Dwa tygodnie temu MKS wygrał w Krośnie, kiedy Karpaty były outsiderem, co pokazuje, że trzebinianie wcale nie rozprężają się na spotkania z teoretycznie słabszymi zespołami. Przeciwnie, przystępuje do nich maksymalnie zmobilizowani i skoncentrowani. Co ważne, potrafią sobie także poradzić z presją wyniku, a tak przynajmniej było w Krośnie.
Ze statystyk jasno wynika, że jarosławianie są przede wszystkim drużyną własnego boiska, na którym zdobyli większość punktów. Na wyjazdach wygrali w tym sezonie tylko raz, doznając aż dwunastu porażek. - To tylko pokazuje, że czeka nas bardzo trudne zadanie – zwraca uwagę Mariusz Wójcik. - Nikt nie mówi, że będziemy mieli łatwo, ale kłopoty są od tego, żeby je pokonywać.
Dla jarosławian najbliższy mecz jest być może ostatnią szansą pozostania w grze o utrzymanie. Trzebinia musi być gotowa na desperacką wręcz postawę gospodarzy. Jednak trzebiński szkoleniowiec ma swoją strategię. Być może powtórzy skuteczny wariant gry z Krosna.
W Trzebini nikt nie będzie pauzował za kartki. Na lekkie urazy uskarżają się Kamil Kłusek i Marcin Kalinowski, ale powinni być gotowi do gry. Do treningu powrócił już Kacper Sołtys, ale w jego przypadku szkoleniowiec raczej nie będzie go angażował. Lepiej, żeby się wyleczył do końca i był w pełni sprawny na kolejne spotkania, równie ważne dla trzebinian w walce o zachowanie trzecioligowego bytu.
JKS Jarosław – MKS Trzebinia – sobota, 19 maja (godz. 17). Sędziuje – Albert Bińkowski ze Skarżyska-Kamiennej.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska