Kradzież dzieła Kopernika "O obrotach sfer niebieskich". Wznowiono śledztwo
Ducha widzi się rzadko. Taki przywilej mają tylko wybrani. Do tego grona można zaliczyć 43-letnią kustosz Zofię J. Widziała ducha w środku dnia, w czytelni Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie i to przez dłuższą chwilę. Dobrze się to dla niej nie skończyło. Bo duch zniknął i sprzątnął jej sprzed nosa książkę wartą 500 tys. zł. Do dziś jej nie odzyskano.
Kraków, rok 1989
Złodziej ma coś z ducha. Pojawia się bezszelestnie, czasem w przebraniu. Gdy się go zaskoczy w mieszkaniu, wywołuje w człowieku szok, niedowierzanie, zamęt w sercu. Gdy działa publicznie, niespodzianka jest miejsza.
W połowie listopada 1989 r. Zofia J. od kolegi z pracy usłyszała ostrzeżenie, by uważała na pewnego mężczyznę. Kilka dni wcześniej wzbudził podejrzenia, bo w nieprawidłowy sposób wypełniał rewersy, trochę marudził, a chciał wypożyczyć dwa cenne starodruki. Interesowało go dzieło Johannesa Keplera oraz I wydanie "O obrotach sfer niebieskich" Mikołaja Kopernika. Ten starodruk wydano w 1543 roku w Norymberdze w drukarni Jana Tetreiusa.
Zofia J. zauważyła, że mężczyzna przyszedł do czytelni i miał w ręce płaszcz, który odłożył na krzesło. Usiadł w przedostatnim rzędzie przy oknie, był jednym z ośmiorga czytelników, tłoku akurat nie było. Kustosz wyjęła dzieła Johannesa Keplera i Kopernika z sejfu, wręczyła je mężczyźnie. Zwróciła uwagę, że tylko przegląda książki i nie robi żadnych notatek. Zauważyła, że kilka razy się jej bacznie przygląda...
- Gdzie jest toaleta? - zapytał w pewnej chwili. Miał miły głos.
Pokazała mu drogę. Wyszedł o godzinie 14.35, cenne dzieła pozostawił na stoliku. To ją uspokoiło.
Odebrała książki od innych osób w czytelni i po dwóch minutach podeszła do stolika, przy którym siedział mężczyzna.
Wtedy zorientowała się, że Kopernik zniknął!
Pozostała tylko obwoluta. Inną książkę, którą wziął z półki, mężczyzna położył tak, by nie dało się dostrzec, że jest to tylko okładka dzieła Kopernika.
Zofia J. natychmiast wybiegła za mężczyzną, ale w toalecie już go nie było. Zniknął jak duch.
Co po nim pozostało? Niedbale porzucony płaszcz, karta biblioteczna PAN nr 934/98, z której wynikało, że nazywa się Adam Z. i jest mieszkańcem Zawoi koło Suchej Beskidziej.
Zawoja, rok 1998
Szybko okazało się, że Adam Z. jest od dawna w USA, rok wcześniej wyjechał tam do brata Kazimierza i razem występują w cyrku Arlekin. Jeszcze w Polsce raz i drugi zgłaszał, że dowód osobisty został mu skradziony, wyrobił sobie nowy. Okoliczności utracenia dokumentu nie były zbyt jasne. Wyszło też na jaw, że posiada kolejnego brata, Marka, odbywającego karę więzienia w Zakładzie Karnym w Wadowicach. I to za włamania.
Przeszukania zabudowań w Zawoi nie dały efektów. Sprawdzono w kartotekach służby więziennej, że Marek Z. nie dostał przepustki w dniu, w którym dokonano kradzieży w Krakowie...
Informacja, że Marek Z. ma pracownię artystyczną w Bielsku-Białej przy ul. Okólnej, nie sprawdziła się. Pod wskazanym adresem w Bielsku-Białej nie było żadnej pracowni artystycznej.
Z pozostawionego w czytelni płaszcza pobrano ślady zapachowe. Z karty bibliotecznej zdjęto odciski palców. Na wypełnionych rewersach było jego oryginalne pismo, to też był ważny ślad. Sporządzono portret pamięciowy złodzieja: twarz okrągła, bez zarostu, z charakterystyczną grzywką. Widać około 40-letniego mężczyznę w okularach leczniczych w plastikowej oprawie. Jest szczupły, w grubym swetrze.
Więcej informacji można było uzyskać o skradzionym starodruku. M.in. to, że miał 195 numerowanych i 6 nienumerowanych stron.
W Polsce było 12 egzemplarzy książki "De revolutionibus orbium coelestium", no i rękopis Kopernika w Bibliotece Jagiellońskiej.
Trop się urwał.
Lublin, rok 1999
Sprawa kradzieży niespodziewanie wróciła, gdy w lubelskiej gazecie "Anonse" ukazało się ogłoszenie o treści: "Dzieło o obrotach sfer niebieskich 10 tys. zł".
Podany numer telefonu należał do Małgorzaty B. związanej z mężczyzną o kryminalnej przeszłości.
Nie potwierdziło się, by oboje mogli mieć coś wspólnego z kradzieżą dzieła Kopernika w Krakowie. Ogłoszenie mógł dać każdy, ale kto to zrobił, nie ustalono.
Komendant główny policji wyznaczył w 1999 roku nagrodę 10 tys. zł za wszelkie informacje o losach Kopernika. Nikt jednak nie odebrał pieniędzy, nikt się nie zgłosił, nie było spodziewanego efektu.
Nie przyniosła też rezultatu próba nagłośnienia sprawy kradzieży w telewizji Polsat i teksty w branżowej Gazecie Antykwarycznej.
Poznań rok 1999
Nowy trop wiódł do Poznania. Tam jeden z antykwariuszy z centrum miasta w poufnej rozmowie ze śledczymi przyznał, że słyszał o osobie oferującej sprzedaż Kopernika za 150 tys. marek niemieckich.
Nikomu nie zgłosił oficjalnie, że pojawił się sprzedawca cennego dzieła.
Z informacji antykwariusza Wojciecha D. wynikało, że sprzedawca szuka też fachowca, który mógłby usunąć charakterystyczne znaki identyfikacyjne z kradzionego dzieła. Potem antykwariusz przyznał, że to właśnie jemu oferowano Kopernika, ale odmówił.
- Uznałem, że to była nieprawda. Różnie ludzie się zgłaszają i wymyślają, ze mają cenne książki. Raz nawet oferowano mi Biblię Gutenberga... - zeznał.
Wytypowano grupę osób karanych za kradzieże starodruków, bibliofilów, znawców rynku. Sprawdzano wszystkich po kolei. Tropy wiodły do mieszkańców, Piotrkowa, Wrocławia, Warszawy i Krakowa. Wszyscy mieli alibi.
Analizowano także podobne sprawy złodziei starodruków z Biblioteki Jagiellońskiej i biblioteki ojców kamedułów z Krakowa, ale nic tego nie wyszło.
Londyn, rok 1999
Sprawa zatoczyła też szersze, międzynarodowe kręgi. Zwrócono się o pomoc prawną do Chorwacji, Niemiec i Francji, ale elektryzująca informacja nadeszła z Londynu, gdzie wystawiono Kopernika na aukcji w domu aukcyjnym Christies. Oglądali książkę fachowcy z Krakowa, biegły prof. Stanisław Szczur, prokurator.
Wykluczono, by ten Kopernik był kradziony w Krakowie. Sprawdzano także doniesienia, o innych dziełach Kopernika, jakie zrabowano także z bibliotek w Kijowie (I wydanie dzieła), a wcześniej z czeskiego Brna (II wydanie dzieła), biblioteki w Sankt Petersburgu w Rosji (też II wydanie).
Warszawa, rok 2007
Uwagę śledczych zwróciła podobna kradzież starodruku z Biblioteki Instytutu Geografii PAN w Warszawie.
Tutaj też nieznany sprawca wypisał rewersy i wypożyczył do czytelni kilka starodruków. Zapytał, gdzie jest toaleta i wyniósł atlas map Speculum orbis terrae Gerarda i Cornelisa de Jode o wartości 400 tys. zł. Do kradzieży doszło pół roku wcześniej przed zniknięciem dzieła Kopernika. Jedną z map z warszawskiego atlasu odkryto w antykwariacie w stolicy. Udało się zablokować aukcję i mapy nie sprzedano.
Kraków rok 2013
Karolina Grodziska, dyrektor Biblioteki PAN w Krakowie jest przekonana, że kradzieży Kopernika dokonano na zlecenie. Dodaje, że dziś bezpieczeństwo 700 tys. woluminów jest o wiele większe niż przed laty.
W budynku przy ul. Sławkowskiej 17 w Krakowie działa monitoring, jest system dozoru elektronicznego, a zbiory specjalne można przeglądać tylko w wyznaczonej czytelni. Przed laty jedna czytelnia służyła zarówno do przeglądania gazet i czasopism, jak i starodruków. W pomieszczeniu dla 36 osób zostawiało się też odzież. Dziś jest inaczej.
Śledztwo w sprawie kradzieży w Krakowie podjęto ponownie w ub.roku. Zdobyto nowe dowody, opinie biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych. Sprawdzono 160 wytypowanych osób, ale bez sukcesu. Pobierano od nich próbki pisma, odciski palców i ślady DNA.
Okazało się także, że przed kradzieżą z Biblioteki PAN złodziej próbował wypożyczyć Kopernika z Jagiellonki. Dzieło pokazano mu niekompletne, zrezygnował z kradzieży. Pod koniec 2013 r. sprawę zamknięto, bo nastąpiło przedawnienie ścigania po 15 latach od kradzieży. Adam Z. co prawda został zatrzymany w USA, ale nie można było go przesłuchać. Złodzieja starodruku nie udało się więc złapać. Tak to bywa z duchami.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+