- Wystartowałem bardzo zmotywowany. Wszystko szło dobrze. Szybko wyprzedziłem rywali, miałem nad nimi jakieś 5, 6 może 7 minut przewagi. W pewnym jednak momencie poczułem, że quad traci napęd. Musiałem się zatrzymać – mówił obrońca Pucharu Świata. – Najpierw myślałem, że to półośka, a na taką awarię zawsze jestem przygotowany. Niestety, okazało się, że rozsypała się skrzynia biegów. Fragment silnika leżał na pustyni, a zębatki były zmielone. Trzeba było wezwać śmigłowiec – zaznaczył.
W ten sposób rozsypały się też marzenia o zwycięstwie. Czy był zły? – Bardzo. W przygotowania do tego rajdu włożyłem przecież bardzo dużo wysiłku. Mocno trenowałem. I wszystko na nic. Gdy tak samotnie siedziałem na pustyni, pojawiły się różne myśli – Sonik nie ukrywał frustracji. – Zabrakło trochę szczęścia. Zapewniam jednak, że się nie poddam. O kolejny Puchar Świata będę walczył do końca. To dopiero początek – podkreślił dwukrotny zwycięzca Abu Dhabi Desert Challenge.
Czy to koniec przygody z pustynnym klasykiem? Nie. Już w czwartek będzie mógł stanąć do walki. Do jego czasu doliczona zostanie jednak 20-godzinna kara. Kolejne 15 minut otrzyma za wymianę silnika.
Kamil Wiśniewski do mety dojechał jako szósty. Po czwartym etapie zajmuje trzecie miejsce. Prowadzi Rodolfo Guillioli Schippers z Gwatemali, a drugi jest Kuwejtczyk Fahid Al-Musallam.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska