Związkowcy i politycy Prawa i Sprawiedliwości liczą na współpracę. Nie będzie jednak skoordynowanej akcji Komisji Krajowej związku. Janusz Śniadek, przewodniczący Solidarności, twierdzi, że związek pozostawia decyzje lokalnym liderom w terenie i sekcjom branżowym. Szczególnie tym, jak oświata i służba zdrowia, dla których to samorządy są pracodawcami.
- Komisja Krajowa pozostawia członkom związku swobodę decyzji. Solidarność to setki tysięcy autonomicznych osób. Od 2001 roku Solidarność nie poparła żadnej partii politycznej, ale samorządy to nie polityka - mówi Śniadek i dodaje, że związek nie zwinie sztandarów i nadal będzie upominał się o prawa pracownicze.
Dla lidera śląsko-dąbrowskiej Solidarności Piotra Dudy nie jest istotne, z jakiej listy będą startować związkowcy. Ważne jest, by po zdobyciu mandatu realizowali zadania i program związku:
- Ludzie Solidarności niech startują z list lokalnych, PiS, PO czy związku wędkarskiego - apeluje Duda.
Z kolei pomorscy liderzy opozycyjnego PiS liczą na wsparcie związku w wyborach samorządowych. W bastionie Platformy Obywatelskiej, jakim jest region gdański, politycy opozycji liczą na wygraną w starciu między Polską liberalną a solidarną.
Czy związkowcy solidarności poradzą sobie w wyborach samorządowych? Odpowiedzi na to pytanie szukamy w poniedziałkowym, papierowym "Dzienniku Bałtyckim"