https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Brutalnie pobity na Zakrzówku 17-letni Artiom Szewczenko wyszedł już ze szpitala. "Zostanę w Krakowie. Nie zraziłem się do miasta i ludzi"

Marcin Banasik
Artiom z mamą tuż po wyjściu ze szpitala
Artiom z mamą tuż po wyjściu ze szpitala Szymon Korta
Artiom rzucił się się na napastnika, którzy bez powodu zaczął bić jego kolegę. Chwilę później sam stał się celem brutalnego ataku. Napastnicy odcięli mu palec i uszkodzili mózg ciosami maczety w czaszkę. Napad miał miejsce 10 lipca na kąpielisku na krakowskim Zakrzówku. 17-letnik Ukrainiec właśnie wyszedł ze Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie wcześniej przeszedł operację. Opowiada nam jak doszło do ataku, dlaczego od razu rzucił się z pomocą koledze oraz o swoich planach na przyszłość.

Jak się czujesz?
Jestem jeszcze osłabiony, ale czuję się dobrze. Głowa mnie już nie boli. Trochę dzisiaj byłem na słońcu i od razu poczułem, że powinienem kupić czapkę z daszkiem. Nie mogę się też męczyć, a w taki upał zwykły spacer powoduje, że człowiek, czuje się zmęczony.

Możemy wrócić do momentu, kiedy zostałeś brutalnie napadnięty? Jak do tego doszło?
Wieczorem odpoczywałem na Zakrzówku w rejonie najgłębszego basenu. Byliśmy tam razem z przyjaciółmi. Nagle ktoś powiedział, że idą kibice. Widać to było, bo mieli koszulki z emblematami Cracovii. Chcieliśmy odejść w bezpieczne miejsce, ale po chwili jeden z nich już stał przy moim koledze. Uderzył Michała, a ja wtedy rzuciłem się na niego. Wszystko trwało kilka sekund. Atakujący użyli gazu i maczety. Szybko uciekli a ja początkowo nie wiedziałem co się dzieje.

Dlaczego rzuciłeś się na napastnika? Równie dobrze mogłeś siedzieć cicho i bezpiecznie przetrwać ten atak.
Mam taką zasadę, że jak mojemu przyjacielowi dzieje się krzywda, to reaguję bez względu na okoliczności. Tak też było wtedy. Jak tylko zobaczyłem, że Michał potrzebuje pomocy dosłownie wleciałem w chłopaka, który zaczął go bić.

Jak myślisz, dlaczego zaatakowali waszą grupę?
Nie wiem czy powodem było to, że mówiliśmy między sobą po ukraińsku. Oni po prostu podeszli, krzyczeli kibolskie wulgaryzmy, otoczyli mojego kolegę i potem padł cios.

Po ranach, których doznałeś można powiedzieć, że cudem uszedłeś z życiem.
O tym, jak groźne to były rany dowiedziałem się dopiero w szpitalu. Na początku byłem w szoku. Teraz jest już dobrze. Mam nadzieję, że rehabilitacja postawi mnie na nogi.

Wieczorem na Zakrzówku było sporo osób? Nikt nie zareagował?
Myślę, że nie było na to czasu. To wszystko trwało naprawdę bardzo krótko. Ludzie wokół nas przecierali oczy, bo gaz użyty przez kibiców rozszedł się na innych.

Czeka cię teraz długa rehabilitacja. Były krakowski radny Łukasz Wantuch zorganizował zrzutkę na twoje leczenie. Ludzie chętnie wpłacają pieniądze.
Chciałem bardzo podziękować za pomoc. Wiem, że nie uzyskałbym takiego wsparcia, gdyby ta sprawa nie nabrała rozgłosu. Poznał mnie nawet taksówkarz, z którym wracałem ze szpitala do domu. Gdyby to wydarzyło się w Ukrainie, to mogłoby się dla mnie skończyć gorzej, a na pewno nie dostałbym takiego wsparcia jak tutaj. Jak trzy lata temu przyjechałem z mamą do Krakowa, to pierwsze co jej powiedziałem, to, że nie chcę już wracać do Ukrainy.

Co zamierzasz teraz robić?
Przed napaścią pracowałem jako kurier dostawca i uczyłem się na mechanika. Byłem bardzo zajęty praca i nauką. Teraz będę miał więcej wolnego czasu i postanowiłem dokształcać się z programowania. Chcę kupić laptopa i się uczyć. Nie chcę też wyjeżdżać z Krakowa. Mimo tego co się stało, nie zraziłem się do tego miasta i ludzi. Wiem, że wszędzie mogą się znaleźć takie osoby, jak te, które mnie napadły. Wiem też, że Polacy to wspaniali, pomocni ludzie i właśnie teraz tego doświadczam. Mnóstwo osób odzywa się do mnie i wspiera mnie. Jestem im naprawdę wdzięczny.

Wielki wybuch Etny

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska