Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żarki. Brutalnie pobili staruszkę, która wcześniej dała im jeść [WIDEO]

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
88-letnia Józefa Ptasińska cudem przeżyła atak złodziei. Związali ją i pobili, potem okradli. To drugi tak brutalny napad na staruszków w Żarkach pod Libiążem w ciągu kilku miesięcy.

Już drugi tydzień Józefa Ptasińska barykaduje drzwi swojego domu w Żarkach. 88-latka nie wpuszcza do środka nawet sąsiadów. Drzwi od środka pilnuje mały kundelek. Alarmuje, gdy ktoś obcy kręci się po podwórku. Te nadzwyczajne środki ostrożności wprowadziła po tym, jak napadła ją para brutalnych bandytów.

Twierdzili, że są głodni
- Był środek dnia. Przyszli we dwójkę, kobieta i mężczyzna. Chcieli jeść, więc ich wpuściłam i nakarmiłam - opowiada wciąż roztrzęsiona kobieta, która zdaje nam relację przez uchylone okno.

Niespodziewanie rzucili się na staruszkę.

- To ta kobieta mnie biła. Waliła po głowie, po rękach, nogach, gdzie popadło. Mam siniaki na głowie i boli strasznie koło skroni - pani Józefa pociera obolałe miejsca. Kompan napastniczki stał początkowo obojętny. - Chciał tylko pieniędzy, a nie mojej krwi. To ona kazała mu mnie kopać. By go ponaglić, i on też dostał od niej po głowie - relacjonuje 88-latka.

Zapamiętała sprawców jako parę w średnim wieku.- Przeczesali cały dom. Krzyczeli, by dać im gotówkę i kosztowności. Zabrali portfel, trochę biżuterii. Nie wiem nawet dokładnie, co zginęło - wyznaje starsza pani. Ma problemy ze słuchem. By się z nią porozumieć, trzeba wyraźnie i głośno wypowiadać słowa patrząc jej w oczy.

- Dobrze, że już jestem przygłucha, bo ominęło mnie wiele przekleństw, jakie rzucali pod moim adresem - mówi spuszczając wzrok. Nie może zrozumieć, jak złodzieje mieli serce napaść na samotną i starszą kobietę.

Straciła wiarę w ludzi
- Pewnie wiedzieli, że piesek jest mały, sąsiedzi mieszkają daleko i nikt mi nie pomoże, nawet jak zacznę krzyczeć - snuje domysły pani Józefa. Uważa jednak, że mogli oszczędzić jej cierpienia. - Wpuściłam ich do swego domu w dobrej wierze, podałam zupę, chciałam ugościć - załamuje głos. Tak ją wychowali rodzice. Teraz straciła wiarę w ludzi. - Tyle lat żyję na świecie, przeżyłam drugą wojnę światową, a nikt mnie tak nie upodlił, jak ta para - wyznaje przez łzy. Od ich ataku boli ją nie tylko ciało. - Najbardziej serce. Kłuje z żalu i ze strachu - uściśla.

Pani Józefa od wielu lat mieszka samotnie w dużym domu z ogrodem. - Mąż nie żyje, syn wybudował nowy kilka ulic stąd - opowiada. Codziennie wpada jednak do mamy pomóc napalić w piecu i w cięższych obowiązkach w zagrodzie.

- Nie tak dawno i jego złodzieje ograbili. Włamali się, ukradli sprzęty i zrobili spory bałagan - zaznacza pani Józefa. Pamięta czasy, gdy Żarki to była taka spokojna wieś. - Nie wiem, co się z tymi ludźmi stało. Zamiast iść do uczciwej pracy, patrzą, by kogoś obrabować. Nie mają żadnych skrupułów - zaznacza.

To nie pierwszy atak
We wrześniu ubiegłego roku w Żarkach doszło do podobnego napadu. Bandyci włamali się do domu 90-letniej Marii Samborowskiej i jej syna Jana. Brutalnie pobili mężczyznę, związali i zakneblowali jego i matkę, którą wcześniej doprowadzili do utraty przytomności pryskając w jej oczy gazem. W ten sam sposób wcześniej obezwładnili ich psa. Ukradli wszystkie oszczędności życia rodziny, przeszło 25 tys. złotych i biżuterię.

Choć od tego zdarzenia minęło prawie pół roku, pani Maria nadal ma koszmary senne. Jan także. - Gdy zamykam oczy, przypominają mi się trzy rosłe sylwetki w kominiarkach. Byli wysocy i dobrze zbudowani. Ich głos zdradzał, że są około czterdziestki - wspomina pan Jan. Do tej pory nie wierzy, że spotkało go coś tak potwornego. - Takie sceny oglądałem dotąd tylko w filmach. Gdy naprawdę wpadli do mojego pokoju, myślałem, że to już koniec, że umrę, zatłuką mnie na śmierć - wyznaje. Po zdarzeniu jego mama jeszcze bardziej podupadła na zdrowiu. Ciągle płacze i boi się położyć do łóżka, gdy przychodzi zmrok. Rodzina Samborowskich dostała od sąsiadów jeszcze jednego pieska, by lepiej pilnował ich dobytku. Z małym Pimpkiem im raźniej.

Cudem przeżyła kopniaki
Niestety, policji nie udało się namierzyć bandytów. Józefa Ptasińska boi się, że w jej przypadku będzie tak samo.

- Chciałabym, by poszli do więzienia za to, co mi zrobili. Machnęłabym ręką, gdyby tylko ukradli, ale oni mnie skatowali, nie patrząc, czy to przeżyję - zaznacza starsza pani. Po napadzie, ze związanymi rękami uciekła przez podwórko do sąsiadów. To oni wezwali policję. - Najgorsze, że nic nie słyszałem ani nie widziałem, choć mieszkam najbliżej pani Józi - mówi sąsiad mieszkający w domu obok. Ma do siebie za to żal. Zapewnia, że gdyby dorwał bandziorów, nie pozwoliłby im uciec. - Pani Józia to taka sympatyczna, miła pani. Ma już swoje lata i należy jej się szacunek - mówi mężczyzna. Nie wyobraża sobie, że mogłoby jej zabraknąć.

- To cud, że przeżyła takie ciosy. Od samego upadku mogła już nie wstać, a co dopiero od kopniaków w głowę - martwi się. Liczy, że sprawcy zostaną złapani i odsiedzą swoje. Póki co zamierza lepiej pilnować zarówno swego domu, jak i pani Józefy.

Sąsiedzi muszą być czujni
Zdarzeniem sprzed dwóch tygodni żyje cała wieś. - Ludzie stali się bardziej nieufni, ostrożniejsi. Każdy z nas zwraca uwagę, by dom był zamknięty, zwłaszcza na noc - wyznaje Bogusław Gucik, radny miejski z Żarek i były sołtys wsi. Uczula mieszkańców, by w miarę możliwości obserwowali swoje podwórka nawzajem.

- Największym skarbem są sąsiedzi. Jeśli w porę dostrzegą, że ktoś obcy kręci się po okolicy, mogą zaalarmować policję - dodaje Gucik. Nie wie, kto może być sprawcą napadu. - Raczej nikt ze wsi, tym bardziej że para, która napadła na panią Józefę, nie była zamaskowana - zaznacza.

Podejrzewa kogoś z dalszych stron. - Musieli wcześniej obserwować dom. Dowiedzieli się, że starsza kobieta mieszka sama i nie będzie problemu ze zgarnięciem łupu. Tak samo było u Samborowskich - przekonuje pan Stanisław.

Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji, zaznacza, że funkcjonariusze szukają bandytów, także tych z wrześniowego napadu. Proszą, by osoby, które mogą ich naprowadzić na trop, skontaktowały się z nimi dzwoniąc pod numer tel. 32 624 62 00, alarmowy 997 lub 112.

- Sprawcom rozboju grozi do 12 lat więzienia - przypomina Robert Matyasik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska