Czy za nietrafione szacunki zapłacą pasażerowie? Całkiem możliwe, bo najłatwiejszym sposobem na załatanie dziury w budżecie przewoźnika jest podwyżka cen biletów lub redukcja kursów.
Na utworzenie BZK urząd miasta przekazał ponad 2 mln zł. Większość z tej kwoty przeznaczono na zakup pięciu nowych autobusów. Chwalono ich zalety - małe gabaryty sprawiały, że mogły one dotrzeć w miejsca, gdzie spore pojazdy RPK miały problemy. Maksymalnie autobus BZK może przewozić 43 osoby - co również oceniono jako wystarczającą ilość.
- Z zakupu autobusów pozostało 70 tysięcy złotych. To, plus 400 tysięcy złotych, okazało się jednak kwotą niewystarczającą do utrzymanie BZK - mówi Sławomir Kołodziej, prezes Bocheńskich Zakładów Usług Komunalnych.
Zobacz także: Bochnia: nieznani sprawcy ograbili proboszcza! Wójt wyznaczył nagrodę za ich schwytanie
Kołodziej zwrócił się więc z prośbą do radnych o dodatkowe pieniądze. Na ostatniej sesji na działalność BZK rada przekazała kolejne 100 tys. zł. To jednak na pewno problemu nie rozwiąże. - Według moich szacunków, potrzebujemy na utrzymanie 700 tysięcy złotych - wylicza prezes.
To oznacza, że BZK potrzebuje jeszcze 100 tys. zł.
- Już mamy zapewnienie, że potrzebna kwota zostanie uchwalona w przyszłorocznym budżecie miasta - mówi Sławomir Kołodziej.
Mimo kłopotów finansowych szef BZUK uważa, że spółka nie będzie sięgać głębiej do kieszeni bochnian. - Nie oznacza to, że planujemy podnieść ceny biletów. Jako firma finansowana przez miasto, musimy wypełniać cele socjalne, więc wszystkie ulgi są dalej utrzymane - podkreśla Kołodziej.
Bilety na przejazd autobusami BZK w dalszym ciągu można kupić tylko u kierowcy. Sprzedaży nie prowadzą kioski, ani sklepy. To daje stały monitoring nad sytuacją poszczególnych linii. Widać jak na dłoni, które trasy są rentowne.
- Nie planujemy zamykania kursów. Dalej będziemy jeździć, także w weekendy - mówi.
- Co z tego, że nie podniosą cen biletów, skoro mogą wyciągnąć od nas pieniądze podnosząc cenę za inne usługi świadczone przez BZUK? - zauważa Paweł z Bochni.
-Nie ma takiej możliwości prawnej, zresztą to by nas zniszczyło. Konkurencja nie śpi - kończy Kołodziej.