Boisko sportowe przy ulicy Wrońskich powstało w ramach Budżetu Obywatelskiego. Trochę na skraju, w zieleni miało być oazą relaksu z domieszką sportu. Owszem, jest ogrodzone boisko, dwie bramki, sztuczna nawierzchnia. Szkoda tylko, że miejska chuliganeria obrała sobie kompleks jako miejsce uwalniania emocji.
Tylko chuligani nie zapomnieli
Sobota przedpołudnie. Kompleks pogrążony w ciszy. Bez strachu o własną skórę, można wejść do wiaty tuż przy murawie. A tam? Porozbijane butelki po piwie, mnóstwo śmieci, zapach przywodzący ma myśl szambo. Ściany pomazane pisakami - można się dowiedzieć, kto kogo kocha albo nienawidzi, komu kibicuje. Drewniane drzwi wewnątrz. Wyglądają, jakby je pogryzł pies, o wyłamanych szczeblach w barierce i pomazanych ścianach nie wspominając. Szkoda wydanych pieniędzy, zaangażowania ludzi i ich pracy, bo miejsce wydaje się zapomniane. Przez ekipy sprzątające przede wszystkim. Szkoda tylko, że nie przez chuliganów.
Z perspektywicznym myśleniem
Dlaczego o tym piszemy? Nie, nie przez złośliwość względem pomysłodawców przedsięwzięcia, tylko trochę jako przestrogę, że pomysły trzeba przemyśleć do końca.
Franciszek Kotowicz na boisko patrzy z okien domu.
- W dzień jest wszystko jak najbardziej w porządku. Dzieciaki grają, nawet moje wnuki tam chodzą pokopać piłkę - mówi. - Najgorzej jest wieczorami, gdy zaczyna się biesiadowanie - mówi z goryczą.
Prośby o interwencje w tym miejscu co jakiś czas trafiają na policję.
- W jednej z nich, zgłaszający mówi o grupie około 15 młodych mężczyzn, którzy niszczą wiatę - mówi Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach. - Patrol, który pojechał na miejsce, nie potwierdził tego jednak - dodaje.
Kotowicz tłumaczy to sobie po swojemu: młodzi uciekną, bo widzą radiowóz z daleka, a jak ten odjedzie, to wracają.
- I wszystko zaczyna się od nowa - mówi z goryczą.
Starszy mężczyzna podkreśla jeszcze: pomysł z boiskiem był jak najbardziej potrzebny i trafiony, tylko zabrakło tej kropki nad „i” - dopilnowania, może nawet monitoringu. - Szkoda po prostu, żeby to poszło wszystko na marne - podkreśla.
Łukasz Bałajewicz, wiceburmistrz miasta zapowiada, że wszystkie pomysły będą weryfikowane.
- Pod względem zasadności miejsca i potrzeb też - wyjaśnia.
I znowu, żeby być sprawiedliwym i nie krytykować wszystkiego, co w ramach BO powstało. Poza chodnikami i drogami są przecież place zabaw i inne miejsca rozrywki, które łatwo porządkować, mieszkańcy je lubią, i co najważniejsze - można kontrolować co się na nich dzieje, bez konieczności montowania kamer.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 19
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska