No i co papież to piłkarski kibic. Franciszek (dla Anglosasów Francis, dla Włochów Francesco, dla Argentyńczyków Francisco) to, jak podają, zagorzały fan San Lorenzo de Almagro. Ta nazwa większości z wams nic nie powie, ale piłkarze tego klubu już myślą, że złapali Pana Boga za nogi. Wierzą, że z papieskim wstawiennictwem zaczną teraz więcej wygrywać. Biedaczyska, nie słyszeli chyba nigdy o Cracovii, której kibicem był Jan Paweł II, a która z gruzów podźwignęła się dopiero pod koniec jego pontyfikatu. A to i tak głównie dzięki bogatemu sponsorowi, a nie boskiej interwencji. W sporcie modlitwa ma sens, ale tylko ta skierowana do prywatnego kapitału.
Kościół ma więc całkiem przyziemne kłopoty, jego hierarchowie takież zainteresowania, ale na tle świata wyróżniają się jedną rzeczą. Tam ciągle panuje moda na starość, wbrew wszystkim trendom, bo u nas ostatnio nawet PZPN się odmłodził. Dziś wszyscy z entuzjazmem mówią o tym, że 77-letni człowiek będzie naprawiał jedną z najpotężniejszych ziemskich organizacji, przedsiębiorstwo, rzec by się chciało, od dusz i nie tylko. I przekonują, że nie braknie mu siły, dynamizmu. Wiek nie gra roli, bardzo mi się ta zasada podoba, tym bardziej że papieski etat nie jest mi pisany i starość mi grozi w tej rzeczywistości, w której ona nie cnotą jest, lecz przekleństwem. Przy pięćdziesiąt plus zaczyna się duże ryzyko, że wylądujesz na zawodowym śmietniku. A u nich 77 wiosen na karku i proszę, kariera w rozkwicie, szacunek. W Polsce 77 to eksmisja do domu starców. W Watykanie mają to wszystko lepiej zorganizowane. No, chyba że coś się zmieni i minister Gowin wprowadzi deregulację zawodu kardynała i ułatwi do niego dostęp młodym księżom na dorobku, ewentualnie osobom spoza Kościoła.
Przy okazji konklawe przetoczyła się przez Polskę dyskusja, czy z papieża można żartować, czy nie, i wyszło na to, że nie można. Ustalił to wspomniany na wstępie parlamentarny zespół ds. przeciwdziałania ateizacji, bohaterską szarżą zmuszając TVP do złożenia samokrytyki i przeprosin za wyemitowanie po godzinie 23 obrazoburczego występu jakiegoś bliżej nieznanego mi komika. Naturalnie działanie parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji było działaniem przeciw zdrowemu rozsądkowi - o programie wszyscy dowiedzieli się i zaczęli mówić dopiero wtedy, gdy raban podniosła złożona z bodaj 40 posłów PiS sejmowa bojówka. Wcześniej nikt, poza członkami zespołu ma się rozumieć, go nie oglądał. No, ale walka z ateizacją trwać musi, ateizacja narodu poprzez dowcip jest potężnym zagrożeniem.
Dowcip akurat w tym wypadku był kiepski - polski stand-up to ciągle żałosna popłuczyna po nieuznających żadnych świętości amerykańskich mistrzach - ale jednak jestem za tym, żeby twórcę cenzurowali wyłącznie widzowie, gwizdami na przykład. Zresztą czas najwyższy usunąć z polskiego prawa pojęcie obrazy uczuć religijnych, bo uczuć obrazić się nie da. Jest to związek frazeologiczny nieposiadający desygnatu w przyrodzie. Poza tym jeśli już go się tak kurczowo trzymać, to czy ktoś ubrany w koszulkę z napisem "Boga nie ma" mógłby obrazić czyjeś uczucia? W sumie - jak najbardziej. Czy prokurator powinien go za to ścigać? W sumie - byłoby to bez sensu. A przecież takie jedno zdanie, właściwie opinia, powinna być dla osoby wierzącej o wiele bardziej bezwzględna i okrutna niż najgłupszy żart z jej religii. Na rychłą zmianę prawa jednak nie liczę. Papieże się zmieniają, a w Polsce po staremu. (Nie)śmiesznie.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+