Janusz znał wszystkich. I wszyscy znali jego
Rozpoczęte teksty, jeszcze ciepłe notatki na biurku, dopiero co zaznaczone w kalendarzu daty spotkań – jutro, pojutrze… Najlepsi odchodzą bez pożegnań; zawsze „w trakcie”, w biegu, w ferworze tego, co ukochali i za co ich kochano. Wielcy aktorzy – na scenie. Dziennikarze – w ogniu wydarzeń. Janusz był w tym ogniu odkąd pamiętam. I pozostał w nim do zdecydowanie przedwczesnego końca.
Kiedy w 1992 r. przyszedłem, jako student jeszcze, do Dziennika Polskiego na Wielopolu, Janusz był tam już ważną postacią. Stał się moim pierwszym przewodnikiem po Krakowie – i „krakówku”. Znał wszystkich - i jego wszyscy znali.
Jak wspomina Jego przyjaciel, Marian Satała (wtedy w Echu Krakowa), Janusz dostał etat w Dzienniku w trudnych latach 80., w rok po zniesieniu stanu wojennego. Zatrudnił się wraz z trzema kolegami ze studiów: Andrzejem Lenczowskim (późniejszym redaktorem naczelnym), Maciejem Sabatowiczem i Januszem Święsem. Wraz z Grażyną Starzak i fotoreporterem Michałem Kaszowskim zjeździli (należącym do Grażyny) „maluchem” wszystkie zakątki Małopolski. Potem na lata stanął za sterami kluczowego działu informacji.
Z czasem zainteresował się motoryzacją, potrafił pisać o niej z pasją – co błyskawicznie zyskało uznanie czytelników, w tym właścicieli i menedżerów krakowskich salonów samochodowych. Później Jego domeną stał się także niebywale prężny krakowski i małopolski rynek budownictwa i nieruchomości. Jeśli ktoś w Krakowie wbił łopatę w ziemię, to Janusz o tym wiedział (często jeszcze przed wbiciem, wszak jako człek świetnie poinformowany przyjaźnił się z najwybitniejszymi urbanistami i architektami). W zupełnie naturalny sposób został (w 2005 r.) członkiem Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań.
Dobry duch Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej
Pasjonował się fotografią, współpracował z wydawnictwem Biały Kruk, łączyły go bliskie relacje z Adamem Bujakiem, autorem najsłynniejszych zdjęć Jana Pawła II. Wiele dni spędził również na planie filmowym „Ogniem i mieczem”. W otwarciu Jego niezwykłej wystawy w Pałacu Prasy, w dniu krakowskiej premiery ekranizacji dzieła Sienkiewicza, wziął udział reżyser Jerzy Hoffman wraz z plejadą gwiazd, które zagrały w tym monumentalnym filmie.
Na początku XXI wieku zaangażował się mocno w promowanie działalności krakowskiego Bractwa Kurkowego, zrazu jako redaktor relacjonujący działalność zasłużonego towarzystwa, a od maja 2004 roku także jego członek i wreszcie – rzecznik prasowy. Kolejny, 73. numer Dziennika Bractwa Kurkowego (dodatku tematycznego Dziennika Polskiego), ukazał się w grudniu 2020, pod redakcją Janusza, który równocześnie wprowadził Bractwo w świat nowych mediów, m.in. do Facebooka. Choć zaczynał karierę w czasach maszyn do pisania i gońców, przed erą faksów...
Na 600-lecie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej przygotował wraz z red. Satałą znakomitą 200-stronicową Kronikę Wielkiego Jubileuszu „Kupiec Polski”. Był „od zawsze” dobrym duchem Kongregacji. Podobną rolę odgrywał w życiu Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości. Uczynił dla obu tych superważnych instytucji wiele dobrego, propagując z pasją kupiectwo i przedsiębiorczość.
W ostatnich latach zaangażował się także w promowanie niezwykle pożytecznej i ważnej aktywności krakowskiego oddziału Narodowego Banku Polskiego, gdzie był nie tylko ceniony, ale i kochany. To jemu zawdzięczamy szczegółowe relacje z powstania i otwarcia Krakowskiego Salonu Ekonomicznego NBP czy współpracy tej instytucji z Teatrem im. Juliusza Słowackiego, której efektem są m.in. spektakle dla dzieci w przestrzeniach bankowych. Ostatni tekst Janusza, opublikowany przezeń w internetowym wydaniu Dziennika Polskiego w czwartek 21 stycznia, dotyczy właśnie działalności NBP…
Janusz w Dzienniku zawsze był i zdawało się, że zawsze będzie
Janusz był uosobieniem dziennikarskiego profesjonalizmu w najlepszym wydaniu – a zarazem życzliwości wobec ludzi. Przekonałem się o tym wielokrotnie, choćby w czasie ostatniego Forum Przedsiębiorców, gdy pomagał mi przy okolicznościowym raporcie. W piątek siadł do odpowiadania na listy od Czytelników. Miał dokończyć dzisiaj…
Red. Dorota Stec-Fus podkreśla, że nie sposób pominąć zaangażowania Janusza w działalność związkową. Jako członek zarządu najpierw Związku Zawodowego Dziennikarzy i Fotoreporterów Wydawnictwa Jagiellonia SA, a potem Związku Zawodowego NSZZ ”Solidarność” Polska Press walczył o prawa pracowników, a zarazem podejmował inicjatywy na rzecz utrzymania wysokiego poziomu dziennikarstwa. Podczas spotkań przedstawicieli związku z kierownictwem nie mówił wiele, ale jego uwagi były zawsze celne i niemal zawsze wnikliwie analizowane przez pracodawcę.
Przyjaciele Janusza przeżywali wraz z nim chorobę, a potem śmierć Jego Mamy w listopadzie 2020 roku. Równocześnie wszyscy cieszyli się wraz z nim z sukcesów Jego syna, dzielili Jego radość po narodzinach wnuka, który szybko stał się Januszowym oczkiem w głowie.
- Życie zawodowe mojego Męża tak się przenikało i zazębiało z prywatnym, że zawsze miałam wrażenie, że On ciągle jest w pracy, a my z Maksem wraz z Nim. Dopiero ukochany wnuk Tadzio potrafił wyrwać Dziadkowi choćby godzinę - dwie z tego zawodowo- społecznego rollercoastera. W tym tygodniu Janusz miał się uczyć nowych chwytów na gitarze, aby zagrać dla Tadzia kolejne piosenki... - mówi żona, Wanda, z którą Janusz przeżył w harmonii blisko cztery dekady.
Informację o Jego nagłej i dramatycznie przedwczesnej śmierci wszyscy przyjęliśmy z totalnym niedowierzaniem. Janusz w Dzienniku zawsze był i zdawało się, że zawsze będzie. Kochał z pasją swych najbliższych, dziennikarstwo i Kraków. Będzie nam go wielce brakowało.
Nabożeństwo żałobne odprawione zostanie w piątek 29 stycznia 2021 r. o godz. 11.40 w Kaplicy na cmentarzu Batowickim.