Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bóg się rodzi, konto truchleje

Przemek Franczak
fot. archiwum
Świąteczny biznes pięknie się kręci. Najpopularniejszą kolędą - terkot sklepowego wózka toczącego się po posadzce. Najgłośniejszymi dzwoneczkami - odgłos skanowania kodów kreskowych na towarach maszyną, która robi "pik". Najdłuższym łańcuchem na choinkę - wydruk rachunku. Najpopularniejszą modlitwą - "żeby mi tylko starczyło, żeby mi tylko starczyło" oraz "żebym miał środki na karcie, żebym miał środki na karcie". Najgłębszą zadumą - rozważania, z której oferty na "chwilówkę" skorzystać lub który chrzan lepiej sprawdzi się w ćwikle.

Wpadłszy w łapska tyleż bożonarodzeniowego nastroju, co speców od merchandisingu, czyli sztuki sprzedawania nam tego wszystkiego, czego tak naprawdę nie potrzebujemy, dygoczemy przed sklepowymi półkami jak muchy w pajęczynie. No i Bóg (znów) się rodzi, a konto (znów) truchleje. I jak co roku w grudniu najbardziej zapracowane nie są wcale nasze matki pastujące podłogi, babki piekące makowce, czy ojcowie i dziadowie wypełniający te wszystkie swoje, nie całkiem dookreślone, męskie obowiązki, tylko zaprzęgnięte w bankowy kierat programy komputerowe naliczające odsetki od niespłaconych kredytów i debetów. Tak, one mają huk roboty, chciałoby się wręcz powiedzieć, że mają jej pełne ręce, pardon, pełne algorytmy. Bardzo dużym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że efekty ich pracy z wielkim zadowoleniem śledzą tłuści bankierzy, ale uproszczeniem tylko dlatego, że - jak można domniemywać - występują wśród bankierów również osoby szczupłe.

Niektórzy nazywają to napędzaniem gospodarki. Te miliony nietrafionych prezentów, tysiące książek, których nikt nie przeczyta, tysiące ubrań, których nikt nigdy nie ubierze, te tony żywności, które zostaną wyrzucone na śmietnik - to wszystko uczyni nasz kraj nieco bogatszym, a nas nieco biedniejszymi. Taki śmieszny paradoks. A propos upominków, to znam angielskie małżeństwo, które niedawno odkryło, że ma jeszcze nierozpakowane prezenty weselne. Sprzed trzydziestu lat. Wy też możecie się więc wykosztować, a potem i tak nawet nikt nie zwróci uwagi na wasz gest. Dlatego najlepiej jest dawać gotówkę albo dobry alkohol, takie rzeczy raczej nie zostaną schowane na strychu.

No, ale mus jest mus, święta bez surwiwalu w sklepach, to święta stracone. Stojąc w oku zakupowego cyklonu, próbując przepchać wózek przez dajmy na to dział z nabiałem - co akurat może być o tyle trudne, że oszalały tłum zacznie w pobliżu rozdrapywać rzuconą po okazyjnej cenie roladę ustrzycką - nietrudno o wrażenia dwojakiej natury. Po pierwsze, przyparty do konsumpcyjnego muru i zrezygnowany człowiek zaczyna poważnie rozważać hipotezę, że idea świąt wszelakich, a zwłaszcza tych grudniowych, zrodziła się w głowach działających w porozumieniu handlowców i bankowców. W każdym razie ich ezoteryczny wymiar i sens jest absolutnie nieuchwytny, gdy ktoś wpycha cię wyładowanym po brzegi wózkiem do lodówki z mrożonkami. Po drugie, człowiek w całej swojej bezradności, przytłoczony tempem sklepowych wydarzeń, zaczyna czuć się jak bohater filmu przyrodniczego, jak mieszkaniec mrówczego kopca, w którym bezmyślnie krąży się po wąskich korytarzach od półki do półki, zbierając - jak się wydaje ludzkim mrówkom - budulec świątecznego i nie tylko dobrobytu.

Gdybyż to jeszcze wzbudzało jakąś radość w mrowisku - no, to wtedy można by przebrnąć przez to z uśmiechem. Ale tu, w tym świecie wyzutym z empatii i dobrego humoru, poziom agresji rośnie szybciej niż kolejki przed kasami. Wychodzi więc na to, że tak zwaną radość dawania i spędzania czasu z bliskimi musi poprzedzać wielkie cierpienie. Podsumowywać zresztą też, bo ból wróci razem ze świadomością, że nasze finanse są w ruinie, a cała inwestycja zwróciła się jedną książką, którą już czytaliśmy, drugą, której nie mamy zamiaru czytać oraz za małym swetrem. No i trzema kilogramami ekstra. I tak co roku. Hm, jednak na koniec przydałoby się coś optymistycznego. Może to będzie pasować: Wesołych świąt!

Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska