https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bombolini po małopolsku. Zaglądamy do cukierni, w której pączki mają sycylijską duszę

Agnieszka Nigbor-Chmura
Wideo
od 7 lat
W cukierni Italia w Gorlicach nie znajdziecie włoskich pączków. Nie smaży się tutaj popularnych na Sycylii zippoli, czyli pączków zanurzonych w miodzie. Są tu jednak najpopularniejsze pączki w Gorlicach. Tak mówi ranking oparty na opiniach klientów według Google 2025.

O poranku na chwilę przed otwarciem, ale jeszcze za zamkniętymi drzwiami w cukierni Italia dzieje się magia. Cukiernicy zarabiają ciasto, szlifują jednakowej wielkości i nienaganne w swoim kształcie kule, smażą je, obficie nadziewają, dekorują.

Wszystko po to, by tłustoczwartkowe słodkości cieszyły nie tylko oczy, ale także podniebienia smakiem puszystego drożdżowego ciasta i nadzieniami, a to z kwiatu róży, a to z malin lub czarnej porzeczki czy kremu pistacjowego albo orzechowego. Dla dorosłych jest wersja „zabajone” z kremem na bazie białego słodkiego wina, produkowanego w zachodniej Sycylii.

- Zresztą przepis na same pączki, które we Włoszech nazywane są bomboloni, pochodzi od zaprzyjaźnionego Sycylijczyka - śmieje się Renata Gaweł właścicielka cukierni Italia. - Oczywiście receptura praktycznie nie różni się niczym od tej tradycyjnej, polskiej, bo włoski, huczny karnawał w słonecznej Italii jest okraszony niczym innym, jak pączkami i faworkami właśnie – zupełnie tak samo, jak w tłusty czwartek w Polsce, w Gorlicach - dodaje mistrzyni cukiernictwa, która przez kilkanaście lat szlifowała swój kunszt właśnie we włoskich cukierniach.

Pączki z cukierni Italia - najpopularniejsze w Gorlicach, zresztą jak wynika z dorocznego rankingu już drugi rok z rzędu - trzeba robić powoli. Sekretem na ich puszystość i delikatny smak, jest czas, który trzeba dać drożdżom, by się namnożyły, ciastu, by wyrosło.

Każdy etap jest tutaj wykonywany ręcznie. Gdy przy cukierniczym blacie stają trzy osoby, spod ich rąk podczas „szlifowania” wytaczają się nienaganne, jednakowe kule. Te nabierają puszystości, w garowniku i lądują w świeżym tłuszczu. Zgodnie z zasadą „do góry nogami” czyli okrąglutką wyrośniętą częścią do tłuszczu.

- Poza czasem, pączki potrzebują serca. Po pierwsze cukierników, którzy go robią. A po drugie - tego z nadzienia, które wtłaczane do środka jeszcze ciepłego bomboloni, sprawia, że całe jego wnętrze przechodzi aromatem płatków róży, malinowej albo porzeczkowej konfitury, kremu zabajone, orzechowego czy też pistacjowego. Każdy pączek musi być też ubrany, a to w posypkę z cukru pudru, a to w pistacjowy lukier, czy owocową pomadę, a potem trafia do naszych klientów – mówi Renata Gaweł.

Od środy w cukierni trwa blisko 24-godzinny maraton. W tłusty czwartek maszyna do zarabiania ciasta nie odpocznie, tak samo jak potężna patelnia do smażenia pączków. Jednej doby powstają tu tysiące pączków.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska