Nastolatkowie zabili kierowcę bryłą lodu - czytaj więcej o sprawie
Przez płot widać, jak rodzina Grzegorza - ojczym i rodzeństwo - grają w piłkę. Wkoło biegają psy. Na widok "obcego" chowają się w domu. Przez szparę w drzwiach Grzesiek mówi tylko, że nie chce rozmawiać. Wydaje się, że w domu wszystko wróciło do normy, choć pobyt Grzegorza w domu może okazać się tymczasowy, podobnie jak współtowarzyszy tragicznego zajścia: Artura i Bartosza.
Rodzina tragicznie zmarłego kierowcy tira - 47-letniego Grzegorza S. wniosła bowiem apelację od wyroku wydanego przez tarnowski Sąd Okręgowy. Nie mogą pogodzić się z tym, że nastolatkowie odpowiadali "tylko" za nieumyślne spowodowanie śmierci, a nie za zabójstwo. Ich zdaniem doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że ważąca prawie 20 kg bryła zmrożonego śniegu zrzucona z kilkudziesięciu metrów może kogoś zabić.
Pan Grzegorz - kierowca feralnego dnia wracał z długiej trasy do domu, do Lublina. Do pokonania zostało mu tylko 250 kilometrów. W domu miał być około północy. Nigdy tam nie dotarł. Sekcja zwłok wykazała, że bryła lodu przebijając szybę uderzyła go wprost w klatkę piersiową, niszcząc wszystkie organy wewnętrzne. W starciu z takim ciężarem nie miał szans. Sąd Apelacyjny w Krakowie pozytywnie rozpatrzył wniosek. Zarządził, że sprawa nieletnich sprawców ponownie trafi na wokandę. To również dzięki tej decyzji chłopcy mogą cieszyć się krótkimi chwilami wolności. W procesie będą odpowiadać już z wolnej stopy. Mieszkańcy Bielczy Grzegorzowi więzienia nie życzą. - Jaki to morderca. To czysta głupota. Choć czasem bez granic. Z domu wychodzi rzadko, ale słyszałem, jak mówił, że nie chciał zabić. To nie jest zły chłopak - mówi inny sąsiad Grzegorza Ś. Choć na koncie nastolatek ma już włamanie, pobicie i kradzież.
- To z nudów. Ojciec mu zmarł wcześnie, matka nie miała dla niego czasu. Nie miał wzorca - tłumaczą Grześka mieszkańcy.
Bo dla nich to ciągle swój Grzesiek. - Wczoraj zdarzyło się w tamtej rodzinie, jutro w innej. Nie wytykamy ich palcami - dodaje sołtys wsi.
W domu przebywa także Bartosz H.,mieszkaniec Biadolin Radłowskich. Z prasą rozmawiać nie chce, choć na pierwszy rzut oka widać, że to rodzina z problemami. - Telewizor ogląda, nie będzie gadał - mówi matka Bartosza H. i każe opuścić posesje.
Bartosz ma jeszcze pięcioro rodzeństwa. W domu nigdy się nie przelewało, co zresztą widać w środku po odrapanych ścianach i rozlatujących się meblach.
Biedą, patologią i skomplikowanym dzieciństwem mieszkańcy Biadolin tłumaczą też Artura, który w dodatku przez kilka lat wychowywał się w domu dziecka. - Nie wiedzieli, co robią, głupi po prostu, ale i młodzi - mówi pan Stanisław pod sklepem.
Ich ponowny proces powinien rozpocząć się w Tarnowie w ciągu kilku tygodni.
****
Kalendarium:
21 lutego 2013 roku na wiadukcie nad autostradą A4 zginął 47 - letni kierowca tira. Sprawców tragicznego zdarzenia złapano w ciągu kilkunastu godzin. Okazało się, że to trójka nieletnich mieszkańców Biadolin Radłowskich i Bielczy. Jesienią 2013 roku sprawcy, odpowiadący jako dorośli, zostali skazani na 4, 5 i 6 lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci kierowcy. Kilka dni po odczytaniu wyroku do Sądu Apelacyjnego w Krakowie wpłynęło zażalenie od prokuratora i oskarżyciela
Napisz do autorki:
[email protected]
Od Redakcji: prosimy o zachowanie standardów kulturalnej dyskusji. Jej poziom świadczy o uczestnikach. Temat budzi kontrowersje, ale nie zwalnia to z utrzymania rozmowy na poziomie. Wierzymy, że nasi Czytelnicy to rozumieją i dlatego wątek na forum pozostaje otwarty. Jeśli jednak dyskusja zamieni się w przerzucanie wulgaryzmami, możliwość komentowania zostanie zablokowana.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+