- Cieszę się, że ostatecznie zostałem oczyszczony od zarzutu współpracy z SB. Odszedłem z polityki prawie cztery lata temu, wracać do niej nie zamierzam. Mam inne zajęcia - opowiada nam 68-letni Henryk C.
IPN w Krakowie zakwestionował prawdziwość oświadczenia lustracyjnego, które w 2007 r. Henryk C. był zobowiązany złożyć, jako kandydat na posła. Mężczyzna napisał o świadczeniu, że nie współpracował z SB. Najpierw przed prokuratorem w IPN, a potem przed sądem potwierdzał, że takie kontakty faktycznie miał, ale tylko i wyłącznie z racji obowiązków służbowych. Dochodziło do nich, gdy w latach 1982-88 pracował jako kierownik zespołu ds osobowych i szkolenia zawodowego w Zakładzie Przetwórstwa Hutniczego w Bochni.
Zobacz także:**Kraków: policja bliżej ustalenia, kto poćwiartował kobietę**
Funkcjonariusze SB z Bochni i Tarnowa zjawiali się u niego, by przeglądać akta osobowe pracowników zakładu, który był pod szczególną ochroną kontrwywiadowczą. Po latach okazało się, że bez wiedzy i zgody Henryka C. esbecy założyli dokumentację, z której wynikało, że jest dla nich kontaktem operacyjnym.
Sąd w I instancji uznał, że kontakty mężczyzny z SB miały charakter tajny i świadomy i był pomocnikiem funkcjonariuszy przy zbieraniu informacji o pracownikach zakładu. Miał im udzielać informacji nie tylko o aktach osobowych. Henryk C. zaprzeczał. Na 4 lata zakazano startu w wyborach i pozbawiono praw publicznych. Teraz Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że mężczyzna jednak nie pomagał SB i złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nowy Targ: kierowca miał aż 4 promile!
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy