FLESZ - Polacy jedzą coraz mniej mięsa
- Jesteśmy zbulwersowani i zaskoczeni, ponieważ od lat wszelkie organizacje prozwierzęce w Polsce apelują, aby nie strzelać w Sylwestra. To straszne, że fundacja, która w statucie ma ochronę zwierząt, przyjmie darowiznę ze sprzedaży fajerwerków - mówi Dorota Lewica, z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" w Tarnowie.
Fundacja Zmieńmy Świat działa w Tarnowie już niemal od 20 lat. Zajmuje się głównie pomocą bezdomnym, chorym i porzuconym kotom. Prowadzi od kilku lat koci szpitalik, w którym pomoc może otrzymać kilkadziesiąt czworonogów.
Całe zamieszanie rozpoczęło się kilka dni temu, kiedy w sieci pojawił się plakat jednego ze sprzedawców fajerwerków. Wypisano na nim punkty sprzedaży materiałów pirotechnicznych i opatrzono logo Fundacji Zmieńmy Świat oraz informację, że 2 proc. dochodu ze sprzedaży fajerwerków trafi do tej organizacji.
Te pieniądze pomogą zwierzętom
W internecie zawrzało. " Dla mnie sprzedawanie fajerwerków na rzecz zwierząt jest co najmniej niestosowne" - czytamy w pierwszym z brzegu komentarzu.
"Dziwię się, że fundacja przyjmie takie pieniądze poplamione krwią zwierząt" - krytykują inni.
Do sprawy najpierw odniósł się przedsiębiorca, który handluje fajerwerkami. W oświadczeniu zamieszczonym na profilu facebookowym napisał, że ma świadomość, iż fajerwerki dotykają zwierząt i poprzez darowiznę chce im to w jakiś sposób zrekompensować.
Po kilku dniach milczenia do sprawy ustosunkował się wczoraj także Krzysztof Giemza, prezes Fundacji Zmieńmy Świat.
- Przedsiębiorca sam zgłosił się do nas z taką inicjatywą i uznałem to za bardzo fajny pomysł. Ten pan promuje także fajerwerki bezhukowe, które stworzono jako przyjazne dla zwierząt - podkreśla w rozmowie z naszym reporterem.
Dodaje, że pieniądze przekazane na fundację zostaną wykorzystane wyłącznie na pomoc zwierzakom.
- Faktur jest dużo. Leczymy oraz ratujemy zwierzęta i nie zapłacimy za to powietrzem. To wsparcie oznacza dla nas, że będziemy mogli przyjąć kolejne wyrzucone koty oraz te po wypadkach i będę miał pieniądze na ich leczenie i utrzymanie w kocim szpitaliku - dodaje Krzysztof Giemza.
Petardy złe, fajerwerki niekoniecznie?
Osoby krytykujące fundację, wypominają że ta w ostatnich latach promowała akcję "Stop petardom", w ramach której potępiała kupowanie materiałów hukowych.
- To jest jakiś absurd. Ta organizacje gdzieś się pogubiła i sprzedała swoje ideały - uważa Dorota Lewicka z "Animalsów".
Prezes Giemza uważa jednak, że należy rozróżnić petardy od fajerwerków. - Podtrzymuję, że petardy są największym zagrożeniem dla zwierząt. Z fajerwerkami nie ma sensu walczyć. One nie są same w sobie problemem. Ważne, aby sami ludzie używali ich rozsądnie - przekonuje.
Hałas to cierpienie
Najbliższy Sylwester w Tarnowie po raz pierwszy odbędzie się bez miejskiego pokazu sztucznych ogni. Na taką decyzję magistratu wpłynęły m.in. apele właścicieli czworonogów, które boją się fajerwerków i bardzo źle znoszą huk wystrzałów.
- Zwierzęta mają dużo bardziej wrażliwy słuch niż my. Wysokie dźwięki, które nam nie przeszkadzają, u zwierząt powodują ból. Badania pokazują, że około 60 proc. psów cierpi na nadwrażliwość słuchową. Szczególnie głośne i blisko wybuchające fajerwerki powodują u nich lęk - tłumaczy Jolanta Łapińska, zoopsycholog i behawiorysta zwierząt. Dodaje, że wystrzały fajerwerków szkodzą też dzikim zwierzętom i ptakom, które w panice ulegają różnym wypadkom.
Efekty nadużywania materiałów pirotechnicznych potwierdzają pracownicy tarnowskiego azylu dla zwierząt. Po nocach sylwestrowych trafia tam wiele zagubionych i wystraszonych psów. - W ubiegłym roku mieliśmy ich trzynaście. Niektóre są w takim szoku, że przez kilka dni błąkają się, szukając drogi do domu - mówi Ilona Drwal z tarnowskiego azylu.
