Ciało najsłynniejszego polskiego rycerza okresu średniowiecza nie spoczęło w ówczesnej stolicy Polski. Poległego w 1428 roku po bitwie pod Golubacem nad Dunajem pochowali miejscowi Serbowie. Zawisza Czarny był prowadzony do niewoli, gdy stał się przedmiotem sporu o to, któremu z dwóch tureckich żołnierzy przypadnie nagroda za tak znacznego jeńca. Jeden z nich, obawiając się zachłanności drugiego, zabił Polaka, aby jego kamrat też został pozbawiony nagrody. Zawisza mógł ujść niewoli opuszczając miejsce walki, ale odesłał wysłaną po niego łódź na bezpieczny brzeg i nie zostawił walczących towarzyszy.
Zanim zginął był już legendą. O jego przyjaźń zabiegali możni średniowiecznej Europy. Władcy chętnie widzieli go na swoich dworach i zapraszali - jako niezwyciężonego zawodnika - na rycerskie turnieje. Mimo że służył długo na dworach Zygmunta Luksemburskiego i margrabiego Moraw Prokopa, najważniejszym władcą był dla niego król Polski.
Gdy w sierpniu 1409 roku zakon krzyżacki wypowiedział Polsce wojnę, pospieszył od razu do kraju wraz z innymi polskimi rycerzami. "Przebywali podówczas na dworze Zygmunta, zaciągnieni w jego służbę, niektórzy rycerze polscy, a zwłaszcza Zawisza Czarny i Jan Farurej, bracia rodzeni, dziedzice Garbowa herbu Sulima (...). Za zezwoleniem tegoż Zygmunta, który ich hojnymi darami i obietnicami chciał odwieść od zamiaru i przy sobie zatrzymać, porzuciwszy na Węgrzech wszystkie dobra i majątki od króla Zygmunta otrzymane, (...) przybyli do Władysława króla polskiego, aby z nim walczyć przeciw Krzyżakom (...)" - pisał po latach Jan Długosz.
Bracia walczyli pod Grunwaldem w szeregach chorągwi ziemi krakowskiej - najbardziej elitarnym oddziale. Trafili do hufu przedchorągiewnego - ochrony sztandaru. Gdy w trakcie bitwy chorąży oddziału Marcin z Wrocimowic stracił na chwilę chorągiew, huf szybko ją odbił z rąk triumfujących już rycerzy zakonnych. Zniknięcie z oczu tego sztandaru mogło spowodować chaos w polskich szeregach, a nawet być odczytane jako sygnał do odwrotu.
W "Krzyżakach" Henryk Sienkiewicz opisuje też zwycięską walkę - choć nie wiadomo, czy prawdziwą - jaką Zawisza stoczył z Arnoldem von Baden, który na polu walki stał "jak słup graniczny" i "kosił" wszystkich Polaków w zasięgu swojego miecza. Po bitwie grunwaldzkiej Zawisza posłował na sobór powszechny w Konstancji. W 1415 roku bawiąc z Luksemburczykiem w Perpignan w Langwedocji, wystąpił w turnieju i zmierzył się z najlepszym rycerzem Europy Zachodniej - Janem z Aragonii. Walka była krótka. Polak jednym uderzeniem kopii wysadził Aragończyka z siodła.
Zawisza był nie tylko wojownikiem - o jego zdolnościach intelektualnych i oratorskich z uznaniem wypowiadał się Długosz. Nierzadko pełnił funkcje dyplomaty - w służbie Władysława Jagiełły posłował aż 11 razy na Węgry. Przebywał też często na tamtejszym dworze. Możliwe, że przekazywał Jagielle informacje z bliskiego otoczenia sprzyjającego Krzyżakom Zygmunta Luksemburczyka oraz przypominał Zygmuntowi, z którym był w bliskich relacjach, o polskich krzywdach i przedstawiał polski punkt widzenia.
Zawisza Czarny pochodził z Garbowa w pobliżu Sandomierza, gdzie urodził się w niezbyt zamożnej rodzinie rycerskiej między 1370 a 1380 rokiem. Przydomek "Czarny" pochodzi nie od rzekomo noszonej czarnej zbroi, ale od kruczych włosów i ciemnej karnacji.
Zawisza dał się poznać jako niezwykle sprawny zawodnik turniejowy i na zaproszenie króla Węgier udał się na tamtejsze pogranicze, aby walczyć za wiarę. Dla polskich rycerzy nie było w tym czasie wielu okazji do obrony chrześcijaństwa w kraju, dlatego wielu szukało takich możliwości za granicą. Wojna mogła nie tylko przynieść nagrodę w niebie, ale także łupy.
Zawisza brał też udział w licznych turniejach rycerskich. Również one przynosiły dochody - prezenty, trofea i ruchomości pokonanych, jak również podarki i nadania władców, co w połączeniu z gospodarnością spowodowało, że Zawisza szybko stał się majętnym rycerzem.
W 1424 roku, gdy w Krakowie odbył się ślub króla Jagiełły z księżniczką Sonką Holszańską, Zawisza na cześć dostojnych gości wyprawił w domu jednego z mieszczan przy ul. św. Jana ucztę na kilkaset osób. Bawili tam królowie Węgier i Danii, książę Bawarii, książęta litewscy, mazowieccy, śląscy, austriaccy, margrabiowie brandenburscy, legat papieski. Rycerz, gdy przebywał w kraju, przypuszczalnie wraz z rodziną mieszkał w Krakowie. Dopiero pod koniec życia zakupił zamek w Rożnowie nad Dunajcem.
"Nikt nie przewyższał Zawiszy Czarnego szlachetnością i dzielnością bohaterską (...)" napisał Jan Długosz. I ta zasłużona opinia o czarnym rycerzu wciąż trwa w pamięci Polaków.