Restauratorzy są wściekli na zmiany, jakie radni wprowadzili w życie w zeszłym roku. W ich wyniku niektóre lokale będą musiały zwalniać pracowników, a w najgorszym wypadku nawet zbankrutują. Dlatego zamierzają protestować dzisiaj przed magistratem na placu Wszystkich Świętych.
W 2015 r. na wniosek prezydenta uchwalono nowe limity przyznawania koncesji na sprzedaż alkoholu powyżej 4,5 procent (nie dotyczy piwa). Obniżono go z 2500 do 2378 i rozdzielono osobno dla sklepów i lokali gastronomicznych, w tym pubów i restauracji. Dodatkowo wprowadzono limity na dzielnice.
Zmiany weszły w życie w lipcu i teraz okazuje się, że jest problem. Limit dla sklepów wynosi bowiem 1275, a dla lokali 1103. Przy czym koncesje (stan na połowę października) miało 1150 lokali. Teraz część z nich je straci (koncesje przyznaje się na 5 lat dla lokali i na 3 lata dla sklepów).
Powrót do limitu 2500 zapowiedzieli radni... prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków. Nie wykluczają też zniesienia podziału dzielnicowego dla lokali gastronomicznych. Najbardziej zmiany dotkną przedsiębiorców ze Starego Miasta i to oni właśnie najgłośniej protestują.
Na wieczorną sesję rady dzielnicy I przyszło kilkudziesięciu restauratorów. Większość domagała się zwiększenia limitów dla lokali gastronomicznych.- Nie może być tak, że Wierzynka i głośne lokale z Szewskiej traktuje się tak samo - mówili.
- Ja mam koncesję do marca. A potem trafiam do kolejki.60 proc. naszego obrotu to alkohol, z czego 90 proc. to wino - mówi Tomasz Czyżycki, jeden ze współwłaścicieli restauracji Cyrano de Bergerac na Sławkowskiej. - Jeśli stracimy koncesję, to będziemy musieli większość z 20 pracowników zatrudnionych na umowę zwolnić - powiedział wzburzony przedsiębiorca.
Radni dzielnicowi szykują uchwałę intencyjną do rady miasta, w której domagają się utrzymania aktualnego limitu dla lokali w dzielnicy (685), ale drastycznego zmniejszenia limitów dla sklepów.
