Autor: Bartosz Karcz
– Myślę, że gra była wyrównana – rozpoczął Arkadiusz Głowacki. – Stworzyliśmy kilka sytuacji. Chciałbym, żeby te okazje były stwarzane po lepszej grze. Najważniejsze jest to, że oczywiście pechowo tracimy bramkę, tracimy punkty i jesteśmy w bardzo niewesołej sytuacji.
Wisła straciła gola, gdy Głowacki miał piłkę już praktycznie na głowie, ale uprzedził go Maciej Sadlok i tak niefortunnie interweniował, że podał do Tomasza Hołoty. Kapitan „Białej Gwiazdy”, zapytany o tę sytuację odparł: – Nie zderzyliśmy się. Ja tę sytuację widziałem trochę inaczej. Trudno o komunikację, gdy piłka jest wrzucana w pole karne i każdy o nią walczy. Chyba każdy widział, co się wydarzyło.
Wisła przegrała, mimo że miała więcej okazji na strzelenie gola. Głowacki odniósł się również do tego faktu: – Nie jest to żadne pocieszenie. Przyjechaliśmy z postanowieniem, żeby ten mecz wygrać. Pierwsza połowa była słaba w wykonaniu obu drużyn. W drugiej byliśmy trochę lepsi. Dopiero gdy straciliśmy bramkę, tak naprawdę się otworzyliśmy i Śląsk potrafił coś zorganizować. Przegrywamy mecz, robi się bardzo gorąco i tyle.