Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeńcy stawiali snop zboża w domu, by strzegł gospodarstwo od piorunów

Andrzej Ćmiech
O tej porze na polach gorlickiej wsi XIX wieku stały mendle, lalki albo wojtki. Były to kopy zbóż. Żniwiarze zostawiali kępę zboża zwaną kozią bródką. Kosili ją dopiero wtedy, gdy dostali wódki.

- Jedziemy, jedziemy - otwierajcie wrota, Wieziemy snopeczek ze srebra i złota. Ze srebra i złota, że samych korali, Już my wam zrobili porządeczek w roli - śpiewano przed laty podczas uroczystości dożynkowych na ziemi gorlickiej. Jednak zanim doszło to tego radosnego święta, całe rodziny gorlickich rolników tygodniami ciężko pracowały podczas żniw, przestrzegając przez lata ustalonych reguł i zwyczajów. W wierzeniach ludowych gwarantowały one dobry urodzaj i dostatek pożywienia na cały nadchodzący rok.

Żniwa na chwałę bożą

Czas żniw nie był ściśle określony. Rozpoczynano je wówczas, gdy zboże było dojrzałe. Jako pierwsze dojrzewało żyto, potem jęczmień, pszenica i owies. Do żniw wyruszała cała rodzina, nawet najmniejsze dzieci, aby od małego uczyły się szacunku dla chleba.

Zwyczaj nakazywał, by pierwsze ścięte kłosy ułożyć na polu na krzyż, był to znak rozpoczęcia żniw w imię i na chwałę bożą. Zdarzało się często - szczególnie w okolicach Biecza - że gospodarze zanosili pierwszy skoszony snopek do domu, by pod krzyżem lub obrazem czekał do zwózki i ochraniał gospodarstwo przed piorunem.

Zbiór zboża odbywał zgodnie z ustalonym przez lata rytuałem. Najpierw szedł kosiarz i kosił zboże, za nim - kobiety i odbierały zboże z pokosów. Te wiązały w snopki powrósłami, które robiły starsze dzieci. Powiązane snopki pozostawiano na polu, aby ziarno wyschło. Przed I wojną światową na naszej ziemi snopy powszechnie stawiano w kopy. Te składające się z 15 snopków zwane były mendlami. Jednak ten sposób był mało efektywny i powodował, że zboże trudniej wysychało, dlatego na początku XX w. rozpowszechnił się sposób ustawiania mniejszych kop składających się z 5-10 snopków zwanych lalkami lub wojtkami.

Jak głosi tradycja, ten sposób kopienia na ziemi gorlickiej wprowadzili bracia zakonni z Krakowa mający gospodarstwo rolne w Bugaju.

Kosa - obraza boża i chleba

Do końca XIX w. żęcie zboża na wsi gorlickiej odbywało się tylko sierpem o ostrzach ząbkowanych, robionych przez wiejskich kowali. Technika zbioru zbóż była taka sama od zarania dziejów. Żeńcy przemieszczali się jeden za drugim, ścinając garściami zboże i składając na ściernisku.

Na początku XX w. na ziemi gorlickiej do sprzętu zbóż zaczęto używać kos. Stało się to za sprawą zdemobilizowanych żołnierzy, którzy powrócili po latach służby w armii cesarskiej w rodzinne strony. To właśnie ,,krajach naddunajskich” nabyli umiejętności posługiwania się kosą.

Jak podaje literatura, najwcześniej na ziemi gorlickiej zaczęto ich używać w Zagórzanach i Rzepienniku Biskupim. Początkowo używano je tylko do zbioru zbóż jarych - owsa i jęczmienia. Mimo że używanie kos ułatwiło pracę, uważane było powszechnie za obrazę bożą. Do nowej techniki zbioru zbóż ze szczególną dezaprobatą podchodziło starsze pokolenie, które traktowało żęcie kosą, jako marnotrawstwo ziarna i brak szacunku dla chleba. Były przypadki, że zawodowych kosiarzy, najmowanych do żniw przez dwory, chłopi nie chcieli wpuszczać do wsi.

Rewolucją na wsiach gorlickich było pojawienie się w latach trzydziestych XX w. pierwszych żniwiarek listwowych, które umożliwiały koszenie bez odbierania, przyspieszając prace żniwne.

Zwyczaje żniwne
Na gorlickiej wsi było wiele zwyczajów związanych ze żniwami. Jak podają autorki książki ,,Odwiedzamy naszych dziadków” Anna Niemczyńska-Szurek i Barbara Wojnarska w niektórych wsiach był zwyczaj, że zboża nie ścinano do ostatniego kłosa. W okolicach Biecza ,,na końcu pola zostawiano nieskoszoną kępkę, którą ozdabiano wstążkami i kwiatami, był to tzw. ,,wianek”. Czasami układano w środku kamyk, na nim kładziono kromkę chleba, szczyptę soli, po to, by nie zabrakło rolnikowi jedzenia”.

Natomiast w Szymbarku ,,po zakończeniu żniw, żniwiarze kręcili grube powrósło i wiązali nim gospodarza, żądając napitku. Gdzie indziej, gdy do skoszenia zostawał już malutki kawałek zboża tzw. ,,kozia bródka”, żniwiarze wchodzili do środka, tworzyli ciasne kółko i głośno beczeli ,,me me, me”, dopóki nie dostali wódki”.

W Bartnem powszechnie przestrzegano zasady, aby przy zwożeniu pierwszego wozu naładowanego snopkami nie rozmawia. Wszystko po to by myszy nie jadły ziarna w spichlerzach.

Dożynki u chłopa i pana

Po zakończeniu żniw z początkiem września, a czasem nawet w połowie sierpnia organizowano dożynki, w których uczestniczyli wszyscy mieszkańcy wsi.

Na wsi gorlickiej do końca XIX w. organizatorami dożynek były dwory i właściciele wsi. Im to żeńcy, którzy przybywali w barwnym pochodzie, wręczali żniwne wieńce, które na naszym terenie w przededniu I wojny światowej nawiązywały do kształtu korony węgierskiej. Wykonane były z ostatnich kłosów ściętych podczas żniw przeplecionych słomą, ziołami, kwiatami polnymi, warzywami i owocami.

Wieniec umieszczano na wozie drabiniastym, zaprzężonym w cztery konie tej samej maści. Na wozie zasiadały cztery drużki i czterech żeńców - chłopaków zwanych ,,przydonami”, nierzadko młodym towarzyszyła asysta konna.

Zanim jednak orszak z wieńcem dotarł do dworu, udawał się najpierw do kościoła, aby poświecić owoce rolniczego trudu. Następnie podążano do dworu, gdzie uroczyście wręczano wieniec gospodarzowi, u którego żęto zboże, wygłaszając przy tym okolicznościową orację oraz śpiewając pieśni, które układano specjalnie na tę uroczystość. Nieraz były to pochwały i komplementy, nierzadko docinki, żale i pretensje do pana bądź ekonoma dworskiego. Często piosenki zawierały akcenty pochlebstwa w stosunku do dziedzica: ,,U naszego pana zielony podworzec. Kto u niego robi, ma pieniędzy korzec”.

Na zakończenie oficjalnej części uroczystości, dziedzic dziękował żniwiarzom za trud podczas żniw, stawiał wieniec na honorowym miejscu i zapraszał na poczęstunek i tańce.

Na ziemi gorlickiej odbywały się też według opisanego obyczaju dożynki chłopskie. Wyprawiali je bogaci gospodarze dla swych domowników, rodziny, parobków i najemników. Podczas ich trwania żeńcy składali wieniec gospodarzowi - chłopu. Mimo że obrzęd był taki sam, to jednak pieśni śpiewane podczas uroczystości były innego rodzaju, czego najlepszym przykładem jest przyśpiewka ze Strzeszyna:

,,Nie składamy wieńca u pana starosty,

Tylko wam ojcowie, bo to zwyczaj prosty.

Bo przecież ta rola przez was zaorana,

Przez was w pocie czoła pszeniczka obsiana.

Wyście ją zasiali, wam się zieleniła

I przed wami w polu kłosy swe chyliła”

Dożynki na ziemi gorlickiej są zwyczajem żywym niewolnym od polityki i panujących trendów. W okresie II Rzeczypospolitej pod wpływem rządów ludowych stały się uroczystością stanu chłopskiego, organizowane głównie przez różne odłamy Stronnictwa Ludowego i były manifestacją odrębności chłopskiej i dumy z przynależności do rolniczego stanu.

W okresie powojennym święto chleba przybrało charakter politycznego święta plonów cementujący sojusz robotniczo-chłopski. Natomiast wraz z przemianami ustrojowymi po 1989 r., uroczystość dożynek na naszej ziemi, stała się uroczystością religijną i powiązana została ze świętem Matki Bożej Zielnej.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska