Od wielu tygodniu spekulowano na temat rywala jednego z najlepszych polskich zawodników MMA. Przywoływane były nazwiska Hectora Lombarda czy Andersona Silvy. Ten pierwszy to 45-letni Kubańczyk, którego specjalnością jest judo i uczestnik Igrzysk Olimpijskich w 2000 roku. W swojej karierze był mistrzem federacji Cage FC czy Bellator, walczył nawet w UFC. Aktualnie jest na emeryturze dorabiając w federacji, gdzie zawodnicy walczą na gołe pięści.
Druga z wymienionych wcześniej postaci to brazylijska legenda MMA i UFC. Silva to jeden z najbardziej rozpoznawalnych fighterów na całym globie. Dzierżył mistrzowski pas wagi średniej w UFC, Shooto czy Cage Rage. Jednak szansa na zobaczenie 47-latka w Warszawie od początku była marna, bowiem zawodnik z Ameryki Południowej inkasuje potężne pieniądze na walkach bokserskich.
Finał trylogii
Po raz pierwszy panowie spotkali się na gali KSW 52 w grudniu 2019 roku. Po trzech rundach sędzia w geście zwycięstwa uniósł dłoń Scotta Askhama. Anglik sprowadzał swojego rywala do parteru i na macie kontrolował cały przebieg walki. Dziewięć miesięcy później mężczyźni ponownie stanęli oko w oko, jednak tym razem na szali znajdował się mistrzowski tytuł wagi średniej dzierżony przez Scotta.
W drugim starciu Mamed nie zostawił cienia wątpliwości kto jest lepszy. Po pięknym kopnięciu z wyskoku Chalidow "odciął prąd" Askhama i gdy ten leżał na macie dokończył ciosami pojedynek. Sama kombinacja Polaka jak i nokaut uznawany jest za jeden z najlepszych w historii KSW.
Mamed podejmuję walkę po poważnej operacji
Chalidow przyjął wyzwanie Roberto Soldicia, który chciał zostać podwójnym mistrzem KSW. Polak nie przewidywał rezultatu jak i konsekwencji tej walki. Chorwacki gladiator w drugiej brutalnie znokautował Mameda. Odrazu po tym trafił do szpitala na tomografie, a następnie przeszedł operację, której celem było wstawienie tytanowej płytki pod jego okiem.
Mimo to Chalidow po roku przerwy powrócił do MMA, a jego następnym rywalem został Mariusz Pudzianowski. Były najsilniejszy człowiek świata miał na koncie pięć wygranych walk z rzędu i spodziewano się wyrównanej walki. Nic bardziej mylnego, Mamed wszedł jak po swoje i robił w klatce wszystko na co miał ochotę. Mariusz był na tyle bez radny, że został zmuszony do odklepania
