– Nie kryję, że ciężko było przekonać niektóre osoby, że Kraków może reklamować się poprzez sport – mówi Janusz Kozioł. – Wyniki pierwszego roku naszego programu pokazują, że warto jednak było pójść w tym kierunku.
W założeniu programu Kraków mają promować znani sportowcy, reprezentanci Polski, olimpijczycy lub tacy zawodnicy, którzy mają realną szansę na występ w igrzyskach. W pierwszym roku program objął swoją pomocą takich sportowców, jak: Maria Springwald, Aleksandra Zamachowska, Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Gaworska, Łukasz Czapla, Karolina Pęk, Filip i Andrzej Brzezińscy czy Anna Trener-Wierciak. Wsparcie każdego z nich to ok. 2000 złotych miesięcznie. Warunkiem otrzymania tych pieniędzy były dobre wyniki na arenie międzynarodowej w roku poprzedzającym program, czyli w tym przypadku w 2017 roku.
Jeden ze sportowców, który skorzystał z programu, reprezentant Polski w strzelectwie, Łukasz Czapla podkreśla, że dla niego pieniądze z miasta były ważnym elementem, który pomagał mu w finansowaniu startów.
– Urodziłem się w Krakowie i mieszkam tutaj, Zawsze byłem z tego dumny, więc noszenie logo tego miasta i pokazywanie skąd się wywodzę, jest wartością samą w sobie – mówi Czapla, który ma szansę na udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio w przyszłym roku. – Jeśli natomiast chodzi o wymierną korzyść, wynikającą z tego programu, to niektóre starty, choćby w Pucharze Świata nie są finansowane przez związek, dlatego te pieniądze bardzo mi w tym pomagają, dają komfort w przygotowywaniu się do zawodów.
W programie mogą uczestniczyć również kluby, które mają drużyny na poziomie centralnym – w ekstraklasie lub I lidze i mają podpisane umowy na transmisje telewizyjne. W Krakowie chodzi głównie o hokeistów Comarch Cracovii, koszykarki Wisły Can-Pack i żużlowców Arge Speedway Wandy. Była jeszcze siatkarska Proxima, ale po wycofaniu z rozgrywek, pomoc akurat dla tego klubu naturalnie została wygaszona.
– I właśnie z tego względu nie wykorzystaliśmy pełnej puli 1,5 mln złotych przeznaczonych na program Ambasadorzy Krakowskiego Sportu – wyjaśnia Janusz Kozioł. – Były też pewne wątpliwości, co do piłki nożnej i podjęliśmy decyzję o wyłączeniu promocji Krakowa akurat z tego programu poprzez futbol. Robimy to jednak w inny sposób i korzyści promocyjne dla miasta są tutaj niewątpliwe, co jasno pokazują raporty, które przygotowaliśmy.
Rzeczywiście, piłkarskie drużyny Cracovii i Wisły w ekstraklasie oraz Garbarni na jej zapleczu przynoszą największy ekwiwalent reklamowy dla miasta. W przypadku „Białej Gwiazdy” i „Pasów” liczony w kwotach przekraczających milion złotych, a jeśli chodzi o Garbarnię mowa jest o ponad 100 tysiącach złotych. Przypomnijmy, że za logo na spodenkach piłkarzy tych trzech klubów, Kraków zapłacił w 2018 roku po 150 tysięcy Cracovii i Wiśle, a Garbarni 120 tysięcy.
– Były oczywiście wątpliwości, czy to, co działo się w Wiśle w ostatnim czasie, to jest dobra reklama dla Krakowa – mówi Janusz Kozioł. – Chcę jednak podkreślić, że reklamę miasta na spodenkach nosili jesienią nie działacze, a m.in. tacy piłkarze jak Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok czy Rafał Boguski. Sportowcy i jednocześnie ludzie, co do których pozytywnej postawy chyba nikt wątpliwości nie ma.
Miasto będzie kontynuowało program Ambasadorzy Krakowskiego Sportu również w 2019 roku. – Wnioski o udział w programie będzie można składać już pod koniec stycznia, najpóźniej na początku lutego – wyjaśnia Kozioł.
Nie jest również wykluczone, że również drużyny piłkarskie dalej będą reklamować miasto. – Żeby tak się stało, wszystkie trzy kluby muszą wspólnie o to wystąpić, tak jak to miało miejsce w 2018 roku – wyjaśnia Kozioł. Podkreśla przy tym, że muszą wyjaśnić się pewne kwestie w Wiśle. – Byliśmy w dość częstym kontakcie z prezesem Rafałem Wisłockim, gdy przejął on stery w Wiśle. W ostatnich dniach ten kontakt nieco się urwał, ale wierzę, że do początku sezonu wszystkie sporne kwestie między miastem i Wisłą zostaną wyjaśnione – mówi pełnomocnik prezydenta.
A te sporne kwestie to m.in. brak opłaty 123 tysięcy złotych za mecz z Lechem Poznań z grudnia. Wszystko wskazuje też na to, że miasto wróci do wcześniejszych rozliczeń z klubem z ul. Reymonta, czyli Wisła będzie musiała opłacać stadion na 48 godzin przez każdym meczem. Chodzi o to, żeby uniknąć tego typu sytuacji, jak po wspomnianym meczu z „Kolejorzem”.
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ: