Mamy zaledwie kilka tygodni na przygotowanie dokumentacji potrzebnej do odbudowy kościoła i złożenia wniosku o dofinansowanie przedsięwzięcia - mówi Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza. Odnosi się oczywiście do rekonstrukcji libuskiej świątyni, która spłonęła na początku lutego.
Coraz mniej czasu na nową dokumentację kościoła
Emocje po pożarze opadły, przypominają o nim tylko osmolone belki. Pojawiają się pytania: co dalej. Światełko w tunelu, na razie jak za mgłą, zapaliło się w tym tygodniu. - Rozmawiałem z konserwatorem. Nie będzie na razie wnosił o wykreślenie zgliszczy kościoła z listy zabytków, ale musimy się spieszyć, jeśli chcemy starać się o unijne dofinansowanie ewentualnej odbudowy - mówi burmistrz.
Gdy rozmawialiśmy, jechał właśnie na kolejne z nim spotkanie. - Chcemy dowiedzieć się, czy jeśli podejmiemy próbę odbudowy kościółka, musimy sporządzać nową dokumentację projektową - mówi Mirosław Wędrychowicz. - Przecież ta, nazwijmy ją stara, jest kompletna, ma ją właśnie konserwator - dodaje.
Pytanie to o tyle zasadne, że każdy nowy papier, pozwolenie na budowę, wiąże się z wydatkami liczonymi w tysiącach złotych.
Szacuje się, że w przypadku Libuszy potrzebnych będzie kilkadziesiąt tysięcy złotych na samą dokumentację. Niby nie tak dużo, ale dla parafii teraz liczy się każdy grosz.
Burmistrz obiecał, że po rozmowie oddzwoni z wieściami. - Okazało się, że ze względów proceduralnych musimy postarać się o nowy projekt, dla którego punktem wyjścia będą właśnie zgliszcza po pożarze - wyjaśnia nam. Na szczęście cała reszta detali budowlanych i technicznych już jest, bowiem świątynia była zinwentaryzowana.
Ktoś musi jednak w końcu podjąć ostateczną decyzję
Odbudowa to jednak nie decyzja gminy, lecz parafii, nad którą jest kuria. Ksiądz Tomasz Nowak, rzecznik prasowy diecezji rzeszowskiej, mówi wprost: - Duszpastersko kościół nie jest potrzebny, bo wierni mają nową świątynię. Chodzi bardziej o względy sentymentalne - tłumaczy. - Kluczowy będzie głos konserwatora. Musimy także określić nasze możliwości finansowe. Decyzja co do odbudowy jeszcze nie zapadła - dodaje.
Tymczasem zegar tyka. Nabór do programu ochrony zabytków kończy się w lipcu. Niby jeszcze trzy miesiące, ale formalnie na samo pozwolenie na budowę trzeba czekać 65 dni. Już wiemy, że starając się o dofinansowanie z programu Infrastruktura i Środowisko, trzeba złożyć kompletną dokumentację wraz z prawomocnym pozwoleniem na budowę.
Pieniądze tylko dla prawdziwych zabytków
Kościółek w Libuszy był jednym z przystanków na szlaku architektury drewnianej Małopolskiej Organizacji Turystycznej. - MOT nie ma własnego budżetu, więc nie ma szans na bezpośrednią pomoc finansową - mówi Leszek Zegzda, prezes organizacji. - Jedynie z budżetu województwa, ale musimy pamiętać, że kościółek, który spłonął, był już raz odbudowywany - przypomina.
To, o czym mówi, jest istotne, bowiem dotacje z budżetu województwa są przyznawane pełnowartościowym zabytkom.
Libuska świątynia była jedną z najpiękniejszych w regionie. - Wiemy o wymaganiach, ale pocieszam się tym, że kościółek wciąż widnieje na liście zabytków - mówi burmistrz Wędrychowicz. Na kwietniowej sesji radni bieccy mają podjąć decyzję o przyznaniu dofinansowania parafii w kwocie 25 tysięcy złotych, jeśli tylko ta zdecyduje się na odbudowę - zapowiada.
Kwiecień będzie też ważny z innych względów. - Za dwa-trzy tygodnie powinien być znany wynik śledztwa w sprawie pożaru - zapowiada Tadeusz Cebo, szef gorlickiej prokuratury.