Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomnieli zgasić świeczkę

Paweł Chwał
Stefania i Józef Fidowiczowie przed spalonym domem
Stefania i Józef Fidowiczowie przed spalonym domem Paweł Chwał
Stefania Fidowicz nie może powstrzymać łez. Lecą jej ciurkiem po poparzonych policzkach, gdy zaczyna mówić o pożarze. To już trzeci raz, kiedy jej rodzina znalazła się bez dachu nad głową i musi zaczynać od początku.

Pożar u Fidowiczów zaczął się od świeczki. Zapalili ją modląc się przed obrazem Jezusa Miłosiernego, który od kilku miesięcy peregrynuje po parafii w Ryglicach. Święty wizerunek gościli w swoim domu przez dzień. Wieczorem, gdy przyszła do nich sąsiadka, aby przejąć od nich obraz, zmówili razem pacierz i poszli ją odprowadzić.

O świeczce... zapomnieli.

- Nie było nas 15-20 minut. Jak wracaliśmy, zobaczyłam czarny dym, wydobywający się z okien. Krzyknęłam do męża: „dom nam się pali”. Biegliśmy jak szaleni. Próbowaliśmy gasić wodą, ale na niewiele się to zdało. Cały dom był już objęty płomieniami. Ja wskoczyłam jeszcze przez okno, żeby sięgnąć po komórkę, ale nie dałam rady już jej zabrać, bo było już tak gorąco. Chwyciłam jedynie sweter, który leżał na krześle. To wszystko, co udało mi się uratować - opowiada 53-letnia Stefania.

Kobieta ma poparzone twarz i ręce. Jeszcze gorzej wygląda jej, który dramatyczną walkę z pożarem o mało co nie przypłacił życiem. Od ognia zapaliły się mu włosy oraz odświętna koszula, którą miał ubraną na sobie. W szpitalu spędził blisko dwa tygodnie.

- Spuchłem tak, że oczu nie było widać, a oddychanie sprawiało mi wielką trudność. Przez kilka dni pielęgniarka karmiła mnie, wlewając mi do ust jedynie zupy łyżeczką - opowiada 68-letni Józef Fidowicz.

Z rodzicami mieszka jeszcze ich 33-letni syn, ale w chwili, kiedy ich dom trawił ogień był na delegacji w Krakowie.

Stracili wszystko
Zostali z niczym. Spłonęło wszystko, co przez lata gromadzili w domu.

- Cztery lata temu pokryliśmy dach blachą, w środku przeprowadziliśmy remont, kupiliśmy pralkę, wymieniliśmy meble w kuchni. Kosztowało nas to sporo wyrzeczeń i pieniędzy, których nigdy nie mieliśmy za dużo. Teraz nie mamy nic - opowiada Stefania Fidowicz.

To znana artystka ludowa z Ryglic, która swoje nieprzeciętne zdolności udowadniała m.in. przy okazji wielkanocnych konkursów na najpiękniej ozdobione pisanki.

Żyją skromnie, utrzymując się przede wszystkim z rolnictwa. Panią Stefanię można było co tydzień spotkać na na targu w Tuchowie, gdzie sprzedawała jajka i biały ser, żeby dorobić parę groszy na opłacenie KRUS-u.

- Niejeden powiedziałby, że przez ten obraz nie mamy teraz domu, a przecież to nie on zawinił, tylko my. Świeczkę pewnie wiatr przewrócił, albo zajęła się od niej firanka i później reszta wyposażenia - mówi kobieta. - Kto wie. Może Jezus Miłosierny uratował nam nawet życie? Równie dobrze do pożaru mogło dojść wówczas, gdybyśmy spali - mówi.

Rodzinne fatum
To kolejny cios, który dotknął Fidowiczów. Dom, który właśnie spłonął odkupili ponad 20 lat temu od sąsiada po tym, gdy ten, w którym wcześniej mieszkali, zawalił się podczas jednej z wichur.

W międzyczasie zaczęli stawiać nowy, murowany, ale jego budowę musieli przerwać w 2010 roku. Budynek uszkodziło im bowiem osuwisko, które uaktywniło się po fali ulewnych deszczy.

- Materiał na budowę tego domu nosiliśmy na własnych rękach, bo żaden kierowca nie odważył się tutaj wjechać ciężkim samochodem. Ale wtedy byliśmy dużo młodsi i mieliśmy więcej sił. Teraz boję się o to, czy starczy nam ich do tego, aby ponownie podjąć się tego wyzwania - zastanawia się Józef Fidowicz.

Na sąsiada można liczyć
Po powodzi w 2010 dom straciła również mieszkająca po sąsiedzku z Fidowiczami Katarzyna Błońska.

- Wtedy ludzie nie zostawili nas samych. Pomagając pani Stefanii spłacam swój dług wdzięczności - wyjaśnia. To u niej, zaraz po pożarze zatrzymała się na kilka nocy poszkodowana sąsiadka.

Sąsiedzi solidarnie pomogli małżonkom Fidowiczom również uprzątnąć pogorzelisko, podzielili się z nimi ubraniami, a także zadbali o to, aby nie zabrakło im jedzenia.

Drewniany dom nie był ubezpieczony, więc pogorzelcy z Ryglic nie mogą liczyć na odszkodowanie, z którego mogliby sfinansować przynajmniej część prac przy budowie nowego lokum.

Ze swoimi problemami nie zostali jednak sami.

Miejscowy proboszcz przekazał im przyczepę kempingową, żeby mieli gdzie spać, a zbiórka pieniędzy przeprowadzona po niedzielnych mszach świętych przyniosła 15 tysięcy złotych na rzecz poszkodowanych. Sześć tysięcy złotych, w ramach zapomogi celowej, przekazał pogorzelcom również urząd gminy Ryglice.

Strażacy z Lubczy i Ryglic postarali się o meble, lodówkę i pralkę, a jeden z sąsiadów nie wziął ani grosza za prace kombajnem w polu, dzięki czemu pogorzelcy dużo zaoszczędzili na żniwach.

- Ludzie bardzo przejęli się losem rodziny Fidowiczów i nawet nie trzeba było ich specjalnie zachęcać do pomocy - zauważyła Krystyna Bochenek, sołtyska Ryglic.

Udało się już zgromadzić część materiałów na budowę nowego domu dla pogorzelców. Inni już zadeklarowali, że chętnie pomogą przy wznoszeniu nowych murów.

Zdążyć przed zimą
- Na początek będzie to najprawdopodobniej niewielki budynek gospodarczy z łazienką, gdyż na jego budowę nie potrzeba pozwoleń, a wystarczy jedynie zgłoszenie. Stanąłby jeszcze przed zimą, zanim przyjdą mrozy. Działka na dom też już czeka, a w urzędzie gminy złożony został wniosek o wydanie warunków zabudowy - wylicza sołtyska.

Sami pogorzelcy z obawą, ale i z rosnącą nadzieją, spoglądają w przyszłość.

- Z tego wszystkiego to już nawet nie wiem, kto i co nam podarował, bo zwyczajnie wielu z nich nie znam z imienia i nazwiska. Ale bardzo dziękuję każdemu z osobna za jakiekolwiek wsparcie. Dobrych ludzi u nas nie brakuje. Przekonuję się o tym każdego dnia - mówi Stefania Fidowicz.

***
Ryglice
Miasto w województwie małopolskim, w powiecie tarnowskim, siedziba gminy miejsko-wiejskiej . Położone około 30 km na południowy wschód od Tarnowa, w pobliżu Tuchowa. Prawa miejskie posiadało w latach 1824-1934 i ma je znów od 2001 roku. Miasto liczy ok. 3 tysięcy mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska