O rodzinie Milana Kulaka w Zubrzycy Dolnej nikt nie mówi inaczej jak tylko w samych superlatywach. Spokojny, uczynny, pracowity - to słowa, jakie zdaniem sąsiadów opisują górala. Dlatego orawianie nie mogą zrozumieć, dlaczego w nocy z czwartku na piątek dwa należące do Kulaka samochody ciężarowe stanęły w ogniu. Bo, że było to podpalenie nikt nie ma wątpliwości.
Tiry stanęły w ogniu
Ogień w zabudowaniach Kulaków pojawił się o 1 w nocy. Gospodarze już spali. Z łóżka wyrwał ich huk strzelającej blachy w dwóch samochodach.
- Choć strażacy dojechali na miejsce szybko, nie było już co ratować - relacjonuje Grzegorz Pawlak, naczelnik OSP z Ochotnicy Dolnej. - Skupiliśmy się na gaszeniu płonących tirów, żeby ogień nie przeniósł się na inne samochody i zabudowania.
Ostatecznie - jak wspomina Pawlak, który jest również sołtysem Zybrzycy Dolnej - strażakom udało się ugasić ciężarówki, zanim ogień rozsadził znajdujące się w nich zbiorniki z ropą.
Policja: trwa śledztwo
Pozostaje pytanie, jak to się stało, że ogień objął samochody? Strażacy są pewni, że doszło do podpalenia. Policja i prokuratura powściągliwie komentują przyczyny pożaru. - Prowadzimy śledztwo. Podpalenia ani nie wykluczamy, ani nie potwierdzamy - zaznacza Jacek Bobak, p.o. rzecznika nowotarskiej policji. - Jeśli ten trop okazałby się trafny, to podpalaczowi grozi do sześciu lat więzienia.
Milan Kulak jest przekonany, że pożar musiał wywołać podpalacz. - Dwa spalone samochody były oddzielone od siebie naczepą - zauważa właściciel. - Ostała się ona w nietkniętym stanie. Ogień musiał więc pojawić się w dwóch ciągnikach ciężarowych jednocześnie.
Nie mam pojęcia, kto mógł podłożyć ogień. Twierdzi, że z nikim nie miał konfliktu. Jego firma przewozowa miała stałych klientów. Nie brał udziału w przetargach, więc wyklucza, żeby wszedł komuś „w paradę”.
- Teraz ja i syn (współwłaściciel ciężarówek - przyp. red.) straciliśmy majątek. Obydwa spalone tiry były warte w sumie 200 tysięcy złotych. Niestety, nie były też ubezpieczone. Mam nadzieję, że policja znajdzie bandytów, którzy to zrobili - kończy załamany przedsiębiorca.
Kiedyś już płonęły auta!
To nie pierwszy przypadek podpaleń tirów na Podhalu. W 2013 roku w Spytkowicach również spłonęły dwa samochody. Tam jednak ogień podłożył... sam właściciel. Sytuacja była inna niż teraz, ponieważ spalone pojazdy góral tylko wynajmował i przez pożar chciał uniknąć rat. W przypadku Zubrzycy Dolnej podobny scenariusz raczej nie jest brany pod uwagę.