Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Iwaszko: Strategia Putina to zastraszyć Europę, żeby zostawiła Ukrainę na jego łaskę

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
fot. Wojciech Matusik
- Ukraina nie chce dla siebie ani kawałka rosyjskiej ziemi, ale nastrój jest też taki, że nie oddamy absolutnie ani centymetra ziemi ukraińskiej - mówi Andrzej Iwaszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Mariupolu, pracownik AGH, 48-letni Polak, który urodził się na Ukrainie, a od 2015 r. mieszka w Krakowie.

FLESZ - Rząd znosi większość obostrzeń. Co się zmieni od 1 marca?

od 16 lat

Do Polski przyjechał pan z rodziną w 2015 roku, uciekając z Mariupola na Ukrainie przed wojną w Donbasie. Czy teraz to właśnie wprost stamtąd dowiedział się pan o ataku rosyjskich wojsk na ukraińskie miasta?

- Wojna zostaje z człowiekiem na zawsze. I chociaż wyjechałem, jestem w stałym kontakcie z Mariupolem, z miastem, z którym bardzo dużo mnie wiąże, gdzie wciąż mieszkają osoby z mojej rodziny, znajomi, gdzie zostali jeszcze nasi rodacy - ci, którzy nie mogli lub nie chcieli wyjeżdżać w 2015 roku podczas akcji pomocy Polakom z Mariupola. Dzisiaj o piątej rano zostały ostrzelane obrzeża Mariupola. Rakieta trafiła w jeden z domów, jego mieszkaniec jest w szpitalu. Wydaje mi się, że te wszystkie akty - tak bym to nazwał - terrorystyczne dokonywane z różnych stron Ukrainy (bo były też takie ataki i na zachodniej Ukrainie, niedaleko granic z Polską, chodzi mi np. o Kałyniw, gdzie są magazyny wojskowe) to próba zastraszenia punktowymi uderzeniami. Putin chce zastraszyć i to nie tylko Ukraińców. Powiem szczerze, że Ukraińcy są już przyzwyczajeni do takiego stanu, osiem lat już przecież toczy się wojna. Mam nadzieję, że dzisiaj opadły klapki z oczu i różowe okulary, które miały założone i Francja, i Niemcy, i wiele innych krajów europejskich. Putin już od dawna pokazywał swoją twarz, ale Europa jakoś nie chciała tego zauważyć. Teraz strategia Putina to zastraszyć Europę, żeby zostawiła Ukrainę na jego łaskę.

Są doniesienia o tym, że rosyjskie wojska wjechały na Ukrainę, mając przed sobą białe samochody Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

- Putin chce pokazać, że jest gołąbkiem pokoju, a naprawdę jest zabójcą. Warto dodać, że wojska rosyjskie są podsycane rosyjską propagandą i chcą walczyć jakoby z faszyzmem na Ukrainie - który mają tylko w swoich głowach. Niestety też nasi bracia Białorusini pod wpływem propagandy rosyjskiej wspierają teraz terrorystyczne i agresywne działania, wspierają wojnę Rosji przeciwko Ukrainie. Za co oni będą walczyć? Za Putina? Za jego chory umysł, chore wyobrażenie o świecie, za jego przekłamania historii? I tutaj chciałbym zaapelować do obywateli Rosji i Białorusi, którzy są w Polsce czy innych krajach, żeby zwrócili się do swoich rodzin będących na miejscu i zadali pytanie: za co walczą, jaki jest cel ich działań? Bo tego absolutnie nie mogę zrozumieć.

Mieszkańcy Ukrainy myślą o jak najszybszej ucieczce, ratowaniu się?

- Paniki na Ukrainie nie ma. Wprowadzony jest stan wojenny, sytuacja jest opanowana, bardzo sprawnie działa administracja. Ludzie nie wyjeżdżają masowo. W sklepach jest zaopatrzenie. Oczywiście każdy człowiek w takiej sytuacji się boi, a dla np. starszych osób, które są bardzo wystraszone, organizowane są pociągi specjalne do Dniepru, Zaporoża, do Krzywego Rogu. Każdy, kto będzie chciał, będzie mógł skorzystać z tych pociągów, żeby odjechać troszeczkę na bezpieczną odległość od miejsc ataku.

Jaką obroną dysponuje dziś Ukraina? I jaka jest wola walki?

- Ukraina nie chce dla siebie ani kawałka rosyjskiej ziemi, ale nastrój jest też taki, że nie oddamy absolutnie ani centymetra ziemi ukraińskiej. Wojskowi Ukraińcy są w gotowości bojowej. Dziś mamy informację, że wojska ukraińskie zestrzeliły sześć samolotów rosyjskich, w obwodzie charkowskim spaliły cztery czołgi, zniszczony też został rosyjski helikopter. Ponadto elektrownię w Szczastii w obwodzie ługańskim, strategiczny punkt dla wschodu Ukrainy, kontroluje armia ukraińska. Obecnie takich sił, które mogłyby poważnie okupować dużą część terytorium Ukrainy, Rosja na szczęście nie ma i po prostu nie da rady. Duch bojowy armii ukraińskiej jest bardzo silny. Non stop są relacje, że wojskowi są gotowi, będą wszystko robić, by bronić swojego kraju, swojej ziemi. Również obrona terytorialna, która w bardzo krótkim czasie została stworzona, we wszystkich regionach - działa. Oczywiście potrzebne jest wsparcie wspólnoty międzynarodowej - współczesna broń, taka, która mogłaby bronić m.in. ukraińskie niebo. Trzeba docenić niesamowite wsparcie prezydenta Polski Andrzeja Dudy oraz prezydenta Litwy, którzy w środę byli w Kijowie. Mam nadzieję, że też władze innych państw europejskich pojawią się w Kijowie, na Ukrainie, żeby Putin nie miał śmiałości dalej atakować naszych miast i żeby nie ginęli ludzie.

A cywile chwytają za broń?

- Wśród żołnierzy rosyjskich podobno podupada morale, ponieważ myśleli, że nie będzie oporu, że tak jak w 2014 roku armii ukraińskiej nie ma, więc wojska rosyjskie wjadą i będą witane z kwiatami. Nie! Nawet w Mariupolu dwa dni temu była niesamowita akcja przeciwko inwazji Putina po tym, jak uznał tzw. republiki Doniecką i Ługańską. Następuje jednoczenie sił patriotycznych. Jeśli w 2014 roku tylko garstka ludzi z Mariupolu, 100-150 osób wspierało aktywnie proukraińskie działania, to teraz jest zupełnie inaczej. Czy ludzie chwycą za broń? Cały świat obiegły już zdjęcia niejakiej pani Walentyny Konstantynowskiej z Mariupola, która ma 79 lat. Od 2014 roku pomagała wojsku ukraińskiemu, była wśród wolontariuszy, który pletli maskujące sieci dla czołgów. A jak tylko zaczęła powstawać obrona terytorialna, zapisała się do niej i uczestniczyła w ćwiczeniach, uczyła się władać automatem kałasznikowa. Powiedziała, że jest obywatelką Ukrainy i będzie walczyć. Są takie niesamowite przykłady. Wiem też, że prezydent Zełeński dał możliwość uzbrojenia, przy czym na razie pełny dostęp do broni mają byli wojskowi i byli policjanci. Wydaje mi się, że na razie to wystarcza. Ważne, żeby działania były skoordynowane i by nie było paniki, bo właśnie totalnej paniki oczekuje od nas wróg.

W jaki sposób możemy pomóc stąd, z Polski?

- Mam informację z ukraińskich źródeł, że strona polska już przygotowuje dwa obozy dla uchodźców z Ukrainy. Nie ma dzisiaj takiej sytuacji jak w 2014 r., kiedy armia ukraińska była „goła i bosa” i każda pomoc była potrzebna, nie było co jeść, czasy były straszne. Ale na pewno potrzebna jest broń i trzeba przy tym myśleć w taki sposób, że Ukraina broni nie tylko swojego terytorium, ale też zachodniej granicy Unii Europejskiej, gdzie niestety pierwszym krajem za Ukrainą jest Polska. Dalej: bardzo ważne są teraz akcje np. pod konsulatami Rosji w krajach europejskich - żeby w końcu obywatele uświadomili władcom tych swoich krajów, którzy chcieliby współpracować i robić biznes z Rosją, że robiąc ten biznes inwestujemy w rosyjską armię, która za jakiś czas będzie stać pod naszymi granicami. Ten przekaz powinien być bardzo konkretny: albo wybieramy wartości - wolność, demokrację - albo wybieramy biznes. Niestety rządzący krajów europejskich słabo znają historię, nie wyciągają wniosków z wydarzeń historycznych i zawsze mają złudzenia, że można wchodzić w układy z Rosją. Trzeba było słuchać Gruzji, patrzeć na Czeczenię i dostrzec sygnały, że człowiek z chorym umysłem chce odrodzić Związek Radziecki. Teraz powinny być na Rosję nałożone jakie tylko są możliwe sankcje, zerwane kontakty, w tym dyplomatyczne. Czyli totalna izolacja.

Z tego, co pan mówi, nie ma na razie potrzeby organizowania konwojów z darami?

- Tak, bo na razie na Ukrainie nie ma problemu z zaopatrzeniem sklepów. Choć oczywiście celem Putina jest też niszczenie Ukrainy pod względem gospodarczym. Dlatego trzeba być gotowym także na pomoc charytatywną. W każdym dużym mieście w Polsce są ośrodki ukraińskie, które są w stałym kontakcie z rodakami, i osoby, które chcą pomóc, powinny się z nimi kontaktować. Teraz ważne są akcje pod ambasadami, konsulatami. Jeżeli cywile będą uciekać z Ukrainy, to cenna byłaby pomoc tym uchodźcom.

Pracuje pan na jednej z krakowskich uczelni. Ma pan rozeznanie, czy studenci z Ukrainy myślą o powrocie do swojego kraju, który został napadnięty?

- To jest zawsze kwestia indywidualnego wyboru. Zapewne jedni wrócą, inni zostaną. Sam też mam rodzinę - własnych krewnych i ze strony żony - na Ukrainie, ale zostaję w Polsce. Muszę na razie zadbać o utrzymanie najbliższych, a poza tym jestem nauczycielem, nigdy nie byłem w wojsku i moim zdaniem bardziej przydam się pracując w Polsce, informując o sytuacji na Ukrainie społeczeństwo międzynarodowe, niż podając tam naboje.

Rozmawiała Małgorzata Mrowiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska