nie zapomnimy. Gdy porządnie się ściemni, całym orszakiem, być może w blasku pochodni, pójdziemy nad rzekę. Tam wielki finał - puścimy wianki z płonącymi świeczkami w nurt Ropy. By popłynęły hen, daleko, daleko, daleko...
Rozmawiała Halina Gajda