Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ani jeż, ani ślimak nie zdołają uciec przed ogniem. Nie poderwą się też z gniazd ptaki. Pogorzelisko otuli cisza

Majka Lisińska-Kozioł
Pożar przy ulicy Kolnej w Krakowie
Pożar przy ulicy Kolnej w Krakowie FOT. ANNA KACZMARZ
Gdy na łąkach, nieużytkach i w przydrożnych rowach pojawiają się płomienie, to znak, że rozpoczyna się sezon na wypalanie. Tylko przez kilka miesięcy tego roku w Polsce wybuchło 12 tys. pożarów traw. Zginęły dwie osoby, a 101 zostało rannych. W Małopolsce przez prawie cztery ostatnie miesiące strażacy byli wzywani do gaszenia pożarów traw 2266 razy. Tylko w ostatniej dobie interweniowali aż 40 razy.

Tamtego wiosennego popołudnia Krystyna spod Krakowa porządkowała duży trawnik przy domu. Obok ogrodzenia jesienią wyrosły wysokie chaszcze. Po zimie wyschły i trudno je było wykosić. - Raz kozie śmierć, przecież to ledwie parę metrów - pomyślała i podpaliła suche badyle.

- Trochę wiało. Płomienie lizały trawnik i coraz szybciej pełzały tam, gdzie chciały. Byłam przerażona. Trwało dobrą chwilę aż ogień zgasł, bo po prostu nie zostało już nic do spalenia. Stałam przy ganku i wiedziałam, że to był mój pierwszy i ostatni raz. Miałam szczęście; tym razem nic się nie stało.

Ale często się dzieje. Zeszłego roku w płomieniach zginęło 7 osób, a 141 zostało rannych. O faunie i florze, która uległa degradacji nie wspominając.

Wszak łąka, z pozoru pełna tylko chaszczy i badyli - żyje. Wyraźnie słychać jej odgłosy; ćwierkanie ptaków, kumkanie żab, bzyczenie owadów, jakieś delikatne piski, szelest. Natomiast po pożarze na pogorzelisku panuje głucha cisza. Ponad 500 stopni Celsjusza przy powierzchni gleby niszczy każde życie, które toczyło się między źdźbłami trawy.

Czyszczenie za pomocą ognia niszczy przyrodę

Ogromne szkody na skutek wypalania powstają szczególnie wiosną, kiedy przyroda budzi się do życia. Jest wówczas sporo tak zwanej starej biomasy, która łatwo się pali. Tyle tylko, że o tej porze roku w trawach zadomowiają się bezkręgowce, owady, ślimaki, nornice, jeże, młode zające, ptaki.

- Czyszcząc za pomocą ognia teren z suchych liści i traw, wypalacze niszczą jednocześnie przyrodę - mówi dr hab. inż. Jan Zarzycki z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Wypalacze o tym nie myślą i dlatego w ubiegłym roku odnotowano w Polsce ponad czterdzieści tysięcy pożarów traw na łąkach i nieużytkach rolnych, co stanowiło 32 procent wszystkich pożarów w kraju.

Naukowcy alarmują, że w płonących trawach niszczone są miejsca lęgowe wielu gatunków ptaków, takich jak na przykład skowronki, gnieżdżących się na ziemi i w krzewach. Giną owady, co powoduje zmniejszenie liczby zapylonych kwiatów, a w konsekwencji obniżenie plonów roślin.

W ogniu żywcem płoną zwierzęta domowe, które przypadkowo znajdą się w zasięgu pożaru; często tracą orientację w dymie lub ulegają zaczadzeniu. Dotyczy to również dużych zwierząt leśnych, takich jak sarny, jelenie czy dziki. Płomienie niszczą miejsca bytowania zwierzyny łownej, m.in. bażantów, kuropatw, zajęcy.

Na skutek podwyższonej temperatury tracą życie: jaszczurki, krety, ryjówki, borsuki, kuny, nornice i inne drobne gryzonie. Giną też mrówki; a tymczasem jedna ich kolonia może zniszczyć do 4 milionów szkodliwych owadów rocznie. Ponadto mrówki, zjadając resztki roślinne i zwierzęce ułatwiają rozkład masy organicznej oraz wzbogacają warstwę próchnicy. Na dodatek ogień uśmierca też m.in. dżdżownice, które mają pozytywny wpływ na strukturę gleby i jej właściwości.

- Gdy patrzyłam, jak szybko po moim małym trawniku przemieszcza się ogień, mogłam sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy płonie kilkadziesiąt arów, a nawet hektarów nieużytków. Strach w takiej chwili paraliżuje. Wobec ognia człowiek staje bezradny, tymczasem często w takiej chwili chodzi po prostu o życie i dobytek - mówi Krystyna.

Prędkość ognia to 20 kilometrów na godzinę

Obliczono, że prędkość rozprzestrzeniania się pożaru może wynosić ponad 20 km na godzinę. - Żółw, jeż czy ślimak nie uciekną - mówi doktor Zarzycki. Często nie ucieknie też człowiek. Wysportowany może pokonywać około 19 kilometrów na godzinę, ludzie starsi lub dzieci poruszają się wolniej.

Tymczasem, gdy zawieje wiatr, ogień na łące może pędzić z prędkością nawet 60 km na godzinę. Dlatego w płomieniach giną często ci, którzy podpalili trawy. Płomienie - jak na trawniku Krystyny - pełzną gdzie chcą, wymykają się spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy oraz zabudowania. Kilka dni temu w Nowosądeckiem płonące trawy omal nie spowodowały pożaru nowo wybudowanego domu. Straż polewała ściany i gasiła ogień.

Zwykły człowiek byłby w takiej sytuacji wobec żywiołu bezradny. Dlatego strażacy w ubiegłym roku wyjeżdżali do pożarów traw i nieużytków rolnych średnio co 13 minut, a czas trwania takiej akcji wynosił 47 minut. Do gaszenia traw zużyto ponad 74 miliony 500 tysięcy litrów wody, a mimo to często z dymem szedł dorobek wielu pokoleń. Szacowane straty w wyniku pożarów traw, które powstały tylko w 2017 roku sięgnęły prawie 10 milionów 400 tysięcy złotych.

Wypalanie obniża wartość plonów o 5-8 procent?

Tego rodzaju praktyki stosowane są od wieków. Najpierw chodziło o wypalenie kawałka lasu pod uprawę, potem o płodozmian. To miał być zabieg przygotowujący pole do zasiewu. Uważano, że dzięki niemu można spulchnić glebę, w łatwy sposób pozyskać nawóz z popiołu oraz pozbyć się uciążliwych chwastów. W naszej świadomości zadomowił się mit, że ogień to „najtańszy herbicyd” do ich zwalczania.

- Trzeba tymczasem powiedzieć, że ogień nie zastępuje koszenia. Co prawda łatwiej jest podpalić łąkę niż ją regularnie kosić, ale chwasty, chaszcze są zwykle odporne na wypalanie, podobnie jak trzcina. Im ogień nie szkodzi. Natomiast koszenie sprawia, że słabną i z czasem znikają - mówi doktor Jan Zarzycki.

Naukowcy przekonują, że aby grunty rolne utrzymane były w tzw. dobrej kulturze rolnej - nie wolno traw wypalać. Ogień nie tylko zabija żyjące w trawie zwierzęta i mikroorganizmy, ale także wyjaławia glebę, a z takich „oczyszczających” zabiegów nie płyną żadne korzyści. Wypalanie, nawet jednorazowe, obniża wartość plonów o 5-8 procent; pogarsza się też wtedy skład botaniczny siana, bo skutecznie niszczone są w ogniu między innymi rośliny motylkowe.

- Problem z wypalaniem odrodził się wtedy, gdy przestały być użytkowane duże trawiaste tereny. Wcześniej były one wypasane i wykaszane. Skutek jest taki, że po wypalaniu następuje utrata materii organicznej, która powinna być wykorzystywana przez przyrodę, chociażby do wytworzenia próchnicy. Jej brak też przekłada się na niższe plony - dodaje uczony z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Badacze twierdzą wręcz, że po takim pseudo-użyźniającym zabiegu ziemia potrzebuje kilku lat, by dawać takie plony, jak przed pożarem. Zniszczeniu ulega wszak przebogaty świat mikroorganizmów, jak bakterie czy grzyby, niezbędny do utrzymywania równowagi biologicznej w biocenozie łąkowo-pastwiskowej. Wysoka temperatura powoduje, że związki łatwo utlenialne, na przykład azot, się utleniają. Odkrywa się też powierzchnia gleby, co może powodować jej erozję.

Łąka regeneruje się po pożarze kilka lat

Od palącego się poszycia zapaleniu ulega też podziemna warstwa torfu, który może zalegać nawet do kilkunastu metrów w głąb. W przypadku, gdy zwykła łąka po pożarze regeneruje się przez kilka lat, to pokłady torfu potrzebują na to kilku tysięcy lat.

- Poza tym - w świetle dzisiejszej wiedzy - okazuje się, że nieużytki - wbrew swojej nazwie - mogą być wyjątkowo użyteczne dla okolicznej przyrody - mówi doktor Zakrzewski. Mikroorganizmy bytujące w glebie z jednej strony trawią masę organiczną i tworzą próchnicę, z drugiej - niektóre z nich - wytwarzają dwutlenek węgla, inne kwasy organiczne, które rozpuszczają składniki mineralne.

- Tymczasem, jak się okazuje, nagła zmiana temperatury może powodować zagładę mikroorganizmów glebowych niezbędnych do wytwarzania próchnicy. A przecież jej obecność to mniejsze zapotrzebowanie na nawożenie. Ponadto żyzna, bogata w próchnicę gleba posiada strukturę gruzełkowatą i jest łatwa w uprawie oraz rozbudowie systemu korzeniowego roślin, nie ulega erozji, szybko pochłania i zatrzymuje wodę, łagodząc skutki nadmiaru opadów oraz ich niedoboru - dodaje doktor Zakrzewski.

Szczególnym marnotrawstwem jest wypalanie słomy, pozostającej na polu po zbiorze zbóż kombajnem. Słoma, poza przeznaczeniem ściółkowym, stanowi jedną z największych rezerw pasz objętościowych.

Rakotwórcze związki w dymie

Wypalanie traw prowadzi więc do nieodwracalnych, niekorzystnych zmian w środowisku naturalnym - ziemia wyjaławia się, zahamowany zostaje bardzo pożyteczny, naturalny rozkład resztek roślinnych oraz asymilacja azotu z powietrza. Natomiast do atmosfery przedostaje się wiele trujących związków chemicznych będących zagrożeniem tak dla ludzi, jak i zwierząt.

Nieodłącznym towarzyszem ognia jest dym. Ten, który pochodzi z wypalania, może być bardzo trujący, bo znajdują się w nim rakotwórcze węglowodory, dwutlenek węgla oraz dwutlenek siarki. Ta mieszanka może spowodować zatrucia i alergie.

Wypalanie to też jedna z istotnych przyczyn zatruwania i tak już nadmiernie zanieczyszczonej atmosfery - tysiące pożarów w skali kraju wiążą się z „wrzucaniem” do niej dziesiątek ton tlenku węgla oraz innych niebezpiecznych związków chemicznych.

Płonące trawy utrudniają też poruszanie się po drogach; gęsty dym ścielący się na drogach ogranicza widoczność, w wyniku czego, podobnie jak we mgle, dochodzi do wielu wypadków i kolizji. Wszystko to prowadzi do strat materialnych, a także osobistych tragedii.

Co roku w takich pożarach giną wszak ludzie - najczęściej ci, którzy podpalają łąki i nieużytki. Zazwyczaj bezpośrednią przyczyną zgonu jest wówczas zawał serca, udar termiczny lub poparzenie na skutek gwałtownej zmiany kierunku wiatru i wielkości płomienia, co na ogół zaskakuje nieświadomego zagrożenia wypalacza.

Kary za wypalanie traw: grzywna albo więzienie

Ci, którzy mimo ostrzeżeń chcą ryzykować, muszą liczyć się z konsekwencjami. I tak, w ustawie z 2004 roku o ochronie przyrody czytamy, że: „Zabrania się wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów”. I dalej, że: „Kto wypala łąki, pastwiska, nieużytki, rowy, pasy przydrożne, szlaki kolejowe, trzcinowiska lub szuwary… - podlega karze więzienia albo grzywny” w wysokości nawet pięciu tysięcy złotych.

Ale jeśli ktoś swoim postępowaniem wywołuje pożar, który zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

W walkę z procederem wiosennego wypalania traw włączyła się także Unia Europejska. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ostrzega, że rolnik, który łamie prawo, może otrzymać unijne dopłaty pomniejszone nawet o 20 procent.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Jak postępować z osobami poszkodowanymi w pożarze?

Autor: Dzień Dobry TVN, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ani jeż, ani ślimak nie zdołają uciec przed ogniem. Nie poderwą się też z gniazd ptaki. Pogorzelisko otuli cisza - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska