Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

8 minut z życia dzwonnika Dzwonu Zygmunta

Anna Górska
Jerzy Chuchrowski,  dzwonnik z numerem 37
Jerzy Chuchrowski, dzwonnik z numerem 37 Adam Wojnar
Od wieków nie zmienia się nic. Czterech ustawia się blisko siebie przy jednym oknie, na bocznych pozycjach stoi dwóch. Taki sam układ (4 na 2) jest po przeciwnej stronie - pisze Anna Górska

Prowadzący odlicza sekundy. Start! Drużyna Dzwonu Zygmunta zaczyna pracę. Potrwa osiem minut. Ani sekundy mniej, ani więcej. Od pięciu wieków, a dokładnie od 492 lat, tu nie zmienia się nic. Dzwonu Zygmunta bez potrzeby nie fatygują, w roku dzwoni tylko 24 razy, obwieszcza o najważniejszych świętach państwowych i religijnych. W tym roku bił o dwa razy więcej: na zakończenie pontyfikatu Benedykta XVI i na cześć nowego papieża Franciszka.

Bolą ręce, stawy

- Przez kilka minut nie mogę złapać oddechu. Cały się trzęsę jak po kilkunastogodzinnym biegu. Rozkołysać 13- tonowy kolos nie jest proste. Samo serce "Zygmunta" waży 365 kilogramów - wtajemnicza mnie Jerzy Chuchrowski, kościelny w Katedrze Wawelskiej z dwudziestoletnim stażem, a od tego roku dzwonnik z numerem 37.
Cała drużyna Dzwonu Zygmunta to 37 silnych mężczyzn. Kilku z nich to dzwonnicy seniorzy, już na dzwonniczej emeryturze. Obserwują i uczą młodych.

Trzy lata tylko patrzył

- Przez trzy lata wchodziłem na wieżę i przyglądałem jak to jest dzwonić w dzwon Zygmunta - wspomina Chuchrowski. - Jak i gdzie ustawiać się, jak trzymać linę. Jak człowiek napatrzy się, wtedy dostanie na kilkanaście sekund linę. Jak zaś zaliczy pięćdziesiąte dzwonienie, zostaje oficjalnie nominowanym dzwonnikiem - opowiada.

Wchodzą na wieżę dokładnie pół godziny przed dzwonieniem. Dzwonników jest tylu ile lin. Dwnastu. Czasem jest dwóch na jedna linę. Wymieniają się, by odpocząć. Wtedy każdy dzwoni po 4 minuty.

Tak jest od wieków. Nie ma mowy o eksperymentach , np. by kilku dzwonników trzymało jedną linę. - Bo wtedy będzie złe bicie, dzwon będzie się kołysał tylko po przekątnej, straci prawidłowy rytm - wyjaśnia Jerzy Chuchrowski.

Wchodzicie na wieżę i …

- Najpierw odblokowujemy dzwon. Każdy ustawia się na swoim miejscu: dzwonnik i jego zamiennik obok siebie. Ściągamy liny. Są związane w jeden warkocz i zarzucone wysoko do góry, by turyści broń Boże nie bawili się nimi. Trzeba być lekko ubranym. Ostatnio poszedłem w mundurze straży katedralnej i wszystkie szwy w rękawach popękały - śmieje się dzwonik-debiutant.

Liny cały czas trzymają mocno. Startują dokładnie kwadrans przed nabożeństwem na sygnał prowadzącego. Mają przed sobą osiem minut ciężkiej pracy. Dlatego trzeba przyjąć wygodną pozycję. Ręce są cały czas aktywne, bo trzymają linę, nogi stabilne i mocne. Pada komenda "start". - Wtedy mocno podciągam linę do samego dołu - mówi Jerzy. - Ja przy tym robię przysiad, inni dzwonnicy podnoszą jedną nogę. Każdy ma swoje metody - zdradza.

Ciarki na plecach

Dzwon Zygmunta nie jest leniwy. Po kilku mocnych ruchach, czyli 15-30 sekundach, zaczyna bić równo i głośno. - Jak człowiek stoi przy tych belkach, to ciary po plecach mu przechodzą. Cała konstrukcja dębowa chodzi pode mną gdy olbrzymi kielich Dzwonu Zygmunta podnosi się do góry. Belki trzeszczą, liny świszczą, dzwonnicy oddają odgłosy zmęczenia . Każde osiem minut przy dzwonie to dla mnie historyczne wydarzenie - przyznaje Chuchrowski. "Stop" - krzyczy prowadzący. Dzwonnicy zwalniają tempo, ale lin nie wypuszczają. Aż "Zygmunt" sam przestaje się ruszać. Usłyszymy go znów 2 maja, w święto Zygmunta, patrona najsłynniejszego dzwonu w Polsce. Dokładnie kwadrans przed nabożeństwem. Tak samo jak pięć wieków temu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska