Gra Wisły w bieżących rozgrywkach opiera się na kilku filarach. Arkadiusz Głowacki kieruje obroną, Łukasz Garguła rządzi w drugiej linii, a Paweł Brożek odpowiada za zdobywanie bramek. Wystarczyło jednak, żeby we wtorek zabrakło dwóch pierwszych oraz kilku innych zawodników z podstawowego składu, a w postawę zespołu wkradł się duży chaos, nad którym nie miał kto zapanować.
- Mamy obecnie taką kadrę, jaką mamy. Trudno się dziwić trenerowi, że dał odpocząć kilku zawodnikom. Nie ma co kryć, że dla nas w tym momencie najważniejsza jest liga - szczerze mówił po meczu z Lechią Paweł Brożek.
Napastnik Wisły dotknął sedna sprawy. Franciszek Smuda musiał kalkulować przed tym spotkaniem - czy wobec maratonu meczów (cztery w ciągu jedenastu dni) wystawiać na Lechię najsilniejszy skład, czy też dać odpocząć kilku zawodnikom. Wybrał ten drugi wariant, ale, paradoksalnie, być może ułatwił sobie takim ruchem zadanie, gdy przyjdzie mu przekonywać zimą właściciela klubu o potrzebie solidnych wzmocnień. Przebieg meczu z Lechią pokazał, jak bardzo są one konieczne.
Smuda brał też zapewne pod uwagę fakt, że udana, na razie, runda jesienna i wysokie miejsce w tabeli może za chwilę być przeszłością, jeśli z uwagi na kontuzje wypadnie mu ze składu kilku podstawowych zawodników. Tabela jest bowiem tak mocno "spłaszczona", że jeszcze jedna, dwie porażki mogą spowodować, iż miejsce na podium szybko stanie się jedynie wspomnieniem. Wobec dwóch meczów u siebie, które wkrótce czekają wiślaków i które koniecznie trzeba wygrać, łatwiej jest zrozumieć decyzję "Franza" o posadzeniu we wtorek na ławce kilku podstawowych graczy.
I tylko jednej - prócz porażki - rzeczy żal i o jedno można mieć do tych piłkarzy Wisły, którzy we wtorek zagrali, pretensje. Smuda zapowiadał, że jego drużyna, bez względu na wynik, zawsze będzie zostawiała na boisku całe serce. We wtorkowy wieczór jakoś trudno było zauważyć u większości zawodników takie podejście do gry.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+