Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbara Majchrowska: Jacek nie grymasi. Zje zupę... albo makaron

Anna Górska, Katarzyna Kachel
Rosół u Majchrowskich jest tradycyjny, bez żadnych ekstrawagancji. Pani Barbara   posypuje go świeżą pietruszką prosto z ogródka
Rosół u Majchrowskich jest tradycyjny, bez żadnych ekstrawagancji. Pani Barbara posypuje go świeżą pietruszką prosto z ogródka Marcin Makówka
Nieśmiała, małomówna, nie cierpi pozować do zdjęć. Nie ma prawa jazdy i do pracy dojeżdża tramwajem. Do kuchni Barbary Majchrowskiej, żony prezydenta, wprosiły się Anna Górska i Katarzyna Kachel

Będę przy was gotować? O Boże! I będziecie oceniać? Raz kozie śmierć, niech będzie - zgadza się w końcu. - Byleby kamery nie było, bo tak tego nie znoszę. Sadza nas w salonie. - Pierwsze, będzie kawa - zastrzega. I ciasto. - Sama pani piekła? - Skąd, nie odważyłabym się - śmieje się.

Śniadanie. Prezydent to nałogowy herbaciarz

W domu Majchrowskich pierwszy na nogach jest prezydent. Wstaje i kieruje się do kuchni. Niewielkiej, prostej, z oknami na sąsiednie ulice. Jego miejsce? Naprzeciwko telewizora. - Przed oczami postawiłam mu książkę, by sobie patrzył - uśmiecha się przebiegle. Podchodzimy bliżej: "Nie potrafię schudnąć" Pierre'a Ducana. Wszystko jasne. - Nie może przecież takiego brzuszka nosić, prawda? - pyta. No więc Majchrowski budzi się pierwszy. Bo w urzędzie musi być o świcie. Wszystko ma w lodówce, więc martwić się nie musi. - "Asia" to mój najbliższy sklepik, tu po sąsiedzku kupuję- mówi pani Majchrowska.

- Czasem dalej w Solvayu. - Tyle że ja się w te jego śniadania nie mieszam. Zasad tej diety za dobrze nie znam, nigdy nie utrafię, czy to akurat dzień sera, czy pomidora. No i herbatę pije. Wyłącznie. Bo z niego nałogowy herbaciarz. Kanapki? - Kiedyś mu robiłam. Z szynką czy z pomidorem. Pakowałam w sreberko, to przynajmniej coś zjadł w ciągu dnia w gabinecie. Panie mu robiły herbatę i sobie przegryzał - opowiada. - Teraz sałatki sobie jakieś komponuje na drugie śniadanie. Pani Barbara mówi bez przerwy. - Ale to tylko pozory - przekonuje nas. - Jestem taka gadatliwa ze stresu. Na co dzień bywam nieśmiała. Znajomi to potwierdzą. I zaraz dodaje: - 2o lat temu nie uwierzyłabym, gdyby mi ktoś powiedział, że będę żoną prezydenta. Bo, wiecie panie, ja wyszłam za mąż za swojego czytelnika - zdradza.

Przychodził do Biblioteki Jagiellońskiej, gdzie pracowała. Elegancki, w garniturze, grzeczny, szarmancki. Uśmiechał się nieśmiało. W bufecie się do niej przysiadł. - Moja koleżanka go znała i chyba postanowiła z nas zrobić parę - tak dziś myśli. Najpierw był hotel asystencki, potem blok w Prokocimiu. W Łagiewnikach mieszkają od 12 lat. Z dwoma synami, synową i wnuczkiem Markiem. - Ale starszy syn ma osobne wejście. Nie mam nawet pojęcia, co synowa gotuje na obiad - zastrzega.
Mareczek to oczko w głowie dziadków. Czasami bywa niezastąpiony. - Mąż dostaje od różnych artystów swoje portrety. Raz wyciągnął wszystkie i zapytał wnuka: kto to? Usłyszał: dziadzio, dziadzio, pan, pan, dziadzio...

Obiad. Mąż nie grymasi, makaron też zje

Na obiad wszystko kupuje sama. Do sklepów czy na plac podjeżdża tramwajem. - Bo prawa jazdy nie mam - uśmiecha się. Siatki taszczy sama. No, chyba że bardzo ciężkie, wtedy syn podjedzie.
W niedzielę jest rosół. Tradycyjny. Bez dziwactw. Z marchewką, cebulą, wołowiną i kawałkiem kurczaka. - Prezydent lubi? - On to w ogóle nie grymasi. Każdą zupę lubi, pierogi i warzywa. Lubi mięso rosołowe z chrzanem i żurawiną. Rosół u Majchrowskich jest zawsze z makaronem, cieniutkim. - A jak sypię pieprz, to zawsze kicham - śmieje się. W salonie jedzą od święta, bo za prezydentury czasu jak na lekarstwo. Stoją w nim meble, które przywiózł z rodzinnego domu. Stylowe. Za szybkami witrynki pełne bibelotów, prezentów, starych pamiątek po przodkach, jak łoś porcelanowy czy biały króliczek. Jest i zegar. - Ale nie chodzi, coś się w nim popsuło.

- Prezydent nie naprawi? - Skąd. Czasami coś przybije, ale złotą rączką to on absolutnie nie jest - śmieje się. Czasami w salonie goszczą znajomych. Wychodzą rzadko. Czasami do Soprano czy do Miodu i Maliny. - Częściej się nie da, bo on przecież cały czas zajęty, coś otwiera, załatwia, podpisuje lub pisze. Zdarzy się, że i stół kuchenny zarzuci stosem papierów - opowiada.
- Gorzej jest tylko w gabinecie, ale tam mnie nawet nie wpuści kartki wyrównać. - Nic znaleźć nie mogę, gdy mi tu porządki robisz - mówi do mnie.

Deser. Czekoladowy placek od Jacka

Prezydent do dziś nie zdradził, skąd miał ten przepis na czekoladowy tort. Cały dzień spędził w kuchni. - Nie pomagałam mu, bo nie mogłam patrzeć, jak bałagani - śmieje się pani Barbara.
Ona też nie boi się ciasta. Kiedyś co sobotę wieczorem na stole stał inny placek. Potem jednak zmieniła grafik. - Zaczęłam piec w niedzielę, bo w sobotę wieczorem całe ciasto błyskawicznie znikało. Piekłam dużo i często. Aż mi obrzydło. A teraz nie ma kto jeść, mąż przecież dba o linię.
Obowiązkowy u Majchrowskich jest tylko sernik na święta. Bez spodu, czyli niekrakowski. - Mam świetny przepis. Z rodzynkami, skórką pomarańczową. Kupuję do niego specjalny serek. Palce lizać, prezydent też go lubi - podkreśla.

Próbowała go odwieść od kolejnej kadencji. - Ale zaczął mi tłumaczyć, że tyle się nawalczył o centrum kongresowe, halę widowiskową. Chciałby skończyć te inwestycje, o które tyle lat się starał. Gdy posłuchałam go, stwierdziłam, że faktycznie ma rację - przyznaje. - O Euro też walczył, gdy Krakowa nie zakwalifikowano, widziałam u niego łzy w oczach. To był najgorszy moment w tej kadencji.

Kolacja. Zupa zawsze w lodówce

Pomidorowa czy jarzynowa - to bez znaczenia. Zawsze jest w lodówce. Czeka. Bo to jedyna potrawa, którą na pewno zje, gdy późnym wieczorem wróci z pracy. - Cały dzień nic nie jadłem. Marzę o czymś gorącym! - mówi wówczas prezydent do żony. Zdarza się czasem, że nie ma siły zjeść. Wtedy zupą zajmie się chętnie Kenia, sześcioletnia labradorka. Niezbyt zgrabna ani ładna, ale kochana i oddana. To pies po przejściach. Bity, uratowany przez KTOZ ze złej hodowli. Rodziła młode, nie była wypuszczana poza kojec, jadła, spała, załatwiała się w jednym miejscu. Trafiła do Majchrowskich przerażona, przestraszona, zestresowana, panicznie bała się ludzi.

- Nic nie umiała, do koszyka wchodziłam z nią, bo sama się bała. Z każdą banalną czynnością miała kłopot. Zaraz sami zobaczycie Keniusię, jeśli się nie przestraszy. Udało się, przybiegła uradowana, przywitała się. - Ślicznie, mój piesku, jaka jestem dumna z ciebie - dostała pochwałę. Uwielbia gonić po ogrodzie. Zadbanym, z tujami i choinkami. Prezydent Majchrowski je wkopywał. Ubrał się w koszulę z krótkim rękawem, dżinsy i kopał doły. Malutki kawałek ogrodu to grządki pani Barbary. Zasadziła to, co rośnie bez plewienia. - Pietruszkę i cukinię. Kiedyś zasiałam też marchewke, ale nie odpowiadała jej ziemia w naszym ogrodzie - wspomina. Na święta wszyscy zasiądą w salonie. Zupa grzybowa musi być (bo tak było w rodzinnym domu prezydenta) i barszcz czerwony z uszkami (jak w domu prezydentowej), pierogi z kapustą i grzybami, karp smażony i karp po żydowsku. - Sama pani robi? - Nie, to skomplikowane. - Prezenty będą? - Oczywiście. Nie wiem, co kupić mężowi. To najtrudniejsze. Zawsze ucieszy się z niebieskiej koszuli. To jego ulubiony kolor. Pasuje do jego niebieskich oczu - zaznacza.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska