- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam - roześmiał się zaskoczony Tomasz Babiloński, jeden z promotorów gali nad Zatoką Gdańską, gdzie pojedynkiem wieczoru będzie starcie mistrza świata Krzysztofa Głowackiego z Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem. Szef grupy Babilon Promotion nie chciał więcej komentować sprawy ewentualnego starcia Wawrzyka z Siwym.
Według naszych informacji promotorzy mają twardy orzech do zgryzienia. Biorąc pod uwagę rangę wydarzenia transmitowanego w systemie pay-per-view, chcieliby uniknąć zakontraktowania krakowianinowi słabego przeciwnika, ale jednocześnie dostrzegają duży problem.
Chodzi o osobę trenera Fiodora Łapina, który będzie zaabsorbowany przygotowaniami Krzysztofa Głowackiego. Ranga pojedynku o mistrzostwo świata jest zbyt poważna, by główny szkoleniowiec w grupie mógł dzielić swoją uwagę na innych zawodników, w tym Wawrzyka. W tej sytuacji nie wiadomo, który trener mógłby jednorazowo zająć się 28-latkiem, włącznie z sekundowaniem mu w narożniku.
Jakie ringowe atuty Marcina Siwego, poza imponującym rekordem 15 zawodowych zwycięstw i zera porażek, przemawiają za jego kandydaturą? Tu najbardziej wymowna jest wypowiedź samego Wawrzyka. - Do niedawna nawet nie wiedziałem, że jest taki zawodnik - mówi szczery do bólu wychowanek TS Wisła Kraków.
Mieszkaniec Niepołomic nie ukrywa, że chciałby zmierzyć się z solidnym rywalem, ponieważ od czasu powrotu po kontuzji postanowił sobie, aby z walki na walkę sukcesywnie podnosić sobie poprzeczkę. - Najbardziej by mi pasowała walka w Stanach Zjednoczonych. W te wakacje niby miałem mieć pojedynek z Geraldem Washingtonem (Amerykanin zaboksuje 16 lipca w Birmingham – przyp. AG), ale jak widać, w boksie zawodowym niczego nie można być pewnym - ocenia Wawrzyk, ale ze zrozumieniem podchodzi do obecnej sytuacji.
- Na pewno nie chciałbym walczyć z jakimś "leszczem", ale z drugiej strony będzie ciężko, abym miał bardzo dobrego przeciwnika, bo trener się nie rozdwoi. Jeśli się nie uda, to będę dążył do tego, aby w Krakowie skonfrontować się z bardzo solidnym przeciwnikiem - zapewnia czołowy polski "ciężki".
W tej sytuacji do minimum zmalały szanse, aby w Trójmieście doszło do budzącego emocje starcia Wawrzyka z Krzysztofem Zimnochem, który w ostatnim czasie nie prezentował wysokiej formy.
- Jeżeli tej walki chcieliby wszyscy, to czemu nie. Chociaż mnie zależy na kimś lepszym i bardziej znanym od Zimnocha, który na razie słynie głównie z tego, że dobrze dostał ze łba od „Szpili” (Artura Szpilki - przyp. AG). Poza tym, że czasami coś powie, tak naprawdę jeszcze nic nie zaprezentował w ringu - surowo recenzuje krakowianin.