FLESZ - Dzieci umierają przez Putina!

Do 25 roku życia Raisa Nazarowa mieszkała w Kijowie, a od 1997 roku mieszka w Polsce. Najpierw w Krakowie, a po ślubie wraz z mężem zdecydowali się zamieszkać w Bochni. Nie znali tam wtedy nikogo. Mają dwójkę dzieci: córkę Maję w wieku 21 lat oraz 10-letniego syna Krystiana. Jej mąż jest Polakiem, również ona ma obywatelstwo polskie.
To dzięki dzieciom zaczęła czuć się bochnianką i poznała mnóstwo ludzi. Ułatwiły to kolejne spotkania w przedszkolach czy szkołach jej dzieci. - Uczestniczyłam bardzo aktywnie we wszystkich imprezach, spotkaniach, komitetach rodzicielskich, imprezach społecznych.
Pasja do szycia wyniesiona z domu
Jej pasją od dzieciństwa jest szycie. - Pradziadek był szewcem butów, dziadek kiedy miał czas chętnie reperował obuwie, torby, nawet ubrania, ciocia świetnie szyje, a mama tworzy na drutach małe dzieła sztuki. Przecież ktoś musiał przyjąć rodzinną tradycje, padło na mnie - uśmiecha się.
Pierwsze projekty krawieckie tworzyła dla lalek, a już w szkole w ramach zajęć z podstaw szycia próbowała eksperymentować, co nie spodobało się nauczycielce. - Powiedziała, że mam dwie lewe ręce, po tym jak w ramach ozdoby nakleiłam aplikację na szytą na lekcjach koszulę. Kto by pomyślał w latach osiemdziesiątych, że będzie kiedyś klej do tkanin?! Dla mnie to było oczywiste. Nadal lubię coś naklejać na ubrania - wspomina na swoim blogu.
W wieku 14 lat uszyła z bawełny kwiecistą marynarkę z ogromnymi ramionami i spodnie w formie bananów. Od mamy usłyszała wtedy: „Chyba tego nie założysz?!”, a od babci: „Fajne będą z tego poduszki”. - Z dumą ten krawiecki koszmar założyłam na jakąś szkolną dyskotekę, budząc zazdrość koleżanek. Co prawda, babcia jak zawsze miała racje - późniejsze poduszki wyglądały dużo lepiej.
Wiele się zmieniło, kiedy zaczęła regularnie czytać modowe czasopismo „Burda”. Jej amatorskie szycie znalazło uznanie wśród fachowców. Pod koniec 2016 roku Raisa zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie z okazji 25-lecia „Burdy” w Polsce na najciekawszą kreację vintage. Jurorów podbił biały wełniany płaszcz jej autorstwa z elementami koronkowymi i czerwoną koronkową sukienką.
Niedługo później Raissa zaczęła prowadzić zajęcia z szycia artystycznego w Miejskim Domu Kultury w Bochni. Zgodnie z założeniem, uczestniczki warsztatów mają nie tyko poznać podstawy szycia, ale i poprzez wykonane stroje nauczyć się wyrażać siebie. Oprócz tego kobieta udziela się w dziedzinie marketingu i PR, a także pomaga mężowi w prowadzeniu firmy.
Wojna na Ukrainie zmieniła wszystko
Patrząc na bombardowane ulice i blokowiska jej rodzinnego Kijowa, panią Raisą targają na zmianę bezradność, złość, rozpacz. - Staram się nie skupiać na emocjach, bo to nieskuteczne, ale próbuje coś robić, aby pomoc tym ludziom. Mam dom i nie mam moralnego prawa siedzieć i rozpaczać.
Wspomina, że pamięta z dzieciństwa zdjęcia Kijowa, zniszczonego w czasie II wojny światowej. - Dziś w niektórych miejscach zniszczenia wyglądają gorzej niż na zdjęciach historycznych. Wydawało się to jakąś abstrakcją, a teraz jest rzeczywistość.
Do tej pory pani Raisa wraz z mężem oraz przyjaciółmi i znajomymi na różny sposób pomogli już blisko stu osobom z bombardowanej Ukrainy. - Jesteśmy swego rodzaju punktem koordynacyjnym, do mnie i mojej siostry dzwonią, że potrzebują pomocy, a ja z mężem szukamy sposobu, jak jej udzielić.
W swoim rodzinnym domu małżeństwo gości najbliższą rodzinę Raissy (m.in. mamę), ale wiele osób za pośrednictwem rodziny mogło dostać się w różne rejony Polski, ale i choćby do Niemiec czy Włoch. - Część tych osób została w Polsce, część jedzie dalej, a część nie wie, co z sobą zrobić.
To z myślą o wszystkich zagubionych w wojennym chaosie i próbujących się odnaleźć w nowej rzeczywistości w Bochni zorganizowano warsztaty językowe. Ich prowadzenie powierzono Raissie, która biegle mówi po polsku i może być dla swoich rodaków przewodnikiem po językowych oraz prawnych zawiłościach w naszym kraju. - Mam dużo znajomych i rodzinę, której pomagam się odnaleźć w Bochni.
Pierwsze spotkanie w Miejskim Domu Kultury w Bochni spotkało się z tak dużym zainteresowaniem, że zdecydowano o kontynuacji. W tej chwili jest około dwustu osób chętnych do udziału, dlatego ze względów logistycznych trzeba było uruchomić grupy wiekowe.
- Odbyło się już pięć zajęć językowych - dwa na żywo i trzy on-line, organizujemy też z MDK i z "naszymi Ukraińcami" kilka imprez na rzecz zbiórki środków dla Ukrainy, między innymi pokaz zdjęć z pokojowej Ukrainy itd., są zaplanowane na kwiecień w MDK szkolenia wsparcia psychologicznego i edukacji w zakresie zawarcia umów o pracę dla Ukraińców. Zebrała się też grupa wsparcia "językowego" - pan Kamil, pani Łucja, pani Aleksandra, moja córka Maja i pani Anastasja (studentka z Liceum Plastycznego z Wiśnicza), które będą pomagać młodym Ukraińcom odnaleźć się w nowej rzeczywistości - oprócz nauki języka, informację o szkołach, liceach, studiach, bibliotekach - opowiada pani Raisa.
Obecnie odbiera telefony od Ukraińców nawet z z Warszawy, którzy chcą nauczyć się języka polskiego. - Co ciekawe, w szkole byłam uznana za "antytalent językowy", ot taki los bywa przewrotny - uśmiecha się.
Zachęca do pomocy wolontariuszy. - Niestety, wszystkiego, co robimy, nadal jest stanowczo za mało. Brakuje pieniędzy, czasu i ludzi, znających język. Więc zapraszam do pomocy wszystkich chętnych!
- Bochnia. Sąd uznał wójta gminy Rzezawa winnym przekroczenia uprawnień
- Nieporadnik narciarski. Małopolska stacja pokazuje, jak nie korzystać z wyciągu
- Ważą się losy szkoły muzycznej w Sobolowie. Jest uchwała o zamiarze jej likwidacji
- Bochnia. Jak zostaną nazwane dwa ronda i ulica w ramach łącznika z A4?
- Czesław K. zostanie wydany Polsce? Prokuratura chce postawić mu zarzuty