11-letnia Stella w marcu 1941 r. trafiła do krakowskiego getta. Następnie znalazła się w obozie pracy w Płaszowie. W 1944 r. wywieziono ją do obozu zagłady w Oświęcimiu. Tam miała czekać na śmierć.
Na ratunek przyszedł wujek, który wpisał Stellę na tzw. listę Schindlera, niemieckiego przedsiębiorcy, który uratował ponad 1000 Żydów przed śmiercią, zatrudniając ich jako robotników przymusowych w swojej fabryce na krakowskim Zabłociu, a potem w Brunnlitz na Morawach.
Stella trafiła do Brunnlitz, gdzie doczekała wyzwolenia w 1945 r. Po wojnie wróciła do Krakowa.
Jej książkę wydaną w 1991 r. przetłumaczono na dziewięć języków. Wspomnienia autorki z czasów okupacji są w Stanach Zjednoczonych przyrównywane do "Dziennika Anny Frank". W 2001 r. ukazała się druga część pamiętników autorki - "Dziewczynka z listy Schindlera. Lata powojenne".
Mimo tragicznych losów Stella Müller-Madej kochała ludzi. W domu w Bronowicach przyjmowała nawet szkolne wycieczki, którym opowiadała swoją historię. Odwiedzały ją też znane osobistości.
- Miałem zaszczyt się nią opiekować przez ostatnich 20 lat. Mimo traumy, jaką przeszła, była niezwykle ciepłą osobą - wspomina prof. Skotnicki. - Bywała czasem mało dyplomatyczna, mówiła to, co myśli, ale zawsze była wielce tolerancyjna. Mówiła: "Nieważne Polak, Niemiec czy Żyd, ważne, żeby był przyzwoitym człowiekiem".
Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!