Czytaj także: Miasto Kraków nalicza kary za budowy, które nie startują
W praktyce protest często kończył się na wywieszeniu plakatów informujących o akcji. Nasi reporterzy odwiedzili kilkadziesiąt aptek w regionie i przekonali się, że od godz. 13 do 14 w większości można było kupić leki - nie tylko te ratujące życie.
Protestujący aptekarze żądają m.in. zniesienia ustawowych kar dla farmaceutów, którzy sprzedadzą lek na podstawie niewłaściwie wypisanej recepty. Zapowiadają, że protest zostanie przerwany, gdy wejdzie w życie kolejna nowelizacja ustawy refundacyjnej.
To stanowisko Naczelnej Rady Aptekarskiej. Farmaceuci, z którymi rozmawialiśmy, zauważają jednak, że zamykanie aptek na godzinę dziennie nie przyniesie żadnych efektów. - Ten protest nie ma sensu, w ten sposób tylko tracimy klientów - tłumaczy Magdalena Michto z apteki przy ul. Grzegórzeckiej w Krakowie. - Mamy małą aptekę, dlatego nie możemy sobie pozwolić na zmniejszenie liczby pacjentów - dodaje. Mgr Michto zdradza, że wczoraj od godz. 13 do 13. 30, czyli w godzinach protestu, obsłużyła pięciu pacjentów, a do kasy wpłynęło ponad 200 zł.
Podobnie było w aptece przy ul. Broniewskiego w Nowym Sączu. - Powiesiłam na drzwiach kartkę z informacją o proteście, ale realizowaliśmy recepty. Przecież nie powiem matce z dzieckiem na ręku, że jej nie sprzedam antybiotyku i że ma czekać na mrozie - argumentuje właścicielka apteki.
Aptekarze jednak nie zrezygnowali ze skrupulatnego sprawdzania recepty. Jeśli zauważą na druku nawet banalny błąd (nieczytelna pieczątka, brak określenia wysokości refundacji lub jej wpisanie w nieodpowiedniej rubryce), odsyłają pacjenta z kwitkiem. - Zgodnie z nowymi przepisami to ja, z własnej kieszeni, płacę karę za to, że zrealizowałam receptę z błędami, które popełnił lekarz. Dlatego nikomu nie sprzedam leku na podstawie złego druku. Nie chcę się znaleźć w sytuacji koleżanki, która dostała karę 6 tys. zł za realizację niewłaściwie wypisanych recept - ucina Bożena Szczepanik z apteki Niezapominajka w Krakowie.
Dlatego w Małopolsce zdarzały się też przypadki (choć nieliczne), gdy między godz. 13 a 14 pacjenci całowali klamkę apteki. Pani Elżbieta z Tarnowa próbowała kupić leki na serce i nadciśnienie, i czekała pod zamkniętymi drzwiami. - To jest skandal. Te wszystkie protesty i zmiany uderzają tak naprawdę w pacjentów. Nie dość, że ceny leków są wysokie, to jeszcze ubywa tych refundowanych, a wszyscy sobie protestują w najlepsze - denerwuje się 67-latka z Tarnowa.
We wtorek drugi dzień protestu. Na razie Ministerstwo Zdrowia nie zapowiada zmiany w przepisach. Jerzy Jasiński, wiceprezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Krakowie, liczy jednak, że aptekarze dopną swego. - Owszem, podczas protestu mogą spaść zyski aptekarzy, ale nie mamy innego wyjścia - kwituje.
Tymczasem przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej zdecydowali wczoraj o zawieszeniu protestu pieczątkowego w związku z usunięciem z ustawy refundacyjnej przepisu przewidującego karanie ich za niewłaściwe wypisywanie recept.
(if, łj)
Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
Konkurs dla matek i córek. Spróbuj swoich sił i zgarnij nagrody!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!