W ostatnim sprawdzianie przed ligą andrychowianie pokonali w półfinale Pucharu Polski wadowickiego podokręgu klasę niżej notowaną Kalwariankę 3:0. Jednak bardziej od wyniku szkoleniowca ucieszył fakt, że drużyna dokończyła spotkanie bez kontuzji.
- Tydzień wcześniej urazu nabawił się napastnik Kamil Mazurek, którego pozyskaliśmy z Przytkowic – zwraca uwagę Krzysztof Wądrzyk, trener Beskidu. - Wciąż nie wiem, jak długa szykuje mu się absencja. Szkoda zawodnika, który jesienią w V lidze strzelił 16 goli.
Szkoleniowiec daleki jest jednak od załamywania rąk przed pierwszym meczem o punkty. - _Pamiętam jak traciliśmy Przemka Knapika, przez wiele lat naszego czołowego snajpera, przy jego przeprowadzce do Oświęcimia. Wtedy wróżono nam, że w Beskidzie nie będzie komu strzelać goli. Tymczasem skuteczność rozłożyła się na cały zespół i to do dzisiaj jest naszą siłą _– uważa trener Wądrzyk.
W perspektywie rozgrywek szkoleniowca martwi krótka ławka. Kadra Beskidu liczy raptem 17 zawodników, w tym po dwóch juniorów i bramkarzy. Wiadomo, że wiosną trzeba wkalkulować absencje wynikające z kumulacji kartek. Być może do zespołu dołączy Kanadyjczyk polskiego pochodzenia. Byłby jednak uzupełnieniem zespołu.
7 kwietnia Beskid zagra finał Pucharu Polski w wadowickim podokręgu na boisku Skawy.