Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawód: anonimowy przyjaciel

Redakcja
Dzwonią do nich ludzie samotni, biedni, nieszczęśliwi. Każdy telefon traktują poważnie
Dzwonią do nich ludzie samotni, biedni, nieszczęśliwi. Każdy telefon traktują poważnie fot. 123rf
Jedni wyrzucają słowa jak karabin maszynowy. Inni długo krążą, nim dojdą do sedna. Chcą się wygadać albo wali im się świat. Kto i dlaczego rozmawia z człowiekiem z telefonu zaufania - pisze Katarzyna Janiszewska.

Dochodziła godz. 18. Za oknami było szaro i ponuro. Deszcz mocno zacinał i bębnił o szyby. Wiało tak przenikliwie, że człowiek dostawał gęsiej skórki. Na biurku Anny zabrzęczał telefon. Podniosła słuchawkę.

- Słucham, telefon zaufania.
- Halo - odpowiedział jej cienki, piskliwy głosik. - Nie mam komu się zwierzyć. A muszę o tym powiedzieć. Nie mogę się dogadać z rodzicami. Uciekam z domu. Wsiądę w pociąg i więcej mnie nie zobaczą.
- Ile masz lat? Gdzie jesteś?
- Dwanaście. Dzwonię z budki pod blokiem. Tata pije. Wieczorami przychodzi do mojego pokoju. Dotyka mnie…

Po tym wyznaniu Anna zaczyna działać. Z drugiego telefonu zawiadamia o wszystkim policję. Udaje jej się umówić z małą i wyciągnąć od niej adres. Kiedy cała przemoczona przyjeżdża na miejsce spotkania, przy budce telefonicznej nikogo już nie ma. Adres, który podała jej rozmówczyni, jest zmyślony. Policjanci patrolują dworzec w nadziei, że natkną się na błąkające się, samotne dziecko. Nic. Jak kamień w wodę. Dopiero później okaże się, że dziewczynka ma problemy psychiczne. Wydzwaniała już po wszystkich możliwych instytucjach. Opowiadała tę samą, zmyśloną historię. - Cały czas miałam wrażenie, że celowo się odmładza - mówi Anna. - Miała taki piskliwy głosik. Nasi rozmówcy często zmieniają głos. Mężczyzna udaje, że jest kobietą. Nigdy nie mamy pewności, czy to, co mówią, jest prawdą. Ale jeśli chcą rozmawiać, naszą rolą jest słuchać. Nie dociekać, nie diagnozować.

Brzydka pogoda- osoby w depresjiKiedyś przez pięć godzin Anna rozmawiała z mężczyzną, który chciał opowiadać o swoich potrzebach seksualnych: gdzie był, jakie panie spotkał i ile im zapłacił. Miał około 40 lat. Rodzice nie żyli, z bratem był skłócony. Wpadł w długi, nie płacił czynszu. - Nie mogłam sobie z nim poradzić - wspomina Anna. - Jak był trzeźwy, dało się z nim porozmawiać. Musiałam tylko się gimnastykować, żeby nie pozwolić mu wejść na pewne tematy. Lubił gotować, więc zagadywałam go o kulinaria. Rozmawialiśmy o książkach, krzyżówkach. Pan znał się na historii Krakowa, spacerował i oglądał zabytki.

Próbował się umawiać ze wszystkimi kobietami pracującymi w telefonie. Koleżance na dyżurze powiedział kiedyś: "wiem, gdzie siedzicie, widzę cię, masz bransoletkę na ręce. Czekam za oknem". Do dziś nie wiedzą, czy mówił prawdę, czy blefował. Mężczyzna dzwonił regularnie przez wiele lat.
Anna: Zapisujemy płeć i wiek rozmówcy. Pierwszy telefon był w 2000 r. Pamiętam, że wpisywałam M37, M38, M39 i tak dalej, aż do dziś - M47.

W święta - zawiedzeni i samotniSpadł pierwszy śnieg. Wszędzie wokół zrobiło się biało i puchato. Za oknem roześmiani ludzie szli z wielkimi świątecznymi pakunkami, szczęśliwe pary trzymały się za ręce. Otrząsnęła się z zamyślenia. Spojrzała na choinkę, którą kilka dni temu wspólnie ubrali, zawiesili bombki i łańcuchy. Tylko co włożą pod nią? Młodszy syn marzył o wozie strażackim, a starszy o klockach lego…
Mąż tyle razy obiecywał jej, że przestanie pić, że z tym już koniec. Ileż razy musiała brać dodatkowe dyżury, żeby opłacić rachunki: gaz, prąd, czynsz. Jeszcze przed ślubem ją ostrzegali. Ale była zakochana. Myślała: miłość go zmieni. Ona i dzieci będą ważniejsze. Wierzyła, że święta będą impulsem i mąż w końcu się opamięta.

Teraz wie, że nic się nie zmieni. Znosiła tyle lat jego kłamstwa, niespełnione obietnice, agresję, wyzwiska. Ale nie musi do końca życia być męczennicą. Sama zbuduje szczęśliwą rodzinę. To koniec. Sięgnęła po telefon.

Monika dobrze pamięta tę rozmowę. W kobiecie mieszały się wściekłość, załamanie, ale też nadzieja. Było jej tym trudniej, że z zewnątrz wszystko wyglądało dobrze. Krewni próbowali klecić ich związek, mówili: daj mu czas, wyszumi się, przejdzie mu. - A wiadomo, nadzieja umiera ostatnia - zauważa Monika. - Ale kiedy ta pani o tym opowiedziała, wszystko jej się ułożyło w głowie, przypomniała sobie, że trwa to już od lat, upewniła się w swojej decyzji.

W weekendy dzwonią nowi rozmówcy
Dla Anny to był jeden z pierwszych i chyba najtrudniejszych dyżurów. Pan, który zadzwonił, był chory na schizofrenię. Oczytany, z wyższym wykształceniem, dobrze sytuowany. Od lat leczył się we wszystkich możliwych ośrodkach, znał najlepszych psychiatrów, światowe sławy. Brał leki, ale choroba nie dawała za wygraną, a on nie widział sensu takiego życia.

- Za wszelką cenę chciał mi udowodnić, że jestem niekompetentna i nie mogę mu pomóc - wspomina Anna. - Pytał, czy uczyłam się psychologii, czy wiem, co to schizofrenia. Chciał mnie wpędzić w poczucie winy: nie znam się, więc nie uchronię go przed samobójstwem.

Wcześnie już próbował się zabić, ale uratowała go siostra. Miał pretensje, że niepotrzebnie przedłużyła mu życie. Teraz - krzyczał - na pewno się zabije, tym razem mu się uda. - Byłam już tak zmęczona, że zagroziłam: jeśli nie przestanie krzyczeć, rozłączę się - wspomina Anna. - Wtedy on jakby się ocknął i zupełnie nie swoim, spokojnym głosem powiedział: "Ma pani rację. Terapeuta wytrzymuje ze mną godzinę, a my rozmawiamy już dwie. To do usłyszenia."

Stali rozmówcy: dzwonią od godz. 16Leokadia zjadła na obiad zupę pomidorową (według swojego sekretnego przepisu) i naleśniki z serem, bitą śmietaną i konfiturami. Zawsze lubiła, żeby posiłki były ładnie podane. Czuła się wtedy jakby jadła w eleganckim lokalu. W młodości często chodziła do restauracji. Dziś już jej na to nie stać. Przeczłapała przez pokój i włączyła telewizor. Usiadła na wygniecionej, trochę przetartej kanapie,. O! Marcysia znów się o coś pokłóciła z Waldkiem. "Złotopolscy". Bardzo lubiła ten serial. Spojrzała na zegar. Dochodziła czwarta. Nic więcej nie miała już dziś do roboty. Odczekała jeszcze parę minut i wykręciła numer.

- To była starsza, samotna emerytka - wspomina Anna. - Dzwoniła regularnie, o tej samej porze i opowiadała o wszystkim. O tym, co zjadła na obiad, jak zrobić kurczaka w potrawce, o serialach, które oglądała w telewizji, jaka jest pogoda za oknem, że liście spadają z drzew. Prozaiczne tematy, o których nie miała z kim porozmawiać.

Nigdy nie wyszła za mąż, nie miała dzieci ani rodzeństwa. Wyrzucała sobie, że nie założyła rodziny. Nie miała znajomych ani koleżanek. Nawet sąsiedzi przestali ją odwiedzać, bo tak absorbowała wszystkich swoją osobą. Anna: Ale rozmowy z nami limitowała sobie. Po półgodzinie mówiła: przepraszam, ale czas mi się kończy, nie będę miała z czego zapłacić. To było takie jej pół godziny.

Większość żalących się to kobietyTak wynika z doświadczeń Jana, który na telefonie przepracował ponad 20 lat. Jedna pani - z zawodu matematyczka - czuła, że czas jej młodości mija. Przespała moment, nie założyła rodziny i teraz na siłę szukała partnera. Opowiadała o swoich podbojach i sercowych niepowodzeniach. - Nigdy otwarcie nie powiedziała, że chce się ze mną umówić, ale robiła dość czytelne aluzje - wspomina Jan. - Mówiła na przykład: "Och, jaki piękny wieczór, jakie śliczne gwiazdy. Uroczo byłoby siedzieć gdzieś na kawie, pod parasolką. Co pan robi po dyżurze?".

Przerażała ją myśl, że na starość zostanie sama. Nie chodziło jej nawet o dziecko. Tylko o mężczyznę, u boku którego poczułaby się bezpiecznie.

Jan: Dla dzwoniących dyżu-rant często staje się anonimowym przyjacielem. Najbardziej cieszyło mnie, gdy po trudnej rozmowie ktoś dzwonił jeszcze raz. Ale nie zawsze udaje się pomóc, rozwiązać problem. Wiele spraw brało się do domu. Myślałem: dobrze rozmawiałem, powiedziałem to, co trzeba? Nikt przecież nie jest doskonały.

Imiona osób pracującychw telefonie zostały zmienione

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska